XX

174 16 16
                                    

Nastał poranek a wraz z nim również kolejny dzień pełen niewiadomych. Księżyc powoli chował się za horyzontem pozostawiając dla siebie wszystkie nocne tajemnice, aby nie zdołałby ujrzeć światła dziennego, które przenikało przez zasłonięte rolety. 

— Kochanie — usłyszał szept przy swoim uchu razem z delikatnym muśnięciem w policzek. 

Mruknął markotnie i przewrócił się na drugi bok, uniemożliwiając dostęp do twarzy. To nie powstrzymało Harry'ego przed składaniem kolejnych pocałunków, tym razem na jego karku, ramionach oraz łopatkach; Louis nie powie tego głośno, ale jego zdaniem nie było nic lepszego jak uczucie warg bruneta na swoim ciele. 

Po ich pierwszym pocałunku nastąpiło mnóstwo kolejnych i każdy z nich był na swój własny sposób doskonały. Moment, gdy ich wargi się złączyły mógł uchodzić za ten, gdzie gwiazdy na niebie ukazywały swój prawdziwy blask, tak samo jak księżyc, który miał pod swoją opieką następną parę zadurzonych w sobie ludzi.

Miękka struktura warg, nieco śliny oraz ciche westchnienia czy głębsze wdechy – te czynniki sprowadzały się do większej części ich wspólnej nocy, której Louis, z pewnością, nigdy nie zapomni. 

Przeżył w swoim życiu wiele, ale jeszcze nigdy nie doznał tak głębokiej i intymnej chwili jak wtedy, na balkonie. Miał wrażenie, że nareszcie wszystko zaczyna się powoli układać, wskakiwać na właściwe miejsce i łączyć w całość, dokładnie jak kawałki jego własnej układanki. 

Ramiona Harry'ego dawały od siebie ciepło i poczucie bezpieczeństwa, przez które Louis potrzebował się w nich skryć i nie oddalać się od nich przez naprawdę bardzo długi czas.

— Lou, wstawaj — poprosił łagodnie.

— Nie — odpowiedział krótko, w następnej sekundzie chowając się pod kołdrę pod same końcówki włosów. — Spać.

— Zayn przychodził — poinformował — Masz zejść na śniadanie, a o dziesiątej zaczynają się twoje zajęcia. 

— Mogę uciec i nie wracać? — zapytał z nadzieją. Otworzył zaspane oczy, by móc zobaczyć reakcje Stylesa i zmarkotniał, widząc jak ten kiwa głową na boki — Oh, no weź. 

— Nauka jest ważna — rzekł poważnie. Spojrzał z namysłem przed siebie i po chwili wrócił wzrokiem z powrotem na księcia — No dobra, nie jest, ale musisz zdać egzaminy. Od tego zależy twoja przyszłość.

— Wcale nie. Zostanę królem, ułamki i pierwiastki gówno mi dadzą — burknął rzucając się twarzą w poduszkę. 

— Zgaduję więc, że i tak nie masz nic do gadania, bo na razie musisz chodzić na lekcje tylko dla rodziców — odparł odważnie.  

— Touché — sapnął, z dramaturgią podnosząc się i układając dłoń na sercu — Ale masz rację. 

— Jak zawsze — skwitował. Poczochrał mu włosy, zaraz cmokając w czoło — A teraz wstawaj. Książe musi zjeść śniadanko.

— O mój boże — otworzył szeroko oczy i przybliżył się do Harry'ego, który delikatnie drgnął na tak niespodziewany ruch.

— Co? — zapytał zdezorientowany.

— Harry — zaczął, w międzyczasie łapiąc go za dłonie — Czy zostaniesz moją księżniczką?

Głośny śmiech rozniósł się po pokoju, na co i Louis wygiął swoje wargi w szerokim uśmiechu, patrząc jak Harry odchyla głowę do tyłu. Nie mógł powstrzymać się przed złożeniem krótkiego pocałunku na ich złączonych dłoniach oczekując na odpowiedź.

When The Sun Goes Down || l.sWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu