VI.7.

390 57 7
                                    

Ów Al miał swoją siedzibę po prawej stronie za wielkimi schodami.

– Cześć. To jest Gaëlle Morvan – oznajmiła Nancy i wyszła.

– Cześć, Gaëlle. Nazywam się Alistair Ingvarson, ale wszyscy mówią mi Al. Jestem tu szefem IT.

– Cześć, Al. – przywitałam się.

Szef IT dał mi do podpisania protokół odbioru elektronicznej obrączki, którą bez ceregieli założył mi na palec serdeczny. O dziwo, pasowała. Potem zdjął mi odciski palców. Dokładnie to pobrał moje odciski palca wskazującego z obu rąk.

– To na wypadek, gdybyś się straciła jeden i nie można by cię zidentyfikować – powiedział, a mnie przeszły ciarki.

– C... co?

– Żartowałem – roześmiał się na cały głos. – To do odblokowania służbowego telefonu, tabletu i laptopa – wyjaśnił, a ja odetchnęłam z ulgą.

Al skonfigurował wszystko, po czym podał mi pakiet sprzętów.

– Spróbuj uruchomić – polecił.

Udało się. Zarówno smartfon, jak tablet i laptop uruchomiły się natychmiast po odblokowaniu ich za pomocą mojego palca wskazującego.

– Działa. Sprzęt dostarczymy ci do pokoju przed kolacją – obiecał.

– Dziękuję.

– Masz jakieś pytania, Gaëlle? – spytał.

– Na razie nie. Ale gdybym miała...?

– Zawsze możesz zadzwonić do mnie i zapytać.

– Dobrze, dziękuję.

– Widzimy się na kolacji, tak?

– Tak. – Uśmiechnęłam się. – Do zobaczenia.

Nancy przewróciła oczami, kiedy wyszłam uśmiechnięta z gabinetu Ala.

– To gdzie teraz? – spytałam.

– Teraz masz pół godziny, żeby przygotować się do kolacji z panem Hughesem.

– Jestem gotowa.

– TAK zamierzasz iść? – zdziwiła się, mierząc krytycznie moją zwykłą sukienkę i sandały.

– A niby jak?

– Sama zobaczysz – zachichotała blondynka. – W takim razie ja idę się szykować. Do pokoju trafisz?

– Trafię.

Nancy weszła więc szybkim krokiem po schodach, żeby się „szykować". A ja rozejrzałam się po holu. Mój wzrok padł na zamknięte drzwi i szczytu schodów. To jest dopiero megalomania.

Max złapał mnie na przyglądaniu się schodom.

– Boisz się wejść czy co? – zakpił. – Mogę cię odprowadzić. Jaki masz numer pokoju?

– To ty nie wiesz? – zdziwiłam się, pokonując pierwsze stopnie.

Podążył za mną.

– Jakoś nikt nie chce mi powiedzieć – sarknął. – Pewnie Alex im zabronił.

– A to ciekawe – zaśmiałam się, jak z dobrego żartu. – Ja nie robię tajemnicy z tego, gdzie śpię. Możesz mnie odprowadzić nawet pod same drzwi, ale to nie oznacza, że cię tam wpuszczę.

– Gaëlle, wiem, że zjebałem sprawę w Paryżu – jęknął – ale nie gniewaj się już. Byłem cholernie zazdrosny, że on nocował u ciebie. To takie niesprawiedliwe...

PLAYBOYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz