12

683 42 1
                                    

Kiedy Harry zaprowadził go do czarnego, luksusowego samochodu, Louis miał wrażenie, że nadal nie wiedział, co się tak faktycznie stało. Kiedy siedział na tyle, wpatrywał się w swoje kolana, próbując uporządkować wszystko w swojej głowie, ale każda kolejna chwila sprawiała, że miał w niej coraz większy mętlik.

I wydawało się, że wiedza, że Taylor nadal żył, wcale mu nie pomagała. Ba, sprawiała jedynie, że czuł jeszcze więcej nerwów. Nie wiedział, co planował dalej Harry, ale Louis naprawdę wolał nie obudzić się jednego dnia z masą policjantów dookoła łóżka. Bo niezależnie od tego, jaki będzie następny krok Stylesa, wszystko miało zakończyć się z tym, że w końcu powiążą go coraz mocniej z detektywem. W końcu na pewno nie był to plan jednej osoby, tym bardziej, że ten wspominał coś o śledztwie. Jasne, jeżeli w odpowiedni sposób pozbędą się zwłok, to nie będzie mowy o tym, aby w jakikolwiek sposób powiązać Harry'ego z morderstwem.

Miał wrażenie, jakby już nie chodziło o samą brutalność. Po pierwszym szoku jakoś udało mu się opanować. Nadal nieco drżał ale wszystkie te nerwy działały na niego z ogromną siłą.

Ale Louisowi nadal coś w tym wszystkim nie pasowało. Jedno jednak było pewne. Jego strach bardzo szybko zamienił się w złość. A ta sama złość w bezsilność. Prócz ucieczki naprawdę chciał schować się pod kołdrą, może mogąc się do kogoś przytulić i po prostu spróbować zasnąć.

Nie miał jednak za wiele czasu do namysłu, kiedy Harry wrócił z jego rzeczami do samochodu. Louis jednak nadal siedział w swojej sukience, a na to zdecydowanie nie miał ochoty. Nie wiedział, czy miał chęć na cokolwiek innego, prócz spakowanie kilku rzeczy i wyjazd. Wiedział, że miał w tym momencie mimo wszystko związane ręce. Jeżeli od tak nagle zniknie, wtedy na pewno powiążą go ze zniknięciem albo śmiercią detektywa, a nie spodziewał się, aby jego sprawa zakończyła się w jakikolwiek inny sposób.

Wszystko sprowadzało się do jednego. Był w zajebistym gównie, z którego ni jak miał się wyplątać.

Zakrył się nieco mocniej czarnym materiałem płaszcza, a jego głowa zwrócona była w stronę szyby. Nie zamierzał wpatrywać się w alfę.

— Wiesz, gdzie jechać — powiedział Harry, zwracając się do kierowcy, który zaraz odjechał. A Louis wpatrywał się w nocne ulice Londynu. Droga była zdecydowanie dłuższa i zastanawiał się, czy brunet specjalnie jej nie wybrał.

Chociaż on nic nie wiedział i teraz wydawało się to w niego uderzyć z podwójną siłą.

— Spojrzysz w końcu na mnie?

— Nie mam takiego zamiaru, Harry — odpowiedział szatyn, próbując jeszcze bardziej wykręcić swoje ciało tak, aby być odwróconym niemal plecami do alfy. Jako jedyny w samochodzie miał zapięte pasy, więc to wcale nie była taka prosta sprawa. — Musiałeś go kurwa postrzelić? Mam w chuju ciebie i to czy wylądujesz w pierdlu, ale dzięki tobie teraz też będę podejrzany. Nie mogłeś poczekać, aż nie wiem, wyjdę albo on sobie pójdzie? Nie, oczywiście, że nie. Wielka alfa musiała pokazać, jaka jest silna.

— Detektyw Taylor nie będzie już niczyim zmartwieniem — powiedział ze spokojem Styles, przeglądając coś na swoim telefonie. Musiał w końcu przez to wszystko przearanżować kilka spraw, ale nie było to nic, co byłoby dla niego w tym momencie ważne. — Żeby wcześniej był czyimkolwiek.

— Nadal jest moim, jakbyś jeszcze nie zauważył. Bo zniknie czy nie, ale rozmawiał ze mną i jeżeli ktokolwiek o tym wie, mam przesrane. A teraz zawieź mnie w końcu do mojego domu, a nie na wycieczkę krajoznawczą po mieście... Poczekaj, ty go znasz?

— Musisz się uspokoić. I, tak, znam, kręci się od jakiegoś czasu za mną jak gówno w przerębli, ale jest pomniejszym gliną, który robi to w czasie prywatnym, aby zyskać w oczach swoich przełożonych. Większość osób na jego stanowisku nie pcha się tam, gdzie go nie chcą, bo mają rodziny i chcą przeżyć. Nikt nawet nie wiedział, że zajmował się czymś takim, ale dla bezpieczeństwa mieliśmy go na oku. Szukał, węszył, chował wszystko w domu, licząc, że znajdzie coś ekstra, co będzie mógł pokazać. Właśnie dlatego się nie martwię i ty również nie powinieneś. Straszył cię śledztwem, żebyś sypnął jakąkolwiek informację, wiesz jak to działa. Niektóre omegi mogą się przestraszyć.

✓ |  The Art of SeductionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz