Ze znużeniem oglądał, jak jego przyjaciel wycierał kieliszek, kiedy sam wzdychał ociężale. Opierał delikatnie głowę o swoją dłoń, gdy sam łokieć znajdował się na blacie baru. Obok niego znalazł się bezalkoholowy drink, taki, jaki najbardziej lubił. Słodki, ale nie powodujący, że czuł niemalże mdłości od ilości cukru. Z małą palemką u boku i truskawką, którą nieco wcześniej zjadł, narzekając jednak, że nie była tak słodka, jakby chciał. Ale cóż, nie było lata i owoce wydawały mu się nie być już takie pyszne.
W odpowiedzi otrzymał jedynie prośbę, aby poszedł gdzieś indziej i najlepiej założył w tym miejscu plantację idealnych truskawek.
— Nie sprawisz, że te szkło będzie bardziej czyste. Prędzej w końcu ci wypadnie z ręki i coś potłuczesz — rzucił Louis, układając usta na swojej słomce i pociągając łyk kolorowego napoju.
— A ty nie sprawisz, że nasz cudowny bar zarobi więcej, jeśli będziesz tak siedział z kijem w dupie i mnie męczył, zamiast wyciągać kasę od alf dookoła. Też chcę trochę napiwków, stary, wiesz? Myślisz, że za barem to ile ja ich zdobywam?
— Spierdalaj, nie mam dzisiaj ani siły, ani ochoty — westchnął Louis, mieszając delikatnie kolorowym płynem i kieliszku. — Zresztą zwykle oddaję ci część swoich i wiem doskonale, że sam doliczasz do rachunku jakieś pierdoły i zabierasz różnicę.
Omega o jasnych, zdecydowanie farbowanych włosach spojrzała na niego z irytacją.
— Naprawdę nie masz jakiegoś starego dziada do owinięcia wokół swojego palca na ten wieczór? Już mnie męczysz, a wieczór dopiero się zaczął.
— Jak na razie rozkoszuję się obecnością mojego najlepszego przyjaciela. No i muszę wypić, nie mogę od tak zostawić swojego napitku, w końcu nie jest tani — odpowiedziała omega, odstawiając kieliszek i opierając się nieco wygodniej o wysoki stołek. — Jestem zmęczony po ostatnim bankiecie, nienawidzę takich megalomanów. Jeszcze raz będę zmuszony słuchać o tym, jak ktoś jest cudowną alfą, będąc zwykłym chujem, to przyrzekam, zwymiotuje na te obrzydliwie drogie buty.
— Pamiętaj, możesz zawsze zmienić pracę. Zresztą, ciesz się, że byłeś na jakimś wypadzie dla snobów, tutaj... Kompletna nuda. Nawet Nick nie przychodził mnie wkurwiać.
— I miałbym odmawiać przyjmowania wysokich sum oraz drogich prezentów? Zapomnij. Wolę nie myć uszu przez dwa miesiące, żeby tylko ich nie słyszeć niż nudzić się tutaj.
— Pozwoliłeś rozpuścić się jak dziadowski bicz, Louis — mruknął z rozbawieniem Horan, odkładając szkło i sięgając po kolejne. — Wyżej srasz niż dupę masz, kolego. Zrobisz się stary, brzydki i bez kasy, jak wszystko wydasz. A emerytury za półprostytucję jeszcze chyba nie dają.
— Ja to wszystko inwestuję, gnido! Zobaczysz, jeszcze do mnie przyjdziecie. Ty i twoje miliard kotów.
Chociaż normalnie nie pozwalali sobie na taki ton w swoich rozmowach, kiedy obydwaj byli w pracy, teraz zrobili sobie malutki wyjątek, głównie dlatego, że nie było nikogo przy barze oprócz ich dwójki.
— Z drugiej strony, nie powinienem ci się dziwić, na co spojrzysz, to dostajesz, a nawet nie musisz im obciągać — zaczął mówić dalej Niall, odkładając szklane naczynie i chwytając kolejne. — Całkiem ładne te buty, które udało ci się dostać ostatnim razem.
— Nialler, wiesz, że chętnie oddam ci wszystko, co mam. No... Prawie wszystko.
— Nie kuś mnie, bo wrócisz do wyczyszczonego domu, a ja będę odpoczywał w jakimś finansowym raju, samemu popijając drinka z palemką — zaśmiał się barman, ale chwilę później jego mina stężała, kiedy widział, że ktoś, kto nie był pracownikiem ich lokalu, podchodzi do baru. Na twarzy blondyna pojawił się wyuczony uśmiech i słodki ton głosu, kiedy odpowiadał na kolejne pytania.
CZYTASZ
✓ | The Art of Seduction
FanfictionKlub mienił się światłami, a wraz z nimi mienił się Louis. Louis, który był specjalistą w swojej pracy Zwodził i uwodził, wyciągając wiele pieniędzy od mężczyzn, którzy łaknęli jego uwagi ponad wszystko inne. A on uwielbiał widzieć, jak te bogate al...