Siedzieliśmy bezczynnie na plaży czekając na Aonunga. Tsireya zarządziła, że „nie zaczniemy dopóki ten dupek nie przyjdzie". Widać było, że Tuk już się bardzo niecierpliwi.
Siedzieliśmy już tak chyba z 10 minut gdy szanowny Aonung raczył się pojawić. Jeszcze jak ostatni dupek nie przeprosił nas tylko kazał brać się do roboty bo jest umówiony, mówiąc to wskazał na Baniri siedząca na kamieniu.
Widać, że Tsireya z trudem nie skomentowała jego zachowania. Weszliśmy do wody i rozdzieliliśmy się w standardowe grupki. Dzisiaj kontynuowaliśmy nurkowanie i dopracowywaliśmy już do końca jazdę na Ilu.
- A więc nurkowanie... - powiedziałem głupio. Aonung tylko pokiwał głową i popłyną dalej na bardziej głęboką wodę.
- Dobra, nie będę udawał, że mam ochotę tu być. Po prostu zróbmy co mamy zrobić i się rozjed...
- Dlaczego taki jesteś? - wyrwało mi się. Chłopak zmarszczył brwi i popatrzył na mnie.
- Jestem normalny, a jaki mam być? Ale oczywiście twoim zdaniem pewnie zawsze coś będzie nie tak, więc zacznijmy zanim postanowisz sobie pójść - powiedział z wyrzutem.
- Czemu cały czas mi to wspominasz! Tylko poszedłem, a ty zachowujesz się jakbym conajmiej zamordował ci złotą rybkę! - podniosłem ton. Miałem już dość jego zachowania. Może faktycznie nie przemyślałem tego, ale przecież nic się nie stało!
- Nie poszedłeś tylko zostawiłeś mnie, to po pierwsze. A po drugie nie wiesz jak to jest starać sie dla drugiej osoby, pół dnia robiłem ci ten naszyjnik! Starałem się! Urwałem się z imprezy matki narażając się na jej, uwierz, potężny gniew, żeby się z tobą spotkać! A ty tak po prostu zostawiasz mnie tam samego jak totalnego idiotę po daniu mi światełka nadzieji, że jednak coś z tego będzie - wziął głębszy wdech. - Powiedz mi, dlaczego to zrobiłeś? Nie wiem, naszyjnik ci się nie podobał? Zbyt tandetne? Oczekiwałeś czegoś innego? A może to po prostu ja jestem jakiś nie wystarczający?
Patrzyłem tępo na niego analizując jego wypowiedź. I teraz to do mnie dotarło. Dlaczego to zrobiłem? Sam nie wiem, nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Byłem zły? Ale o co tak właściwie. O jakieś szczeniackie zaczepki z jego strony?
- Przepraszam... Sam nie wiem dlaczego. Tu nie chodzi o ciebie, ani o naszyjnik, który nawiasem mówiąc jest cudowny. Po prostu... Chyba chciałem ci pokazać, że nie jestem taki łatwy? Pierwsze te twoje zaczepki, nazywanie mnie księżniczką, a potem dajesz mi naszyjnik i zabierasz do lasu i chyba po prostu nie wiedziałem czego ty oczekujesz - wyjaśniłem. Nie dałem rady spojrzeć mu w oczy. Jak teraz tak o tym myśle, to w sumie nie było jakichś strasznych powodów, żeby odwalić taki cyrk ale to tez nie był powód, żeby się obrażać.
- Chcesz to teraz zrzucić na mnie?
- Nie! Aonung! Wina leży po obu stronach. Ty też nie możesz obwiniać mnie o wszystko. Jakby nie było moim zdaniem zasłużyłeś - zaśmiałem się krótko, co u mojej uciesze zostało trochę odwzajemnione.
- Może ociupinkę jest w tym racji - powiedział po czym szybko zanurkował i wciągnął mnie pod wodę. Wynurzylem się z wściekła miną, stary, wredny Aonung powraca. - Ty też na to zasłużyłeś. Księżniczko.
- Och jak mi tego brakowało - powiedziałem ironicznie.
***
Co z tego, że się pogodziliśmy jak on dalej łazi za tym szmatławcem. No dobra może trochę liczyłem, że wrócimy do częstego przebywania ze sobą, a tu taka checa.Już zdążyłem dwa razy się przekonać, że Baniri to ten typ osoby, który zawsze postawi na swoim choćby nie wiem co. Pierwsze kiedy bezczelnie wtryniła się w naszą lekcje i w połowie zabrała Aonunga pod pretekstem bardzo pilnej pomocy bo przecież ona sobie sama nie poradzi, a drugi raz kiedy mieliśmy iść porobić coś razem w grupie, a ona ubzdurała sobie, że Aonung obiecał jej, że pójdzie z nią popływać. Lecz kiedy Aonung powiedział, że idzie z nami ta zaczęła prawie, że płakać co uważałem za w sumie to bardzo żałosne ale podziałało.
Wiec od dwóch dni zamieniłem z Aonungiem może pare zdań, głównie to przelotne „cześć". Może nie mieliśmy jakiejś niesamowitej relacji wcześniej, ale to zawsze było coś.
Był już dość późny wieczór, mała Tuk poszła już spać, a my jako to „starsze" towarzystwo siedzieliśmy trochę dłużej i w sumie to czekaliśmy na Aonunga i Rotxo ponieważ mieliśmy spędzić trochę czasu wszyscy razem i lepiej się poznać. Jak to ładnie ujęła Tsireya przyjemna, integracyjna rozmowa.
No myśle, że mogła by taka być dopóki nie zobaczyliśmy Aonunga i Rotxo w towarzystwie, o zgrozo, Baniri.
Oczywiście.
- Co ona tu robi? - zapytała Tsireya.
- Przyszła razem z nami, pomogła nam załatwić coś mocniejszego na super spotkanie integracyjne, więc w zamian przygarnęliśmy ją - powiedział Rotxo wymachując dwoma brązowymi butelkami.
- Świetnie - wywróciła oczyma dziewczyna.
Wszyscy usiedliśmy i przez chwile panowała niezręczna cisza.
- To co, może zagramy w prawdę i wyzwanie? Ale każdy ma po dwie szansy na odmowę, jedno na prawdę, drugie na wyzwanie. Ale pierwsze na rozluźnienie wypijemy jedna butelkę, żeby mieć czym kręcić. Co wy na to? - zaproponował Rotxo. Wszyscy pokiwaliśmy zgodnie głowami. Każdy brał łyka butelki i posyłał dalej aż do skończenia.
Pierwszy zakręcił Rotxo twierdząc jako, że on wymyślił tą grę wiec ma prawo zacząć. Wypadło na Tsireye, która wybrała prawdę, oczywiście nie obyło się bez komentarzy.
- Okej, to zacznijmy od razu. Która z obecnych tutaj osób podoba ci się najbardziej? - zapytał. Dziewczyna zarumieniła się lekko próbując ukryć to między włosami.
- Um... Lo'ak, tak myśle - mój brat wpatrywał się w nią jak zaczarowany. A jego uśmiech stawał się coraz większy. Tsireya szybko zakręciła butelka i wypadło na Kiri. Dziewczyna jak przystało na super integracyjne spotkanie zapytała o ulubiony kolor Kiri. Potem wypadł Lo'ak, który wybrał wyzwanie i musiał przebiec się z jednego brzegu wyspy na drugi. Następnie byłem ja i jako wyzwanie musiałem stanąć na rękach ale przez wcześniej wypity trunek nie utrzymałem się za długo. Potem kolejny był Rotxo, który musiał zjeść piasek, a następnie znowu Tsireya, która usiadła Lo'akowi na kolana. Chłopak był w siódmym niebie.
Następnie butelka zatrzymała się poraz pierwszy na Aonungu. Tsireya chwile myślała nad pytaniem.
- Dla kogo był ten naszyjnik, nad którym tak ciężko pracowałeś? - zapytała i słodko się uśmiechnęła. Aonung ma chwile zamilkł i popatrzył w dół.
- Um... Nie chce odpowiadać na to pytanie - odpowiedział cicho ale i tak wszyscy go dokładnie zrozumieliśmy. Dziewczyna była zawiedziona, że brat nie odpowiedział ale ostatecznie wzruszyła tylko ramionami i graliśmy dalej.
Butelka wyładowała na Lo'aku, potem Kiri i Baniri która miała polizać swój łokieć. Potem byłem ja.
- Czy to prawda, że wolisz chłopców? - i oh.... Co kurwa? Aonung jej powiedział? Kurwa, kurwa, kurwa...
- Nie - odpowiedziałem trochę nie pewnie.
- Kłamiesz! - pisnęła dziewczyna.
- Nie kłamie! Poza tym skąd ci to przyszło do głowy?! - zapytałam już lekko zirytowany.
- Nie twoja kolej, nie odpowiem na to, słońce - odpowiedziała i mrugnęła do mnie. Patrzyłem na to z niedowierzaniem. Co tu się odpierdla. Unikałem wzorku wszyskich, na szczęście nikt tego nie skomentował. Baniri zakręciła i wypadł Rotxo. Który miał przelizac się z butelka. Jako, że był już naprawdę wstawiony wyglądało to przekomicznie. Następny był Aonung. Wybrał pytanie.
- Kogo ze wszyskich tu zebranych chciałbyś teraz pocałować? - wzrok Aonunga od razy spoczął na mnie.
Proszę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
#6
NIESPODZINAKOWY TAKI!Piszcie koniecznie czy wam się podoba! Moja wena powili powraca do żywych!
Za wszystkie komentarze i gwiazdki serdecznie dziękuje!
I też myślałam nad tym czy kiedyś nie zrobić Q&A dla bohaterów książki. Koniecznie napiszcie co o tym myślicie!
Buziaczki <3333
CZYTASZ
Princess ~ AonungxNeteyam
FanficKiedy zostajesz zmuszony opuścić rodzinny dom i przenieść się w zupełnie obce miejsce, do na'vi których nie znasz. Ale może to właśnie tam poznasz swojego rycerza na białym koniu. Na początku zawsze jest ciężko. Ale czy to właśnie nie początek jest...