13. Lipsk

88 15 9
                                    

Pod koniec sierpnia między mną, a miastami doszło do sprzeczki. Dotyczyła ratowania mojej matki. Miasta odradzały - ja chciałam jej pomóc.

W nocy spakowałam lekką walizkę i zniknęłam na peronie. Kiedy tylko wsiadłam w pociąg - zaczęłam żałować decyzji, ale uznałam, że odwrotu już nie ma. Zamknęłam przedział od środka, a gdy pociąg przekroczył granicę z Prusami - wyskoczyłam przez okno.

Potłukłam się dość mocno, ale krótki odpoczynek na trawie pomógł mi się uleczyć. Od razu ruszyłam do miasta, biorąc lokalny pociąg do Lipska. Cała podróż była łatwiejsza niż bym się spodziewała. Pościg z Francji na pewno ruszył.

W Lipsku poszłam wprost do paszczy lwa, a gdy stałam przed posiadłością - patrzyłam na groźnie ciche okna dworu. Przekroczyłam bramę. Natychmiast z okien wystawiono w moją stronę lufy karabinów. Nie cofnęłam się.

- Chcę rozmawiać z waszym przełożonym! - wykrzyknęłam zdecydowanym głosem na cały plac. Echo poniosło moje słowa w niebo.

Było ciemno, ale ciepło. Księżyc powoli skracał mój cień, wznosząc się coraz wyżej. Gdzieś w oddali grały świerszcze wraz z pieśnią kosów.

Minęło kilka minut. Wiedziałam, że Niemcy zastawili mi drogę na zewnątrz posiadłości. Nie ma odwrotu. Jeśli cokolwiek pójdzie nie tak - zginę niechybnie. Muszę się wykazać wszystkimi zdolnościami dyplomacji jakie posiadam.

Wreszcie otworzyły się wielkie drzwi wprost mnie. Skrzypnęły i zgrzytnęły, ukazując postać pana von Pistnitza, wraz z panem Könistenem u boku.

"To będzie co najmniej ciekawa rozmowa... - odetchnęłam w myślach, uspokajając spanikowany potok."

Mężczyźni podeszli do mnie bez słowa, kłaniając głowy, po czym całując dłoń.

- A więc zdecydowała panna? - powiedział uśmiechnięty dumnie Niemiec.

- List nie był wystarczającym wyjaśnieniem. Oczekuję większych konkretów. - rzuciłam chłodno. Grunt to nie dać się wyprowadzić z równowagi.

- Zapraszamy zatem. - rozeszli się na boki. Pan Prusy wskazał dłonią na drzwi.

Ruszyłam. Mężczyźni za mną.

Czułam ich spojrzenie na swoich plecach, jednak myśli zagłuszyłam równym stukotem moich obcasów na posadzkach. Jeśli Prusak chciał czytać w mojej głowie - musiał słuchać obcasów.

- Przyznamy, że panny wizyta jest dla nas miłym zaskoczeniem. - natychmiast odpowiedziałam:

- Dla mnie nie. Przykro mi, że muszę panom przypominać o potędze narodu polskiego. - nawet nie spojrzałam w tył. - Jak pana klatka piersiowa, panie Pistnitz? - spytałam beznamiętnie.

- Lepiej, dziękuję. - wydawał się dość zaskoczony moją stanowczością.

- Proszę spocząć. - odezwał się Austriak, gdy znaleźliśmy się w saloniku.

Usiadłam na jednej z sof, Germanie naprzeciw mnie, a pomiędzy nami stolik.

- Odnosząc się do listu panów, proszę o narysowanie proponowanych granic na tej mapie. - wyjęłam kawałek papieru na blat.

- Ależ panno Kaźnieńska, czy to naprawdę konieczne? Przecież wszyscy znamy treść listu. - uspokoił Prusak.

- Ah! Racja! Zatem pozwolą panowie, że narysuje granice państwa polskiego. - diametralnie zmieniłam ton głosu i zachowanie. Bawiłam się całkiem dobrze.

Sięgnęłam pamięcią do map sprzed rozbiorów, tych w okresie największej ekspansji Rzeczpospolitej. Rozciągnęłam państwo od Bałtyku do Morza Czarnego, od Poznania do Smoleńska, od Krakowa do Inflant. Znałam tę mapę na pamięć i taką też narysowałam. Państwo większe od Austro-Węgier i Prus. Największe w Europie.

BurzaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz