22

622 31 2
                                    

To była dziwna noc.

I to była myśl, z którą obudził się Louis. Chociaż równie wielką prawdą było to, że to była bardzo, ale to bardzo dziwna noc. Wiele rzeczy wydawało się ulec zmianie, której nie był w stanie przewidzieć, jednak musiał zacząć żyć ze swoimi wyborami.

Jednak ponieważ omega dopiero zaczęła się rozbudzać, wątpliwości moralne jeszcze w nią nie uderzyły. Louis wiedział, że to będzie miało miejsce gdzieś koło pory śniadaniowej. Albo kiedy będzie mył twarz. Jedno z dwóch, bo jeszcze nie był pewien. Na szczęście pomyślał o szybciej kąpieli w nocy, więc teraz nie musiał się nią przejmować.

Na razie mierzył się z zupełnie innym problemem. Od dobrych pięciu minut próbował się podnieść, choć wcale nie było to proste, gdy druga osoba wcale tego nie ułatwiała. Ba, szatyn był pewien, że te cielsko obok niego specjalnie blokowało mu jakąkolwiek możliwość ruchu.

Louis potarł oczy, mrugając kilkukrotnie i ziewając cicho i w końcu spojrzał na swojego gościa. Harry spał obok niego, chociaż bardziej odpowiednie byłoby powiedzieć, że alfa spał niemal przyklejony do jego pleców. Nie wiedział, jak to się stało, że skończyli w tym miejscu razem, nawet jeśli nie doszło między nimi do niczego. Chyba jego omega potrzebowała po prostu tej samej bliskości co kiedyś, a tym bardziej teraz, kiedy Louis zgodził się nieco większą zażyłość z brunetem. Jednak szybko przyszedł do niego kac moralny i zaczął zastanawiać się, co mu odbiło, że się zgodził.

Spojrzał znów na śpiącego spokojnie gangstera, zastanawiając się ponownie, czy jego wybory były słuszne. Może nie powinien działać pod wpływem chwili tak jak wczoraj, ale wiedział, że już nie mógł się wycofać. Przekroczył linię, która znikała zaraz po przejściu na drugą stronę.

Może gdyby dał sobie więcej czasu na zastanowienie. Gdyby miał więcej czasu na to, aby rozważyć słowa przyjaciół i dopiero później wprowadzić je w życie. Ale Louis chociaż często myślący o kilka kroków do przodu, tak w sferze swoich uczuć czy znajomości zawsze podejmował pochopne decyzje. I to wydawała się być jedna z takich. Podobnie jedną z nich było burzliwe zakończenie relacji z rodziną. Jasne, tęsknił za nimi, ale z roku na rok wydawało się, że bolało go to wszystko coraz mniej. Teraz rzadko o nich myślał. Jedynie w kilku przypadkach takich jak ten, kiedy siedział — tudzież leżał — i zastanawiał się nad tym wszystkim. Że co działoby się, gdyby jednak został w Doncaster, próbując utemperować swój charakter, aby być dobrą omegą dla rodziny.

W końcu jednak uznał, że musiał zmierzyć się z tym, co sam postanowił. Wydawało się, że gdyby nie leki, to byłby w czasie swojej gorączki, co tłumaczyłoby jego nerwowość i problem z poskładaniem myśli do kupy. Wyjaśniałoby to również dziwną przylepność alfy, który wydawał się zaciskać ramię dookoła niego tym mocniej, im bardziej wiercił się Louis.

— Harry... — spróbował spokojnie Tomlinson, gładząc jedynie delikatnie wytatuowaną rękę. Kiedy to jednak nie przynosiło skutku, jakoś się odwrócił, aby móc lekko potrząsnąć alfą. Nie wiedział, na ile mógł sobie pozwolić, aby nie czuć pistoletu przy swojej głowie. Nie wiedział, czy Styles miał jakiekolwiek omegi na dłużej i czy był przyzwyczajony do spania z kimkolwiek. — Harry?

Brunet jednak wydawał się spać jak kamień. To było dziwne, ponieważ Louis wiercił się już jakiś czas, a teraz nawet zaczął go szturchać, żeby tylko się obudził. I omega szybko zrozumiał, że wydawał się było kluczem, ponieważ Harry zdecydowanie udawał. Zmrużył oczy, nie zamierzając bawić się w żadne buziaki na dzień dobry, na co ten pewnie liczył. Wykorzystał całą swoją siłę, ponieważ to, że był omegą nie oznaczało, że był chucherkiem, i zaczął spychać swojego gościa z łóżka.

✓ |  The Art of SeductionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz