19

652 38 10
                                    

Louis spodziewał się każdego miejsca, do którego byłby w stanie zabrać go Harry. Naprawdę każdego. Jakiegoś podejrzanego burdelu, strzelnicy czy cholera wiedziała jeszcze gdzie. Jednak jedyne co usłyszał to, żeby ubrał się w coś może nie formalnego, ale aby nie było dresowymi spodniami. Tomlinson zmarszczył brwi, już chcąc specjalnie ubrać się wygodniej, aby zagrać na nerwach bruneta, ale kiedy usłyszał, że dookoła będzie sporo osób, odpuścił. Musiał przecież przyćmić wszystkich innych swoim doskonałym wyglądem. I może było to nieco paskudne z jego strony, ale on się tym nie przejmował.

Omega była również nieco ciekawa, co takiego tym razem wymyślił sobie Styles, jednak nie był tym typem, który zamierzał pytać co pięć minut jak pięcioletnie dziecko. Skrycie oczywiście liczył na masaż i na drogą biżuterię, ale nie mógł być aż tak zachłanny, więc finalnie pozostawił to w strefie swoich marzeń, kiedy szedł w stronę swojej sterty idealnie powieszonych ubrań.

Wybrał odpowiedni strój, co wcale nie było takie proste, kiedy miał tak mało wskazówek. Jednak mu się udało. Przez moment co prawda rozważał to, aby zapytać się Harry'ego o zdanie, ale odpuścił, każąc mu czekać w salonie. Alfa siedział grzecznie, przeglądając jedną z gazet, co zdziwiło omegę. Był pewien, że brunet będzie buszował po jego domu albo spróbuje mu przeszkadzać. Nie zamierzał jednak chwalić dnia przed zachodem słońca.

— Louis, nie chcę cię popędzać, ale powinniśmy być tam o osiemnastej. Nie lubię się spóźniać.

— Louis, powinniśmy być tam o osiemnastej. Co on ma zegarek w dupie? — burknął cicho Tomlinson, chcąc poprzedrzeźniać swojego gościa. Ten jednak nie miał prawa tego słyszeć, ponieważ omega siedziała w łazience, poprawiając swoje włosy. Osiemnasta czy nie, musiał wyglądać doskonale.

Jeżeli to miało być jakieś ważne miejsce, to przecież nie mógł pokazać się w nieodpowiedniej wersji. I nawet jeśli uważał, że sam takiej niekoniecznie idealnej strony siebie nie posiadał, to wiedział, że inni mogli uważać inaczej. Zresztą lubił się stroić, kiedy miał ku temu okazję. I być może omega w nim oczekiwała na kilka słodkich komplementów ze strony Stylesa. Jednak gdyby życie było kreskówką, prawdopodobnie teraz można by było widzieć w głowie Louisa animację, jak on sam skacze po wilku, który miał reprezentować jego drugą naturę. Nie ma, nie da dojść tej drugiej stronie do głosu.

W końcu jednak wyszedł, a zegarek w jego telefonie wskazywał niemalże trzydzieści minut po siedemnastej. Nie rozumiał też, dlaczego Harry aż tak mocno się pieklił. Mieli przecież jeszcze tyle czasu, a ten raczej nie próbował porwać go i wywieźć za granicę, żeby musieli się aż tak śpieszyć.

Wszedł na moment do jednego z pomieszczeń, które służyło mu za garderobę, wyciągając jeszcze odpowiedni płaszcz oraz buty. Nie mógł nawet odgadnąć, w jakie miejsce mieli się wybrać, ponieważ strój Stylesa nie odbiegał za bardzo od tych, w których Louis widział go w klubie.

Gdy wszedł do salony, było wpół do. Nie żeby specjalnie się tym przejmował.

— Gotowy? — zapytał Harry, kiedy dostrzegł omegę w salonie. Musiał przyznać, że za każdym jednym razem widok Louisa był bardziej niż przyjemny dla jego oka. I chociaż jego zmysły szalały, kiedy przypominał sobie wszystkie te sukienki na kształtnym ciele, tak musiał przyznać, że w nieco bardziej codziennym wydaniu było coś urzekającego.

— Tak — odpowiedział Tomlinson, wpatrując się w alfę. — Nie powiesz mi, że ładnie wyglądam, skoro to randka?

— Przecież ty zawsze ładnie wyglądasz, nie muszę karmić twojego ego.

— I po co ja cię wpuszczałem.

— Ponieważ skrycie bardzo mnie lubisz — zaśmiał się brunet, pomagając omedze ubrać płaszcz i poprawiając po chwili materiał na szczupłych ramionach.

✓ |  The Art of SeductionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz