Uważaj Na Siebie

262 9 0
                                    

- Anka, nad czym tak rozmyślasz? - zapytał Wiktor widząc zamyślenie na mojej twarzy.

- Nie, nic, tak jakoś się zamyśliłam - skłamałam nie bojąc się powiedzieć prawdy.

- Wszystko dobrze? - dopytywał zmartwiony.

- Tak, wszystko w porządku - znowu kłamstwo.

- Nie bardzo Ci wierzę - odrzekł nadal bacznie mi się przyglądając.

W tym momencie usłyszałam charakterystyczny dźwięk wezwania, więc chwyciłam tablet i sprawdziłam co tym razem.

- No i tyle było spokoju - przewróciłam oczami wstając z kanapy.

- Mogę wziąć to wezwanie za ciebie - zaproponował Wiktor i wziął do ręki radio przykładając je sobie do ust - 21S, Ruda ja wezmę to wezwanie - powiedział spokojnym tonem.

- Wzywający prosił, aby przyjechała Doktor Reiter - oznajmiła kobieta przez radio.

- Dobra, Wiktor ja pojadę - rzuciłam niechętnie i chciałam go wyminąć.

- Tylko uważaj na siebie - objął mnie ramieniem i przyciągnął delikatnie do siebie - Z doświadczenia wiem, że jak proszą o konkretną osobę, to nie kończy się to dobrze - wyjaśnił i puścił mnie.

- Dobrze, będę uważała - obiecałam patrząc na niego - Britney! Nowy! Wezwanie mamy - krzyknęłam, po czym chwyciłam swoją kurtkę i wyszłam z bazy kierując się do karetki.

Wsiadłam na swoje miejsce i czekałam aż reszta zespołu przyjdzie. Gdy przyszli od razu podałam Nowemu adres i ruszyliśmy na miejsce. Po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce i zatrzymaliśmy się. Wyjrzałam przez okno i zaparło mi dech w piersiach. Znałam to miejsce aż za dobrze. Był to domek letni należący do Stanisława.

-Cholera, wszystko tylko nie to. Wszyscy tylko nie on - wyszeptałam z nadzieją, że nikt tego nie usłyszy.

- Coś się stało Pani Doktor? - zapytała lekko zaniepokojona Britney.

- Wszystko w porządku - skłamałam nie chcąc martwić dziewczyny i przybrałam neutralny wyraz twarzy - Chodźmy już, Britney plecak, Nowy torba i deska - zarządziłam i wyszłam z pojazdu.

Podeszłam do drzwi i zapukałam, chociaż doskonale wiedziałam, że klucz jest schowany pod jedną z doniczek na parapecie.  Po krótkiej chwili drzwi otworzył jakiś nieznajomy dla mnie mężczyzna.

- Anna Reiter, pogotowie ratunkowe - przedstawiłam się - Pan nas wzywał? - zapytałam trochę niepewna.

- Tak, kolega został dźgnięty nożem - odrzekł mężczyzna i wpuścił nas do środka.

Weszłam i od razu skierowałam się do salonu, nie ukrywając, że doskonale znałam drogę. Gdy tylko tam weszłam poczułam silne uderzenie w tył głowy i natychmiast osunęłam się na podłogę. W tym momencie straciłam przytomność i nie pamiętam co dalej się ze mną działo. Nie mam pojęcia jak długo byłam nieprzytomna. Gdy się obudziłam leżałam już na łóżku ze związanymi za plecami rękami. Po krótkiej chwili zorientowałam się, że nie mam na sobie swoich ciuchów i jestem w samej bieliźnie, przez co wszystkie moje siniaki były idealnie widoczne na bladej skórze.

- Czy moja Śpiąca Królewna już wstała? - zapytał znajomy męski głos.

Ignorując ból natychmiast skierowałam wzrok w stronę, z której dobiegał. Na fotelu przy oknie siedział nie kto inny jak Stanisław Potocki, mój mąż. Mężczyzna uśmiechał się głupkowato, czym bardzo mnie irytował. Chciałam wstać, uciec jak najdalej, ale nie mogłam. Spojrzałam na swoje kostki i zrozumiałam dlaczego tak jest, były związane tak jak ręce. Obdarzyłam Potockiego wściekłym wzrokiem, po czym warknęłam przez zęby.

-Po pierwsze, nie jestem twoja. Po drugie, dlaczego do cholery jestem związana i rozebrana?! Po trzecie gdzie Britney i Nowy? - ostatnie pytanie zadawałam już normalnym tonem.

Mężczyzna był coraz bardziej zdenerwowany i widać było, że siłą woli powstrzymuje się przed wstaniem, podejściem do mnie i uderzeniem mnie po raz kolejny.

- Kim są Britney i Nowy? - zapytał jakby nie wiedział o co mi chodzi.

Nagle dotarło do mnie, że najprawdopodobniej reszta mojego zespołu uciekła i poszła po pomoc. Stanisław zaczął powoli wstawać, aby podejść do mnie. W momencie, w którym już miał położyć się obok mnie usłyszałam odległy dźwięk wyłamywanego zamka w drzwiach, a następnie jakieś głosy. Kilka sekund później do pomieszczenia wbiegł Wiktor w eskorcie policji. Kilku mężczyzn złapało szarpiącego się z nimi Potockiego i powalili go na ziemię, a Wiktor momentalnie znalazł się obok mnie.

Mimo WszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz