20

709 39 1
                                    

Louis pluł sobie w brodę, ale musiał przyznać, że polubił te leniwe życie, które zapewniał mu Harry. Jeśli padał deszcz, zawsze czekał na niego kierowca. Jeśli dzień wcześniej narzekał alfie w klubie, że coś go bolało albo miał na coś ochotę, to kolejnego miał zapewnioną wizytę w najlepszym spa albo dostawał dokładnie to, czego chciał.

Oczywiście wiedział, że to było kompletnie złe, że zgadzał się na coś takiego. Że dawał się podpuścić. Ale jakoś nie potrafił sobie odmówić, kiedy dzień był brzydki albo on nie miał nastroju. W końcu jeszcze nigdy wcześniej nie miał wszystkiego na jedno żądanie, kiedy w zamian nie musiał robić kompletnie nic.

Wiedział, że musiał to wszystko uciąć, ale każdego kolejnego dnia stawało się to coraz trudniejsze.

Również brała go cholera, że Styles chyba nie wydawał się być takim debilem i nigdy nie mówił przy nim o czymkolwiek, co miałoby związek z jego pracą, przynajmniej nie z tą nieco mniej legalną. Louis, chociaż był za to całkiem wdzięczny, to również się przez to jedynie mocniej denerwował. Jeżeli Harry siedział cicho, to jego baza materiałów, które mógł potencjalnie w przyszłości wykorzystać, kurczyła się w zastraszającym tempie. Nie mógł sam o nic wypytać, byłoby to zbyt podejrzane, dlatego siedział cicho, jedynie się denerwując.

Problem polegał także z tym, co miał zrobić Paynem. Jeżeli sytuacja byłaby krytyczna, musiałby wsypać również i go. Nie chciał robić tego Zaynowi, ale niestety prokurator współpracujący z mafią będzie cudowną pożywką dla śledczych i omega o tym doskonale wiedziała. Drażniła go ta cała sytuacja, w której się znalazł. Że z jednej strony podobała mu się uwaga, którą otrzymywał od Harry'ego, lubił jego pocałunki i to, jak go traktował. Z drugiej jednak strony wiedział, że nie mógł dla tego przepaść, ponieważ było to zbyt niebezpieczne dla niego samego.

I to nie tak, że był zakochany. Dobre sobie, doskonale wiedział, że byłaby to zdecydowana przesada. Ale miał świadomość tego, że jeżeli to wszystko, ta cała ich dziwna maskarada nadal ciągnęłaby się w ten sposób, to mógłby mieć problem. I to nie taki drobny problem.

Nie zakochiwał się łatwo. Widział za wiele w życiu, żeby móc od tak oddawać komuś swoje serce, a zresztą nie sądził nawet, że trafi kiedykolwiek na alfę, która byłaby jego. Oczywiście wszystko musiało się ułożyć wbrew jego planom, ale nie mógł już nic zmienić. Jedynie uciec gdzieś na koniec świata, ale mimo wszystko lubił mieszkać w Anglii.

Wszystko w nim walczyło ze sobą. Kiedy czasami leżał w łóżku i nie mógł zasnąć, zastanawiał się nad tym wszystkim. Co by było, gdyby spotkał Stylesa przypadkiem, w zupełnie innych okolicznościach. Gdzieś na ulicy albo chociażby w galerii Zayna? Gdyby nie znał prawdy na jego temat? Ba, może nawet gdyby nie Nick, to nie wiedziałby o wszystkim od razu. Bo w końcu na pierwszy rzut oka brunet nie wyglądał jak wróg publiczny numer jeden. Był doskonale ubrany, grzeczny i czarujący. Prędzej jak ktoś, kto chodzi po domach, wciskając ludziom kolejne, niepotrzebne im garnki albo zaprasza do sekty.

Harry nie wydawał mu się być przesadnie brutalną osobą, ale szatyn domyślał się, że to była tylko fasada i pewnie on sam potrafił wyrządzić dużą krzywdę. Przy Louisie jednak nigdy nie popchnął się dalej niż do morderstwa detektywa, o którym omega coraz częściej zapominała.

Wydawało mu się to przerażające, jak przeszedł finalnie z czymś takim do codzienności. Jak pozwalał całować się delikatnie na dobranoc, gdy w niektóre dni Harry osobiście pilnował, aby szatyn dotarł bezpiecznie do domu. Zawsze wtedy czuł dodatkowo tą dużą dłoń na swoim policzku, gdy długie palce gładziły miękką skórę w tym miejscu. Dłoń, która splamiona była krwią.

Siedział teraz przed Niallem i Nickiem. Do otwarcia lokalu była nieco ponad godzina, ale Louis musiał się komuś wyżalić. Chciał usłyszeć jakąś radę czy dwie, bo wiedział, że jeszcze kilka dni i naprawdę oszaleje.

✓ |  The Art of SeductionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz