Rozdział 2.12

673 37 9
                                    

Polowanie

- Expelarmus!

- Refutia! Daj spokój, Weasley. Uderzysz Angelinę! Harry warknął, po odparciu trzeciego zaklęcia rozbrajającego, które rzucił na niego Ron.

- Ha! Mówi ten drań, który ją przeklął! -  Ron warknął - Co ona robi, Potter? Odrzucić ofertę randki? Czy to właśnie przydarzyło się Sweety? Jesteś chorym, cholernym skurwielem! Rofendio !

- Refondae! Nic nie zrobiłem, ty głupia cipo! Taka była, kiedy tu przyjechałem!

- Jasne, tak jak Sweety po prostu tam leżała, kiedy ją znalazłeś! Sorentia! Peticio salenco! Porinarde desticia!

Harry mógł rozpoznać tylko dwa pierwsze zaklęcia, a nie mając czasu na rzucenie kontrprzekleństwa i wymyślenie trzeciego, rzucił swoje najsilniejsze zaklęcie blokujące. Zaklęcia uderzyły w nie od razu, powodując, że jego tarcza zadrżała gwałtownie, aż rozproszyły się lub skręciły nieszkodliwie w ścianę. Jego ramię mrowiło w następstwie.

- Och, odpieprz się, ty pieprzony, nienawidzący mugoli, mały nazisto. Clyde poszedł po...

Zaklęcie, które go trafiło, roztrzaskało go bokiem o ścianę. Upadł na ziemię i nie mógł się ruszyć, zbyt oszołomiony, by zrozumieć, co się stało. Ron był przed nim, szukając miejsca na następne zaklęcie, które, miejmy nadzieję, nie trafi w wciąż zamrożoną Angelinę, a to, co kiedykolwiek go uderzyło, na pewno przyszło z tyłu, ale nie usłyszał przekleństwa.

- Co to znaczy? – rozległ się gniewny, kobiecy głos.

Przez chwilę Harry myślał, że Clyde'owi udało się znaleźć McGonagall, ale jego słuch zamarł, gdy udało mu się przetoczyć słabo i spojrzeć w górę na niewyraźny zarys pani Umbridge spoglądającej na niego spode łba. Zamknął oczy i wydał z siebie jęk.

- Przyłapałem Pottera na rzucaniu klątwy... ktokolwiek to jest - usłyszał, jak mówi Ron, i podejrzewał, że dorzucił oskarżycielskie wskazanie palcem, by uzyskać dramatyczny efekt. Przyłączył się inny znajomy, równie niemile widziany głos.

— To prawda, Potter? McNair warknął.

Och cudownie. Dwóch jego najgorszych wrogów (i bardzo irytująca ropucha) zebrało się w jednym miejscu, a on już stracił różdżkę.

— Nie — powiedział Harry, nie zadając sobie trudu, by się podnieść. Jeśli zamierzali ponownie go przekląć, nie zamierzał dać im pretekstu do samoobrony. Będzie leżał i czekał, aż Clyde pojawi się z prawdziwym nauczycielem i wszystko wyprostuje.

- Kłamca! - warknął Ron. - Wracałem z biblioteki i zobaczyłem go z różdżką wycelowaną w tę dziewczynę.

- Nie celowałem w nią – mruknął Harry, wciąż nie zadając sobie trudu, by wstać lub spojrzeć na któregokolwiek z nich. - Wyciągnąłem różdżkę na wypadek, gdyby ktoś, kto kiedykolwiek przeklął Angelinę, wciąż był w pobliżu. A czy nie powinieneś próbować jej naprawić? Mogłaby ci dokładnie powiedzieć, co się stało.

Nastąpiła chwila ciszy i Harry musiał fizycznie przełknąć „głupki!” zanim zasłużył sobie na kolejną klątwę. Było trochę szurania i ktoś ostro uderzył go palcem w nogę.

- Wstawaj, panie Potter - zaćwierkała Umbridge. - Jesteś uczniem Hogwartu, a nie pijanym włóczęgą. Proszę, zachowuj się odpowiednio.

Usiadł, ale nie próbował wstać. Czuł zawroty głowy i wciąż był wstrząśnięty po ataku. Opierając się wygodnie o ścianę, przeszukał korytarz w poszukiwaniu swojej różdżki, ale zdał sobie sprawę, że jest bezużyteczna. Najpierw musiałby znaleźć swoje okulary. Sytuacja typu catch-22. Nie mógł niczego znaleźć bez swoich okularów, a właśnie te okulary musiał znaleźć.

Książę z Królestwa MrokuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz