Tego samego wieczoru pojawili się u niego Niall i Nick. Na szczęście obydwaj mieli wolne, więc nie było problemu, aby zjawili się w jego mieszkaniu razem z alkoholem i jakimiś przekąskami, nawet jeśli Louis miał ich czym ugościć. W końcu był omegą. I chociaż nie nazwałby się tradycjonalistą, to uważał, że zawsze było warto mieć w szafce czy dwóch coś, co możnaby było położyć na stół. Tak po prostu. Lubił dbać o swoich gości, o ile byli zaproszeni, nie tak jak Styles.
— Wsadźcie je do lodówki, a ja powyciągam miski na czipsy — rzucił szatyn, chcąc już iść do kuchni, aby powyciągać odpowiednie naczynia z szafek.
— Daruj se miski, co będziemy je brudzić? Przecież można z paczki zjeść i po kłopocie — odpowiedział Niall, idąc do kuchni z napojami, ale przystanął, kiedy zobaczył całkiem sporo toreb z luksusowych marek. Louis uznał, że je wyrzuci, bo po co miał trzymać je wszystkie? — Stary, obrabowałeś bank i byłeś na zakupach bez nas?
Tomlinson, ale i Grimshaw, zjawili się w kuchni, a ten pierwszy przewrócił jedynie oczami.
— Chciałbym. Ale to prezenty od Stylesa. Jego piesek przyniósł mi je dzisiaj, więc co miałem zrobić? Wyrzucić? No dajcie sobie spokój, nie będę marnował okazji.
Horan aż zagwizdał, bo domyślał się, ile alfa musiała wydać na jego przyjaciela. A on głupi nie był i orientował się w cenach. W końcu czasami Louis oglądał te swoje pisemka przed pracą.
— Czyli co, zgodziłeś się na to, żeby zostać jego omegą? — zapytał Niall, odwracając się, aby spojrzeć się na przyjaciela. Naprawdę był ciekawy, co się stało, kiedy ten wczoraj zniknął tak nagle, nawet jeśli Grimshaw mówił mu, że wszystko było w porządku.
— Nie? Po prostu doszło wczoraj do... Małego konfliktu interesów, zdenerwowałem się, powiedziałem mu, co chciałem. Wiecie, jak jest. A to jego forma poprawienia mi humoru.
— Mówisz o tym na tyle? To tyś to widział? — zapytał Nick, nie kłopocząc się i wyciągając dla siebie colę z lodówki. — Ładnie po nim posprzątali, a ile kasy zostawili, nie, Horan?
— Jak raz, normalnie to takie skąpiradła, a ja nawet się do nich uśmiecham. Mogliby tak zawsze sypać funtami — zgodził się barman, również grzebiąc w lodówce przyjaciela. Ich trójka, niezależnie u kogo była, zawsze czuła się jak u siebie. — I jak się czujesz?
— E, no bywało lepiej — odpowiedział Louis, opowiadając im wszystko ze szczegółami. Wiedział, że nie ma co ukrywać przed najlepszymi kumplami. Nie żeby miał specjalnie co opowiadać, bo zajęło mu to może raptem minutę albo dwie.
— I co z tym wszystkim zrobisz? — zapytał Niall, martwiąc się o swojego przyjaciela.
— Niby zapowiedział, że wszystko już jest wyciszone, utajnione i nikt nic nie wie, ale siedzę jak na szpilkach, że jednak wpadną tutaj gliny. Wiecie, no skoro on się nie martwi, a ja byłem jedynie świadkiem? Cholera wie, muszę to sobie wszystko w głowie poukładać. A ty dawaj kasę za colę do słoika, chamie ty. Swoją sobie mogłeś przynieść. Zresztą to przez ciebie teraz on się za mną ugania, bo mnie z nim ustawiłeś, więc płać podwójnie.
— Nie przesadzaj, masz kupę kasy i rottweilera, który ci w pysku przyniesie nową zgrzewkę — mruknął Grimshaw, otwierając puszkę i nie przejmując się złośliwościami omegi. Żeby je pierwszy raz słyszał. — Ale serio, który głupi nakupowałby ci tyle szmat, bo tak? Proszę cię, jakbyś chciał, to owinąłbyś go sobie wokół małego palca.
— Nie prosiłem cię o zdanie, więc mów do ręki. Ryby i Grimshawy głosu nie mają.
— Będziesz gadał inaczej, jak moi skopią tyłki tym twoim fujarom.
— O ty, odszczekaj to — zagroził Tomlinson. Nikt, absolutnie nikt nie będzie obrażał jego ulubionej drużyny. Nie ma mowy. Zawsze kłócił się o to z Nickiem, zaś Niall kibicował wszystkim, oczekując dobrej, czystej gry.
— Hau hau — rzucił alfa, nie próbując nawet udawać psa i ze śmiechem idąc w stronę salonu.
W końcu ich trójka rozwaliła się w salonie, chociaż Horan uznał, że zanim wszystko się zacznie, to chętnie poogląda, co takiego nakupował dla szatyna Styles. Louis machnął jedynie dłonią, mówiąc, że wszystko leży jeszcze na łóżku, bo musiał na spokojnie pomyśleć, co miał gdzie dać.
Grimshaw też spojrzał raz czy dwa, kiedy Niall pojawiał się, mówiąc coś podekscytowanym głosem, wspominając o zawrotnych cenach. Louis może spojrzał, ile dokładnie co kosztowało, jednak on nie przejmował się tym aż tak mocno jak jego przyjaciel.
— No i? Stać go, to nie tak, że harował za trzech, żeby zrobić mi przyjemność — burknął Tomlinson, sięgając po solonego czipsa. — No co się tak gapicie na mnie? Muszę myśleć przyszłościowo, więc jeżeli ma w planach kupować mi to na co mam ochotę, to ja nie będę mówił nie. Może to sprzedam za jakiś czas i będę miał więcej kasy.
— Ta kasa ci prędzej gdzieś w tym domu zapleśnieje niż ją wydasz — rzucił Nick, samemu sięgając po ziemniaczaną przekąskę.
— Zbieram na nowe życie na Karaibach, mówiłem to już. I nie zaproszę cię tam na wakacje, bo mnie dzisiaj chyba próbujesz wkurwić.
— Sam przyjadę i spakuję Horana do walizki. Też mnie stać, mądralo.
— Spierdalaj, sam się pakuj do walizki, bo ja biorę miejsce przy oknie — odpowiedział od razu Niall. — Cholera, to nowa kolekcja? Wiesz, stary, jak ty go nie chcesz, to może mnie z nim zapoznasz, co?
— Nie? Znajdź sobie własnego szefa półświatka. Ten już ma studnię bez dna do wrzucania do niej kasy i jestem nią ja.
— Robisz się zazdrosny?
— Nie robię, co ty sobie niby wyobrażasz. Nie mam z tym człowiekiem nic wspólnego — rzucił Louis, unosząc głowę, jakby próbował pokazać swoją wielkość i dumę. — Specjalnie zaznaczyłem mu, co chcę. Byłem pewien, że chociaż zapamięta, ale nie. Co za człowiek, jeszcze mi zajebał gazetkę, której nawet nie skończyłem.
W końcu jednak skończyli ekscytować się wszelakimi strojami, kiedy zaczął się mecz. Szybko wpadli w swoje nastoje, wykłócając się o wynik, krzycząc na piłkarzy i otwierając kolejne piwa. Louis poczuł się o wiele lepiej w towarzystwie przyjaciół i naprawdę cieszył się, że miał z kim porozmawiać o tym wszystkim. Inaczej naprawdę zeżarłyby go nerwy, a to chyba było ostatnie, czego by chciał.
Jakoś wszystko szło mu łatwiej, kiedy miał jeszcze dwa kolejne głosy obok siebie, które również mogły doradzić mu w każdej sprawie. Niall zdecydowanie był za tym, aby Louis pokręcił się obok alfy, kiedy wszystko na pewno ucichnie, Nick zaś kazał mu uważać. Jasne, omega wiedziała, że Grimshaw miał rację i obiecał, że nie zrobi nic głupiego.
A przynajmniej zamierzał nie zrobić nic głupiego.
I mimo wszystko Louis wiedział, że w świecie, w którym żył Harry, popełnienie głupoty było o wiele prostsze niż mogłoby się wydawać.
Na razie jednak zamierzał skupić się na miłych zakupach, na które alfa miał go kolejnego dnia zabrać.
Bo w końcu na nich będzie mógł zacząć realizować swój najgenialniejszy i najwspanialszy plan.
CZYTASZ
✓ | The Art of Seduction
FanfictionKlub mienił się światłami, a wraz z nimi mienił się Louis. Louis, który był specjalistą w swojej pracy Zwodził i uwodził, wyciągając wiele pieniędzy od mężczyzn, którzy łaknęli jego uwagi ponad wszystko inne. A on uwielbiał widzieć, jak te bogate al...