Rozdział XVII

131 4 0
                                    

- Skoro już wszyscy tu jesteśmy - zaczęłam - to zabieramy się do roboty, bo nie ma czasu. Codah i Austin, przyniesiecie stół. Ja pójdę z Elle na strych po dekoracje, ale najpierw trzeba będzie tam posprzątać. Później Codah zdejmie zasłony, powiesi nowe. W tym czasie Austin... Austin? Austin!

Chłopak leżał na kanapie i, jak się okazało, spał. Nie miał zamiaru się obudzić. Codah podszedł do niego po cichu, po czym na niego skoczył. Kuzyn się wzdrygnął i zaczął krzyczeć, a ja i Ellie tylko się śmiałyśmy.

- Przerywacie mi sen - mruknął z niezadowoleniem.

- Jutro jest Wigilia, a ty nie jesteś małym dzieckiem. Skończyły się czasy, że twój jedyny problem w święta to ilość prezentów pod choinką - odparła Eleanor.

- W takim razie chcę być dzieckiem.

- Dobrze, maluszku. A teraz idź z Codah po stół.

- Ale...

- Bez marudzenia!

Poszli do przedpokoju i zaczęli zakładać buty. Kiedy Codah już swoje zawiązał, sięgnął po kurtkę, a Austin złośliwie rozwiązał mu sznurówki.

- Co ty robisz, baranie?! - krzyknął mój chłopak, zsuwając Austinowi czapkę na oczy.

- Jacy wy jesteście dziecinni - zaśmiałam się.

- Ale to on zaczął - odparł Codah.

- Chodź, debilu, po ten stół - powiedział kuzyn, wychodząc z domu.

Poszłam po odkurzacz i jakąś ścierkę i wybrałyśmy się z Elle na strych. Weszłyśmy po wysuwanych drewnianych schodkach. Było ciemno, chłodno i wszędzie był kurz. Zapaliłam światło i podłączyłam kabel odkurzacza do gniazdka. Zastanawiam się, po co komu gniazdko na strychu... Tak, czy inaczej, zaczęłam sprzątać, podczas gdy Eleanor wycierała kurz z wysokich szafek. Po skończeniu musiałyśmy tylko... znaleźć ozdoby. Zaglądałyśmy do wszystkich szafek i skrzyni, jakie się tam znajdowały.

- Patrz - zawołała Elle. - To my!

Podeszłam bliżej i zauważyłam, że dziewczyna trzyma zdjęcie sprzed kilku lat, na którym kąpiemy się razem w basenie. Wzięłam do ręki następne zdjęcie z pudełka. Na nim miałam zaledwie kilka lat i spałam na kanapie oparta o również śpiącego małego Austina.

- Jakie słodziaki! - powiedziałam.

- W tym wieku na pewno martwił się tylko o ilość prezentów - zaśmiała się Ellie.

- Kupiłaś mu coś pod choinkę?

- Tak, wymarzył sobie nową klawiaturę do gry. Ciężko było go przekonać, żeby nie kupował jej sobie sam.

- Jak myślisz, co on ci kupił?

- Nie mam pojęcia. O nic nie pytał, nie zachowywał się podejrzanie. Chyba że ty maczałaś w tym palce.

- Z ręką na sercu, w tym roku nie prosił mnie o pomoc.

- Zresztą, nie wymagam od niego, żeby kupował cokolwiek. Wystarczy, że spędzimy jutrzejszy wieczór wszyscy wspólnie. Po świętach minie drugi rok, odkąd jesteśmy razem.

- I dalej kochacie się tak samo.

- I dalej mnie denerwuje tak samo! - zaśmiała się. - A tak na serio, to tak bardzo przyzwyczaiłam się, że on jest w moim życiu, że aż nie wyobrażam sobie, żeby mógł z niego zniknąć.

- Nie mogę się doczekać waszego ślubu! - rozmarzyłam się. - Wtedy w końcu będziemy rodziną.

- Nie wybiegaj za daleko w przyszłość. Najpierw trzeba skończyć szkołę i sobie jakoś ułożyć życie.

Listen to loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz