*tydzień później*
Jedzenie, praca, kąpiel, spanie.
Tak wyglądał mój cały tydzień spędzony w Alexandrii. Od tamtego momentu próbowałam unikać Carla jak tylko to możliwe.
-Ama! - usłyszałam donośny głosik dziewcynki, która się właśnie ze mną bawiła.
-Chwilke Judith, tylko to skończe. - kończyłam właśnie raport dotyczący pożywienia, musiałam się jakoś im tutaj przydać, skoro nie mogłam wrócić do królestwa. Gdy już skończyłam, zamknęłam notes i rzuciłam go na stolik po czym od razu podeszłam do małej. Po chwili zabawy, dziewczynka powiedziała że bardzo by chciała mieć fryzurę jak jej lalka. Bez chwili namysłu usadowiłam Judith na swoich kolanach i zaczęłam pleść jej dwa warkocze. Byłam w trakcie robienia drugiego,
gdy nagle przez drwi wszedł nie kto inny jak Carl Grimes.
To był jedyny powód, dla którego nie lubiłam zajmować się małą Judith. I był nim właśnie on. Chłopak podszedł do dziewczynki i poczochrał ją po głowie, przez co byłam zmuszona spojrzeć na chłopaka i rzucić w jego strone wrogie spojrzenie.
-Zepsułeś właśnie moją prace.- powiedziałam, wciąż patrząć na niego wrogo, na co ten tylko zaśmiał się pod nosem i pocałował Judith w czoło, nie odrywając przy tym wzroku ode mnie. Gdy wchodził po schodach, zasłoniłam dziewczynce uszy i krzyknęłam.-Pierdol się Grimes! - Szczerze nie cierpiałam tego chłopaka, jednak stosunek jego do judith to było coś pięknego.
-Z tobą? - odkrzyknął, ledwo słyszalnie ale jednak. Skrzywiłam się na odpowiedź chłopaka.
-Chciałbyś! - myśłałam że zakończe naszą rozmowe tym słowem, jednak Carl chciał inaczej.
-Nawet nie wiesz jak
bardzo! - Przewróciłam na to tylko oczami i puściłam uszy małej. Wróciłam do robienia warkoczów.Zadziwiające było to jak chłopak szybko zapomniał, albo miał to kompletnie gdzieś? Ja bym nie miała, gdyby jakaś laska rzuciła się na mnie z pięściami.
*****
Wracałam właśnie z warsztatu, oczywiście byłam tam sama. Mało ludzi było dniami w alexandrii, od paru dni zajmowali się planem odciągania stada, które było coraz bliżej. Przemierzałam wzdłuż identycznych domków, to miejsce wydawało się idealne, oaza bezpieczeństwa. Podczas mojej przechadzki widziałam może z trzy osoby to i tak dużo.
-POMOCY! - doszedł mnie stłumiony krzyk jakiejś kobiety, szybko rozejrzałam się do okoła próbując ustalić skąd dochodzi wołanie.
-kurwa, szwędacze się
dostały?! - pomyslałam, jednak ta myśl była nierealna, Rick i reszta pilnowali stada a na warcie wciąż stali ludzie.-Coś jest nie tak.- cicho westchnęłam.
Zaczęłam biec w strone głośnych odgłosów, wołania ustały. Stałam właśnie obok małego parku w samym środku osady gdzie leżały dwa ciała, nieprzyjemny dreszcz przeszedł przeze mnie.
Ktoś morduje naszych.
Szybkim krokiem podeszłam do jednego z ciał by zobaczyć kto to jest i określić w jakim jest stanie. Był to starszy pan, który tutaj mieszkał przed apokalipsą. Miał wbity sztylet w tchawice i cierpiał, szybkim ruchem wyjełam go z szyji i wbiłam w czaszkę, aby się nie przemienił. Położyłam dwa palce na jego powiekach i powoli je zamknęłam.
Zmierzałam w strone drugiego ciała była to kobieta w wieku ricka, kojarzyłam ją, zajmowała się praniem. Właśnie kucałam aby tak samo jak wcześniejszemu mężczyźnie ukrucić cierpienie, bo ta miała flaki na wierzchu gdy nagle. Ktoś gwałtownie popchnął mnie na trawe i przygwoździł do ziemi. Syknęłam z bulu przesiewającego mój kręgosłup. Podniosłam wzrok żeby zobaczyć oprawce, w głebi duszy chciałam aby był to Ron. Jednak moim oczom ukazał się o dwa razy starszy mężczyzna z krwistym znakiem na czole "W".
Jego martwy wzrok lustrował mnie od góry do dołu,
CZYTASZ
Not you | Carl Grimes |
Teen Fiction-błagam tylko nie on... Amanda podczas wybuchu epidemii ma 14lat, nastolatka niezbyt jest przekonana do nowych znajomosci a szczególnie tej jednej albo raczej nie jest przekonana do „Niego" okładka by ja ;) ‼️SPOJLERY DO SEZONU 4 I POWYŻEJ‼️