Kair. Książka od szamanki okazała się niedocenionym źródłem informacji, dzięki niej dowiedziałam się, że Sfinksa najczęściej można spotkać w pobliżu swojej piaskowej podobizny w Gizie pod Kairem, w nocy między drugą a trzecią, kiedy zaobserwowano jego największą aktywność. Tradycyjnie już znaleźliśmy nocleg i wypakowaliśmy się. Żar lał się z nieba i dla nas był naprawdę męczącym, na szczęście hotel miał dwa baseny wewnętrzny i zewnętrzny, ten pierwszy oczywiście klimatyzowany więc tam postanowiliśmy spędzić wolny czas. Kupiłam na jednym ze straganów dość kusy strój, ale tylko on idealnie na mnie pasował, inne były albo sporo za duże, albo niewymiarowe. Nielimitowany miejscowy alkohol, pozwolił mi się nieco rozluźnić, więc po kilku drinkach udałam się na zewnętrzny basen, ku widocznemu niezadowoleniu moich chłopaków, gdyż biała skąpo odziana dziewczyna o niezłej figurze i warunkach, z długimi czarnymi włosami, spędzająca samotnie czas w basenie z innymi mężczyznami była obiektem nieustającej adoracji. Nie zliczę, ile koktajli wypiłam, ale za każdym razem dziękowałam za alkohol, bajerując nieznajomych, że po prostu nie piję, bo dbam o ciało, w myśli odnotowałam, by przy jakiejś okazji podziękować Penny, za tak dobrą bajeczkę, która teraz była mi bardzo na rękę. Nie siedziałam za długo na zewnątrz, bo słońce zaczęło mnie parzyć, a też nie czułam się na tyle dobrze w towarzystwie obcych by spędzać z nimi czas. Posiedziałam chwilę, by po prostu zaliczyć oba baseny i wróciłam do chłopaków. Nie mogłam mówić Nolanowi, że czuję się sama ze sobą źle a teraz spędzać chwile z innymi, to mogło wyglądać dwuznacznie.
Widziałam, że jest spięty, nadal nie pewny, źle było mi z tym co zrobił, jednak zrobił to dla mnie, po to, by szukać wszelkiej nadziei na moje ocalenie. Nie mogłam mieć mu tego chyba za złe, w końcu ja też świadomie oddałam swoje ciało Lichu, by ratować jego i innych. Podpłynęłam do niego i uśmiechnęłam się, odwzajemnił uśmiech, stanęłam przed nim i ochlapałam go wodą, by po prostu nieco rozluźnić napięcie. Niewinne chlapanie zmieniło się w walkę między nami i atmosfera zrobiła się nieco luźniejsza. Miałam nadzieję, że to pierwszy krok do ponownej przyjaźni, którą nic więcej nie zachwieje, a wszystko to sprawi jedynie, że wyjdziemy z tego silniejsi.
Gdy znaleźliśmy się w Gizie, dochodziła druga, podekscytowanie całkowicie zawładnęło mną i nerwowo kręciłam się po okolicy, modląc się, by zagadka przygotowana dla Sfinksa była wystarczająco trudna, inaczej mogło być po nas. Chodziliśmy w okolicy piramidy i nawet nie w głowie było mi nacieszenie się tym widokiem, stres zbyt mocno dawał o sobie znać. W innym przypadku byłabym prze szczęśliwa, mogąc znaleźć się w tym miejscu, jednak teraz liczyło się tylko jedno zadanie spotkać Sfinksa i odgadnąć jego zagadkę, by móc zadać mu naszą. Ciepły wciąż piach chrzęścił pod moimi stopami, gdy podeszłam bliżej piaskowego posągu i omal nie podskoczyłam, gdy z jego wnętrza wydobył się identyczny stwór z ciałem lwa, ludzką głową i skrzydłami.
Spojrzałam na niego i na chłopaków, którzy podeszli do mnie.
- Cóż za odwaga albo głupota pojawiać się tu pośrodku nocy – powiedział i machnął skrzydłami – Jeśli odgadniecie moją zagadkę, puszczę was z życiem w innym przypadku zostaniecie moją kolacją.
Lynch nerwowo przestąpił z nogi na nogę i spojrzał na mnie. Przytaknęłam Sfinksowi bez słowa, a on powiedział:
- Sprawiam, że niedźwiedzie polarne stają się białe i że chce ci się płakać.
Przeze mnie chłopcy biegną do toalety, a dziewczyny poprawiają swoje włosy.
Z mojego powodu celebryci wyglądają głupio, a normalni ludzie wyglądają jak celebryci.
Brązowię naleśniki i odpowiadam za bąbelki w szampanie.
Jeśli mnie ściśniesz, wtedy pęknę. Kiedy na mnie spojrzysz, wtedy ty pękniesz.
Potrafisz mnie nazwać?
- Ile mamy czasu?
- Godzinę – prychnął.
No tak, oczywiście, w końcu Sfinks pojawia się jedynie na godzinę w tej okolicy – pomyślałam.
- Co łączy niedźwiedzie, płacz, ludzi, naleśniki i szampana?
- Coś, na co nie powinno się patrzeć.
Próbowaliśmy rozwikłać zagadkę, jednak bez żadnego sukcesu, gdy już coś pasowało do ludzi, nie pasowało do jedzenia.
- Może chodzi o to, że nie widać tego, presja? Ona zmienia ludzi, powoduje płacz, ale nie wiem co z niedźwiedziami...
Sfinks przechadzał się wokół nas, co nie ułatwiało zadania.
-To może czas? W końcu może ewolucja zmieniła kolor ich futer, o upływie czasu myśli się na starość no i chce się płakać. Czas popędza ludzi do toalety, no a zestresowane dziewczyny nerwowo poprawiają włosy. - Powiedział Ronan.
- Okej, celebryci... oni mają mało czasu i się nie raz zbłaźnią, ludzie mający czas stylizują się, by być im podobnymi. Naleśniki mogą się zarumienić, jak są za długo, bąbelki pewnie też fermentacja jakaś czy coś. -Lynch podążył jego tropem.
- No dobra, ale jak chcecie ścisnąć czas, by pękł, i jak samemu pękamy, gdy na czas patrzymy? - Zapytał Nolan.
- Wiecie, myślę, że nie o to chodzi. Tych zdań nic nie łączy, są takie przypadkowe... - zadumałam się.
- Macie ostatnie sekundy – oblizał się, a po moim ciele przeszła gęsia skórka.
- Koniec czasu. Więc jak? Potraficie mnie nazwać, stworzenia nocy?
Spojrzeli na mnie, chciałam krzyknąć i uciekać. Westchnęłam i odpowiedziałam zgodnie z tym, co uważałam za jedyne logiczne rozwiązanie, którego nie znalazłam.
- Odpowiedź to: NIE.
Usłyszałam kroki w moją stronę i głośne zaczerpnięcie powietrza przez Nolana, który stał po mojej prawej stronie.
Sfinks uśmiechnął się, ale był to uśmiech przesycony niezadowoleniem.
- To poprawna odpowiedź. Jeśli chcecie mojej pomocy, teraz wasza kolej.
Bez konsultacji zadałam pytanie, jakie przyszło mi do głowy w oczekiwaniu na pojawienie się Sfinksa, a było zupełnie innym niż to, na jakie postawiliśmy.
- Żyję zimą, umieram wiosną, rosnę od góry do dołu. Czym jestem?
CZYTASZ
Owldark
Teen FictionŻycie osiemnastoletniej Vivienne zmienia się o 180 stopni gdy otrzymuje zaproszenie do tajemniczej akademii Owldark.