Rozdział 21

13 0 0
                                    

Rozdział 21

Pokuta za swoje grzechy

William Clarke

Smak alkoholu jest dla mnie niczym przypomnienie, o tym, dlaczego po niego sięgnąłem kilka lat temu. Używka, która odcisnęła piętno w moim życiu oraz stała walka, by nigdy więcej nie doprowadzić się do takiego stanu. Jednak dwa dni temu znów pozwoliłem, by trunek zawładnął moim umysłem. Przejął nade mną kontrolę, oczyszczając z rozsądku, który może zaprzestałby dolewania kolejnej szklanki brązowej cieczy.

Byłem o krok od stracenia wszystkiego. Co, by powiedział mój ojciec, widząc mnie za kratami? Czy spojrzałby mi w oczy, gdyby dowiedział się, że oskarżono mnie o seks z nieletnią? Detektyw wykorzystujący uczennicę Akademii, w której prowadzę śledztwo. Co ja sobie, kurwa, myślałem?

Alkoholem zapijałem pytania i obawy, które mogą na mnie czekać, gdy tylko wyjdę z mojego gabinetu. Dlatego zadzwoniłem do Lilith, by wczoraj nie przychodziła do pracy. Potrzebowałem dwudziestu czterech godzin, by wytrzeźwieć.

Zakładając na siebie świeżo wyprany garnitur, czułem, że nie jestem osobą, którą widzę w lustrze. Moje życie dziwnie odwróciło się do góry nogami, gdy pierwszy raz ujrzałem niebieskie oczy, zwiastujące jednocześnie coś pięknego, a zarazem niegodziwego. Musiałem z powrotem nałożyć na siebie płaszcz obowiązków i odpowiedzialności. Musiałem dowiedzieć się prawdy o śmierci Jonathana i wyjechać stąd jak najszybciej.

- Dzień dobry, panie Clarke, jak się... – Lilith wystawiła głowę znad papierów i spojrzała na mnie. Zawahała się, po czym dodała: - Kawy?

- Poproszę. – odparłem, przeczesując ułożone żelem włosy.

Zszedłem po schodach, mocno trzymając się barierki. Zapukałem do drzwi dyrektora i wszedłem bez zaproszenia.

- Nie oznajmiłem, że można... – Turner zobaczył mnie u progu wejścia i zamilkł. Zeskanował mnie wzrokiem od góry do dołu i ponownie usiadł na skórzanym fotelu. – Panie Clarke, zastanawiałem się, kiedy pan do mnie zawita.

Nie miałem poczucia wstydu, lecz zwątpienia, że to, co robię, nie jest wystarczalne. Śledztwo trwało już zbyt długo, a ja, zamiast szukać winnych, uganiałem się za uczennicą.

- Mogę? – wskazałem palcem na szkatułkę z cygarami. Dyrektor zawahał się, lecz nie zdążył zaprzeczyć, ponieważ przyłożyłem jedno do ust i odpaliłem, rozkładając się na krześle.

- Skoro już pan musi. – westchnął z rezygnacją i oparł dłonie o biurko. – Więc... chciałby pan coś wyjaśnić?

Zaciągnąłem się, aż zabrakło mi powietrza w płucach. Wypuściłem szaro-biały dym wprost na mężczyznę, który ręką zasłonił sobie usta. Zacisnąłem wargi w wąską linię i spojrzałem na ścianę. Nie obchodziło mnie zdanie Turnera - był tyle samo wart, co Heartwell, tylko z nią rozmowy były ciekawsze.

- Niedzielny incydent był... pomyłką. – wydusiłem z siebie. – Wiem, jak to mogło wpłynąć na pańskie zdanie o mnie, ale zapewniam, że nigdy się to nie powtórzy. – Turner obserwował mnie czujnie, a ciało miał nieco spięte. – Pierwszy raz coś takiego zdarzyło się w mojej karierze. Nie mam w zwyczaju przyprowadzać kobiet do mojego gabinetu, w którym badam śledztwo, ale wiem pan, jak to jest... – spojrzałem na niego, ale on najwyraźniej nie miał pojęcia, jak to jest. – Śledztwo trwa już dosyć długo, a ja jestem sam zamknięty w czterech ścianach i chciałem dać upust moim emocjom. Tym bardziej że dałem sobie dzień wolny od całego dochodzenia i mam nadzieję, że pan to zrozumie. W końcu jesteśmy tylko ludźmi, popełniamy błędy.

LATE AFTERNOON /ZAKOŃCZONE/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz