09

702 46 2
                                    


Louis był chorobliwie ambitny, tym bardziej, kiedy gra toczyła się o wysoką stawkę. A wydawało się, że chociaż żaden z nich nie nakreślił dokładnie nie zamierzał przegrywać na żadnym polu. Nie był tego nauczony. Paliła się w nim niemalże niezdrowa potrzeba wygranej, szczególnie gdy do walki z nim stawała alfa. I kiedy mówił, że nie interesowało go pole walki, a sama wygrana, to właśnie taka była prawda. Ponieważ teraz nie poddawał się agresywnie napierającemu na niego Harry'emu, kiedy sam próbował przejąć inicjatywę.

Atmosfera zdawała się gęstnieć jeszcze bardziej, o ile było to możliwe. Aury ich drugiej natury przebijały się przez ludzkie bariery, powodując, że nie byli w stanie myśleć racjonalnie.

Przez krótki moment Louis poczuł dłonie zaciskające się gdzieś na jego biodrach, ale ponieważ o wiele bardziej był skupiony na zdominowaniu alfy, finalnie nie zwrócił uwagę na to, że był niemal przyszpilony do miejsca, a może raczej do nóg, na których siedział.

Alfa za to doskonałe mogła poczuć ciągnięcie że włosy. I chociaż te wcale nie były tak szalenie długie, to omega wplotła w nie swoje palce. Pozwalał jednak na to, samemu nie pozostając aż tak biernym, kiedy jego palce podsunęły nieco materiał sukienki, która łatwo się poddawała.

Jednak kiedy te same dłonie sięgnęły niemal już koronkowej bielizny omegi, wydawało się, że na Louisa wylało się wiadro zimnej wody, które sprawiło, że jego rozum wrócił na swoje miejsce.

Oderwał się od Harry'ego, mając jednak wrażenie, jakby od tego wszystkiego kręciło mu się w głowie. Jego dłonie zaraz znalazły się na tych większych, aby powstrzymać alfę przed dalszą eksploracją jego ciała.

— Nie pozwalasz sobie na za dużo? — powiedział ze złością Louis.

— Oczywiście, że nie. Mógłbym powiedzieć to samo o tobie, kiedy próbowałeś zabić mnie swoją buteleczką. Chyba obydwaj mamy problem z granicami, skarbie.

Dłoń gangstera przeniosła się na podróbek omegi, aby złapać go między palce.

— Nie próbowałem cię zabić, co najwyżej mocno poturbować — wypluł Louis, jakby było to oczywiste.

— Och, przepraszam za moje niedopatrzenie. W takim razie muszę wymazać twój mały grzeszek.

— Lepiej przeproś za te ugryzienie. Nie mogę pracować z takim czymś na szyi. Jak to wygląda?

— Mały lisek chytrusek potrzebuje pieniędzy? Ojej.

— Mały lisek chytrusek lubi żyć na poziomie, a unikanie własnych klientów, bo ktoś nie potrafił się powstrzymać jest irytujące — burknął Louis, ale nadal nie zsunął się z nóg alfy. — Wiesz, jak to wygląda? Źle.

— Ja również jestem poraniony — odpowiedział z rozbawieniem Harry. Przeżył już w swoim życiu gorsze rzeczy niż nieco za bardzo zdenerwowana omega. Naprawdę. — Poza tym, zawsze możesz zmienić pracę.

— Ciekawe na jaką? Omegom płacą przecież tak dużo. A co do tego twojego poranienia, nie jesteś przedszkolanką, aby ktokolwiek miał martwić się o takie małe ranki. Co, może mam je pocałować jakbyś był dzieckiem?

— Ależ ja nie mówię nie.

— Nie wolałbyś dać mi spokoju i znaleźć inną omegę do męczenia?

— Inne omegi nie są moją omegą. To dosyć mocno zmienia punkt widzenia, nie sądzisz?

— Nie sądzę. Nie pamiętam, abyś miał jakikolwiek kwit, który sprawia, że jestem twoją własnością.

✓ |  The Art of SeductionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz