Prolog

7 2 0
                                    

Krew była wszędzie. Na ścianie, ulubionym fotelu, a nawet  oblała nowy laptop. Była na panelach, rękach i twarzy. Martwe ciało brunetki które było zaźgane nożem śniło się mu potem po nocach.  

Sofia Laurent leżała tam. Była tam martwa. Cała w krwi, ale przecież to nie była jego wina. On tego nie chciał, prawda ? Nie mógł by jej zabić. On po prostu się zdenerwował i wymknęło się mu to z pod kontroli. Każdy popełnia błędy, prawda ? Tylko problem był taki że on popełnił ich już za dużo. Jego nawet sam diabeł nie chciał go w piekle. Jego rodzina mu tego nie wybaczy, dlatego nikt nie może się dowiedzieć. Jeżeli na jego drodze stanie jakiś problem on się go pozbędzie, tak samo jak pozbył się jej. 

Nagle z za okna zauważył radiowozy. To już czas. Czas uciec, przecież nie raz się mu to udało to dlaczego teraz by się miało nie udać ? 

- Żegnaj kochanie. - pocałował kobietę w czoło i wybrał tak bardzo znany mu numer. - przyjedź po mnie. Bądź ostrożny bo psy tu już są. - powiedział i spojrzał na Sofie - Zabiłem ją, ale to nie moja wina. Dowiedziała się, a dobrze wiesz że nikt nie może wiedzieć. - nie czekając na odpowiedź rozłączył się. Nie oczekiwał od nikogo przebaczenia, a nawet go nie chciał bo wiedział że jak prawda ujrzy światło dzienne to nic nie będzie takie same. Nic nie będzie takie same, straci wszystko. Już i tak przekroczył granice zabijając ją. 

- Jesteś tu ? - usłyszał głos przyjaciela. - To nie jest śmieszne musimy się zwijać. - powiedział z powagą i spojrzał na ciało leżące w pustym salonie. - Zabiłeś ją. Ty na prawdę to zrobiłeś. O boże coś ty narobił. - to echo będzie się mu obijać przez wiele lat, ale wtedy jeszcze nie zdawał sobie sprawy. - Policja tu już jest, na prawdę musimy iść. 

- Co teraz ? - spytał przyjaciela patrząc na brunetkę 

- Teraz już nic nie zrobisz. 

- Kochanie przebacz mi kiedyś, proszę. - podszedł po raz drugi do kobiety i ucałował jej rękę.          - Obserwuj mnie z góry pilnuj wszystkie osoby na których ci zależy bo nie będziesz moją ostatnią ofiarą. - włożył jej kosmyk włosów za ucho - Przecież dobrze wiesz że kto stanie na mojej drodze kończy bardzo źle. Kończy tak jak ty, a przecież byś nie chciała żeby ktoś skończył tak jak ty, nieprawdaż ? Dobrym przykładem była by Florencja. Jest tak samo bystra jak ty, a przecież tak bardzo się kochałyście. Florencja będzie chciała odkryć kto zabił jej siostrę bliźniaczkę i jeżeli stanie mi na drodze do sukcesu...to będzie źle, bardzo źle. Dlatego pilnuj jej. 

- Musimy iść. - naciskał jego przyjaciel. Oczywiście łagodnie ponieważ nie wiadomo czy sam nie  zostanie kolejną ofiarą. 

- Daj mi się pożegnać. Chce żebyś widziała że byłaś dla mnie ważna Sofio. Nawet mi przykro że tak wyszło przecież tyle miałaś przed sobą. Miałaś być policjantką co w sumie było kolejną przeszkodą i gdybyś tego dnia nie podsłuchała mojej rozmowy to kto wie ? Może byś żyła dwa lub trzy lata, ale na pewno nie więcej bo przecież jesteś za bystra jak na ten świat. 

- Musimy iść. Jeżeli nie idziesz to idę sam. 

- Mój najdroższy przyjacielu. - zwrócił się do niego z nożem w ręce - Chyba nie chcesz skończyć jak Sofia, mam racje ? - oczywiście że miał racje, bo mimo że współpracowali razem mógł zostać zamordowany w każdej chwili 

Gdy wsiedli do auta i wyjechali z rezydencji przyjaciel mordercy zadał dość ryzykowne pytanie:

- Masz zamiar zabić Florencje ? 

- Może mam taki zamiar. 

- To będzie cios poniżej pasa. 

- Nie było mi łatwo zabić Sofii. Byłem z nią zżyty, ale nic, ani nikt nie przeszkodzi mi w drodze do sukcesu. - odparł pewnie co było przerażające, bo ten człowiek miał jutro czelność wstać do pracy popatrzeć tym wszystkim niewinnym ludziom w oczy. Miał czelność przyjmować te wszystkie wyrazy współczucia i udawać że nienawidzi mordercy. Cóż to prawda, on nienawidzi mordercy, nienawidzi samego siebie za to, ale przecież jemu nic, ani nikt nie stanie na drodze do sukcesu. 


Tak, wiem prolog jest krótki, ale muszę się rozkręcić.




A wilted flowerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz