Resztę wieczoru spędził w towarzystwie Harry'ego. Nie miał za dużego wyboru, szczególnie wtedy, kiedy okazało się, że alfa znów wynajął go na całą noc. Louis jednak finalnie narzekał mniej niż zwykle. Nie musiał udawać tak słodkiej omegi jak zwykle, co było całkiem przyjemne. Kiedy był złośliwy, brunet wydawał się wcale tego nie zauważać, pozwalając na to Tomlinsonowi.
Nie oznaczało to jednak, że planował od razu wpaść w ramiona Stylesa. Co to to nie. Alfa nadal nie był czymś, czego pragnął Louis. I wiedział, że na szczęście jego leki pozwalały mu na chociaż trochę zdrowego rozsądku. Wiedział, że lepiej było zgodzić się na te całe wielkie uwodzenie na własnych warunkach niż być zmuszonym wobec czegoś, czego by sobie nie życzył.
Nie spędzili jednak całego wieczoru w pokoju Louisa. Pojawili się również i w samym klubie, a niektóre alfy wyglądały na mocno niezadowolone z tego, że uwaga Louisa nie była dla nich dostępna. Tomlinson jednak, cóż... Niespecjalnie mógł narzekać. Harry naprawdę nie ograniczał go, jeżeli chodziło o sposób wypowiedzi i było to całkiem miłe, ale nie na tyle, aby poddał się tym ciepłym, dużym dłoniom czy bezczelnemu uśmiechowi.
Nie spędzili jednak całej nocy razem, choć właśnie to miało być zaplanowane. Chociaż lokal miał być otwarty aż do piątej rany, to Louis poczuł się zmęczony gdzieś w okolicach pierwszej. W końcu co się dziwić, cały czas opracowywał plan pokonania Harry'ego Stylesa, a to kosztowało go nieco wysiłku. Teraz wiedział, że będzie musiał obrać inną taktykę, ale na razie czuł się już zmęczony.
Brunet na szczęście nie był aż tak zły i paskudny, a zresztą ile mógł samemu siedzieć w lokalu, więc zakończył ich wieczór. Omega uznała jednak, że wróci sama, mówiąc jedynie, że nie potrzebuje obstawy złożonej z piesków. Harry zaśmiał się wtedy jedynie, mówiąc coś przelotnie o dodatkowym bezpieczeństwie.
Louis zmarszczył wtedy brwi, zaraz pytając, u jakich gangsterów jego osoba jest już na celowniku za zbytnie spoufalanie się ze Stylesem. Ten odpowiedział, że jedynie na jego, ale szatyn głupi nie był.
— Widzisz i to jest właśnie powód, dla którego nigdy nie chciałem mieć alfy z półświatka. Bo to zawsze się źle skończy. Może gdybyś był na dużo niższym szczeblu, byłbyś nic niewartym pionkiem i interesowałaby się tobą jedynie własna matka... Ale ty aż do śmierci będziesz obarczony największym ryzykiem.
— Louis, nikt jeszcze nie wie nawet, że istniejesz. Zresztą każdy jest obarczony jakimś ryzykiem. Ja po prostu trochę bardziej i jestem tego świadom. A ty? Myślisz, że któregoś dnia nie trafiłby ci się klient, którego byś nie pokonał? Który byłby na tyle szalony, aby cię śledzić, niszcząc twoje życie.
— Znam ryzyko swojego zawodu. Ale znam również twojego. I sądzę, że jest ono nieporównywalne. Myślisz, że jesteś pierwszym gangsterem, który kręci się dookoła mnie? Nie. Może pierwszym o tak wysokim stanowisku. Widzisz mnie drugi raz w życiu i nawet jeśli zgodziłem się na twój plan, nie będę omegą, nad którą zapanujesz.
Harry zmrużył delikatnie oczy na wspomnienie o innych alfach, na szczęście powstrzymując warknięcie.
— Zawsze musisz być taki uparty?
— Od razu uparty. To kim jesteś, nie oznacza od razu, że każdy będzie skakał dookoła ciebie i robił jak każesz.
— Naprawdę jesteś czymś więcej, Louis.
— Nie jestem. Po prostu społeczeństwo sprawiło, że omegi są brane za debili. A ja nie zamierzam się poddawać ani nikomu, ani niczemu. Przeznaczona mi alfa nie będzie wyjątkiem.
CZYTASZ
✓ | The Art of Seduction
أدب الهواةKlub mienił się światłami, a wraz z nimi mienił się Louis. Louis, który był specjalistą w swojej pracy Zwodził i uwodził, wyciągając wiele pieniędzy od mężczyzn, którzy łaknęli jego uwagi ponad wszystko inne. A on uwielbiał widzieć, jak te bogate al...