Lekcja 1

11 2 2
                                    

    

    Spojrzałam na Stary zegar wiszący na ścianie, mając na uwadze to, że pociąg nie będzie tolerować mojego spóźnienia i nie będzie na mnie czekać postanowiłam się wreszcie wziąć w garść i opuścić pokój. Ostatni raz spojrzałam moimi błękitnymi oczami w zdobione lustro, nie wyglądałam najgorzej. Dobrze skrojony garnitur, świeżo krótko przycięte włosy i ta urocza blizna na żuchwie. Gdy zeszłam na dół tradycyjnie nie obeszło się bez mów motywacyjnych mojego Ojca "nie garb się", "dumnie reprezentuj rodzinę", "pamiętaj kim jesteś", "nie przynieś nam wstydu", "noś się dumnie, a przede wszystkim pamiętaj dla kogo nie warto marnować czasu" etc. W skrócie kochający Ojciec. Nie chcąc dłużej wysłuchiwać złotych rad przekazałam swój bagaż skrzatowi domowemu a sama dzięki świstoklikowi przeniosłam się na peron.

    Nie należałam do osób punktualnych, dzięki swojemu statusowi uważałam że to reszta powinna czekać na mnie a nie ja na nich, owszem zazwyczaj nie omijały mnie domowe konsekwencje przez brak szacunku wobec czasu innych osób ale cóż, bywa i tak. 

    Mając z tyłu głowy słowa ojca postanowiłam jednak być na peronie przed czasem, nie byłam z resztą jedyna, co status to i obowiązki, nie obeszło się bez spojrzenia pewnego zadufanego pseudo arystokraty, Theodora. Chcąc nie chcąc zauważyłam ten jego wymuszony uśmieszek który mógłby już sobie darować. Moim zbawieniem okazał się pociąg dzięki któremu mogłam uciec do przedziału unikając ewentualnego towarzystwa Theo. Błąkając się po praktycznie pustym pociągu długo nie zajęło mi szukanie wolnego przedziału. Mając nadzieję że nikt się nie dosiądzie biorąc pod uwagę ilość wagonów, najzwyczajniej w świecie się rozsiadłam. Paru pierwszych lepszych uczniów zapatrywało się na dołączenie do mnie ale od razu ich spławiałam. Gdy pociąg zaczął ruszać na moje nie szczęście dosiadł się ten idiota, naturalnie nie miałam szans pozbyć się go mimo mojego morderczego spojrzenia, więc po prostu pogodziłam się z jego obecnością zwinnie udając że wcale nie siedzi na wprost mnie. Czego mogłam się spodziewać zaczął coś do mnie paplać ponieważ najwidoczniej nie zauważył że nie zadowala mnie jego towarzystwo. Kolejne jego zdanie na moje szczęście przerwało wejście jakiejś dziewczyny. Była to nie za wysoka, na oko 1.60m brunetka o zielonych oczach. Wyglądała na mocno zagubioną i wystraszoną najwyraźniej zauważając pustki w przedziale zdecydowała się dołączyć do nas. Mocno spłoszona usiadła obok mnie najwidoczniej nie chcąc siedzieć tuż obok tego irytującego bruneta. Mając nadzieje że odczuwa do niego niechęć równie mocno jak ja uśmiechnęłam się pod nosem. 

-Cześć Aniołku jesteś tu nowa? - zwrócił się brunet do dziewczyny siedzącej obok mnie.

 -Owszem, to mój pierwszy rok - odparła pod nosem.

    Usłyszawszy to chłopak uniósł jedną brew po czym pochylił się opierając o kolana - świeża krew, to lubię. - Przewróciłam oczami widząc oraz słysząc reakcje chłopaka na nową towarzyszkę. - Jesteś żenujący, nie widzisz że to dziewczę jest przerażone? może zainteresowałbyś się czymś innym a nie jak przelecieć świeżo poznaną dziewczynę Galpin? -

-Spokojnie, nic się nie stało - odparła lekko zawstydzona brunetka moją reakcją 

-Widzisz Mikaelson? nic się nie stało, po prostu wszystko wyolbrzymiasz. - po czym zwrócił się do brunetki - Może po ceremonii przydziału oprowadzę cię po szkole aniołku, co ty na to? Oczywiście zapraszam cię również jako moją osobę towarzyszącą na coroczną imprezę otwierającą rok w Hogwarcie, w zeszłym roku to mój dom ją organizował, w tym roku o ile się nie mylę organizują ją ślizgoni  - uśmiechnął się szeroko do dziewczyny a ja widząc te żałosne amory i rumieńce dziewczyny prawie puściłam pawia.

Ich "słodkie" amory przerwało uderzenie o drzwi po którym do naszego przedziału wpadła roześmiana dziewczyna upadając na kolana. Zabrałam nogi bliżej ściany i z zażenowaniem patrzyłam na dziewczynę, ona natomiast pierwsze co to uniosła głowę do góry powoli od stóp lustrując chłopaka. 

- Theoś ty tutaj? -zachichotała blondynka - czy mógłbyś mi pomóc wstać? - zatrzepotała rzęsami do chłopaka najwidoczniej nie zauważając nas na siedzeniu obok.

- April, nie rób z siebie niezdary, nie jesteśmy tu sami - powiedział zakłopotany co było bardzo po nim widać zważywszy na to że co chwile patrzył to na mnie, to na brunetkę i tą żenującą dziewczynę.

- ojej, najmocniej przepraszam, nie zauważyłam was - odparła znów irytująco chichocząc czym próbowała ukryć ociekającą ironie swojej wypowiedzi. - Jestem April - powiedziała podając rękę nieśmiałej towarzyszce.

- Davina, miło mi, niezmiernie- odpowiedziała szykując rękę do uścisku jednak słynna April popatrzyła na nią zniesmaczona i wystawiła rękę w moją stronę.

-Chyba nie sądzisz że podam Ci dłoń, czy ty zdajesz sobie sprawę z kim rozmawiasz? - uniosłam się mając na uwadze jak blondynka traktuje z wyższością innych sama będąc nikim. Oczywiście nie umknęło mi spojrzenie dziewczyny która dosłownie chwilę temu przedstawiła się jako Davina bo ta przyglądała mi się z zaciekawieniem. 

April wybita z jej dotychczasowego humoru i pewności siebie potrząsnęła lekko głową by się ocucić po czym zwróciła się do chłopaka - Teoś - zaczęła siadając mu na kolanach - czy w tym roku też to właśnie mnie zabierasz na imprezę otwierającą rok? - dodała zaczynając się obleśnie kleić do bruneta.

-Cóż- zaczął chłopak widocznie zahipnotyzowany dotykiem dziewczyny - nie wykluczone że właśnie tak się stanie - odpowiedział a mi właśnie wczorajsza kolacja podeszła do gardła.

Kątem oka zauważyłam jak Davina wstaje z fotela, po jej minie zauważyłam że chyba właśnie się pierwszy raz przejechała na pseudo arystokratycznych idiotach nie mających szacunku ani do siebie ani do kobiet. Nie miałam zamiaru nic mówić ani jej zatrzymywać a ta, po prostu wyszła.  

Melting SoulsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz