24

610 36 1
                                    


Atmosfera była miła, jedzenie dobre, a noc również całkiem niezła, kiedy zasypiał wtulony w ciepłe ciało, gdy wcześniej wypili razem resztę wina, a ich dotyk stał się nieco mniej dyskretny, gdy kilka razy Louis poczuł dłoń na swoim pośladku, choć po kilku minutach zwykle zrzucał ją za swojego ciała. Tej nocy skończył może i z kilkoma malinkami na swoich ramionach, ale niespecjalnie mu to przeszkadzało. Jeszcze kilka tygodni wcześniej byłoby zupełnie inaczej w tej kwestii. Co prawda na nic więcej nie pozwolił, ale finalnie i tak było miło.

Jednak nawet alkohol niekoniecznie potrafił wymazać z jego głowy natrętnych myśli. Ale w połączeniu z drobnymi pocałunkami, ciepłymi ramionami i dłońmi, gladzącymi jego skórę, miało to już zdecydowanie lepszy efekt, przynajmniej na krótki moment. Miało to również całkiem niezły elekt uboczny w postaci tego, że Louis czuł wyrzuty sumienia, nawet jeśli próbował sobie to tłumaczyć tym, że przecież chodziło o jego przyszłość.

W jego życiu jednak nic nie mogło być proste, więc dlatego teraz mierzył się z tymi problemami.

Oczywiście nawet jego sen musiał przysparzać mu kłopoty, ponieważ ze wszystkich możliwych scenariuszy, w jego głowie, bo czemu by nie, postanowiły pojawiać się obrazki dokładnie takie, jakich się bał. Że Harry dusi właśnie go, a on nie potrafi się obronić albo że pistolet jednak był naładowany i odbezpieczony, a huk wystrzału dudnił mu w uszach.

A kiedy zerwał się z krzykiem, oddychając ciężko, nie wiedział, co się dzieje. Miał wrażenie, jakby kręciło mu się w głowie, a mu samemu brakowało powietrza. Tym bardziej, kiedy czuł, jak ktoś przytula go do siebie. Nieco uspokoił się, zdając sobie sprawę z tego, że był to nikt inny jak Harry.

— Cholera, nigdy więcej alkoholu — jęknął Tomlinson, mając wrażenie, że procenty jedynie bardziej spotęgowały jego stres. Potrzebował chwili, aby się uspokoić.

— Co ci się śniło, że aż tak się zerwałeś?

— Jakieś dziwne rzeczy. Czasami tak mam, kiedy wypiję i wszystko zaczyna mi się w głowie mieszać.

Kłamstwo może nie było najlepszą opcją, na jaką mógł się zdecydować, ale powiedzenie prawdy w jego głowie brzmiało jak najbardziej tragiczny pomysł.

Wyglądało jednak na to, że alfa mu uwierzył. W końcu nie miał przecież powodu, aby tego nie robić. Louis poczuł muśnięcie w okolicach swojej skroni i chociaż może powinien poczuć się nieco lepiej, to wyrzuty sumienia niwelowały to uczucie kompletnie.

— Może przyniosę ci coś do picia?

— Jeśli możesz.

Kiedy Louis poczuł, jak drugie ciało opuszczało łóżko, opadł na swoją poduszkę, wzdychając ciężko. Jeżeli tak będą wyglądać jego najbliższe tygodnie, szaleństwo było dla niego murowane i wcale nie żartował.

Nie chciał mieć koszmarów z Harrym w roli głównej, ale to wszystko go przerastało. Nie miał nikogo, z kim mógłby porozmawiać. Kto może znałby jego problemy z własnego doświadczenia.

Nie miał jednak za wiele czasu, aby myśleć nad tym wszystkim, ponieważ do pokoju wrócił Harry, podając mu zaraz zimny napój. Szatyn szybko pociągnął kilka łyków, wmawiając sobie, że dzięki temu naprawdę mu lepiej.

Bez słowa wcisnął się tak, aby oprzeć się plecami o klatkę piersiową alfy, próbując schować się przed całym światem, a szczególnie przed swoją własną głową.

— Przepraszam, że tak cię obudziłem — mruknął Louis, układając głowę na jego ramieniu. Nie lubił w sobie tego, że nie potrafił trzymać się własnych zasad. Miał w końcu trzymać alfę na dystans, a szukać bezpieczeństwa w jego ramionach.

✓ |  The Art of SeductionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz