Pomoc

127 10 19
                                    


Obudziłam się, ale nie byłam w stanie otworzyć oczu. Ból był nie do zniesienia. Nie chodziło już tylko o brzuch, ale i o całe ciało. Nie chciałam już dłużej czekać. Musiałam wziąć się w garść i w końcu je otworzyć. Kiedy już to zrobiłam ujrzałam coś, a raczej kogoś, kogo kompletnie się tutaj nie spodziewałam. Ares opierał się o ramę drzwi i patrzył prosto na mnie. Kiedy na niego spojrzałam na jego usta wkradł się delikatny uśmieszek. Wyglądał na takiego idealnego, a zarazem na bardzo zmęczonego. Jego ciemnobrązowe włosy były w kompletnym nieładzie. A na twarzy pojawił się kilkudniowy zarost. W jego oczach zauważyłam taki dziwny błysk, którego jeszcze nigdy nie widziałam.

- Trochę sobie pospałaś. - powiedział.

- Która jest godzina? - zapytałam z niemałym wysiłkiem.

- 11.20. - odparł.

- Cholera, spałam przeszło 10 godzin.

-Nie Callen, spałaś ponad 30 godzin. Byłaś nieprzytomna.

Tego nie spodziewałam się jeszcze bardziej niż jego obecności. Czyli przez prawie dwa dni byłam nieprzytomna. Czy ta rana to coś, aż tak poważnego? Miałam nadzieję, że do sali przyjdzie niedługo jakiś lekarz. Ale jeszcze przed tym bardzo zachciało mi się pić. Spojrzałam na stolik, który znajdował się obok mojego szpitalnego łóżka. Stała na nim butelka z wodą. Nawet nie próbowałam po nią sięgać bo wiedziałam, że i tak nie dam rady.

-Ares. - powiedziałam niepewnym głosem.

-Co tym razem?

- Podałbyś mi tą butelkę z wodą ? - zapytałam.

Chłopak odbił się od drzwi i podszedł do mojego łóżka. Chwycił butelkę i ją odkręcił. Chciał mi ją podać, ale w pewnym momencie się zawahał. Nachylił się nade mną i kiedy on trzymał butelkę, ja piłam wodę jakby była najpyszniejszym nektarem świata.

Podziękowałam mu, ale po chwili miałam już trochę większy problem. Bardzo zachciało mi się do łazienki. Tym razem nie chciałam poprosić chłopaka o pomoc. Kiedy on rozmawiał z kimś przez telefon, ja próbowałam wydostać się z łóżka. Rana tak bardzo mnie bolała. Chciałam wstać kiedy usłyszałam ciche - Serio?. Odwróciłam wzrok w kierunku Aresa.

-Choć pomogę Ci. - odparł.

- Nie chciałam o to prosić.

-Nie musisz mnie o to prosić. - powiedział i puścił oczko w moim kierunku.

Chwyciłam rękę chłopaka, którą wyciągnął w moim kierunku. Podniosłam się z łóżka i ruszyliśmy w kierunku łazienki. Nie do końca wiedziałam jak ma to wyglądać. Ares zaproponował, że wprowadzi mnie do środka, a kiedy będę już gotowa do wyjścia mam go zawołać. Załatwiłam swoje potrzeby i podeszłam do umywalki. Umyłam rękę i spojrzałam w lustro. Miałam ogromnie opuchnięte oczy, a tuż pod nimi znajdywały się jeszcze dodatkowo sporych rozmiarów cienie.

Zawołałam chłopaka i z jego pomocą wróciłam do łóżka. Chwile po naszym powrocie do sali wszedł lekarz. Podszedł do mnie uśmiechając się.

- Już się pani obudziła. To bardzo dobrze. - powiedział. - Tylko szkoda, że pan nas o tym nie powiadomił. - tym razem zwrócił się do Aresa.

- Tak, przepraszam powinienem to panu przekazać.

- Nic się nie stało. - odparł. - A więc tak pani rana goi się bardzo dobrze, myślę że nawet w dniu jutrzejszym będzie pani mogła wrócić do domu.

Domu.

- Jest jeden warunek, musi pani dzisiaj dużo chodzić. Jasne ?

- Tak panie doktorze. - uśmiechnęłam się.

Lekarz opuścił moją salę a ja oparłam głowę o poduszkę, która swoją drogą była dość wygodna jak na te szpitalne.

- Callen, nie ma leżenia. Wstawaj! - powiedział Ares.

- To, że muszę dużo chodzić nie oznacza, że tak od razu.

- Właśnie, że od razu. - rzucił. - Nie zachowuj się jak dziecko wstawaj.

Spojrzałam na niego gniewnym spojrzeniem. Po czym zsunęłam z siebie kołdrę i powoli wychodziłam z łóżka. Chłopak podszedł do mnie i znów podał mi rękę. Jednak tym razem drugą ręką chwycił mnie z boku. Moje ciało przeszedł delikatny dreszcz.

- No dawaj, idziemy.

Wyszliśmy na korytarz, na którym życie tętniło bardzo chaotyczne. Co chwilę mijaliśmy różnych pacjentów, lekarzy i pielęgniarki. Kilka staruszek posłało mi nawet jakieś dziwne spojrzenia. Miałam ochotę już wrócić do sali, ale Ares był zupełnie innego zdania. Nagle potknęłam się o własne nogi i gdyby nie ramiona chłopaka to zderzyłabym się z zimną posadzką.

-Co ty byś beze mnie zrobiła.

-Skakałabym z radości. - parsknęłam.

- No raczej nie w tym stanie. - zaśmiał się.

I znów punkt dla Aresa. Na całe szczęście już niedługo po tym wróciliśmy do sali. Natychmiast położyłam się na łóżku. Zrobiło mi się zimno więc przykryłam się kołdrą tuż pod samą szyję.

Do sali weszła cała moja ekipa. Byłam ciekawa czy to Ares poinformował ich o tym co się stało.

- No witamy naszą ulubioną pacjentkę. - powiedział roześmiany Max.

- Jak się czujesz ? - zapytałam Miriam.

Rozmawiałam z przyjaciółmi, nawet nie zauważyłam kiedy Ares wyszedł z sali, a ja zostałam z nimi sama. Po czasie chłopcy poszli zapalić, a ja zostałam z Lily i Miriam.

- Co on tutaj robi? - zapytała Lily.

- Może zabrzmi to dziwnie, ale pomaga mi.

- Co? Chcesz powiedzieć, że Ares Corner twój najgorszy wróg Ci pomaga? - powiedziała Miriam.

- Tak, właśnie to chcę wam powiedzieć.

Widziałam jak na ich twarzy maluje się ogromne zdziwienie. Ale spokojnie ja byłam tak samo zdziwiona jak one. Bo dlaczego niby osoba, która mnie nienawidzi jest przy mnie w jednym z trudniejszych momentów mojego życia i na dodatek jeszcze sam od siebie proponuje pomoc ? Coś mi tutaj nie gra, ale jeszcze nie wiem co.

Dowiesz się w swoim czasie Olivio.

Przyjaciółki opuściły salę, a chwilę później ich miejsce zajął nie kto inny jak Ares. Nie wiedział czy to dobrze, że widzi mnie taką słabą i bezbronną. Bałam się, że w przyszłości może to jakoś wykorzystać przeciwko mnie. Ale trudno co ma być to będzie.

- Callen muszę Ci coś powiedzieć i obawiam się, że nie będziesz zadowolona.

- O co chodzi ? - spytałam.

-Po wyjściu ze szpitala zamieszkasz ze mną. I w ogóle nie chcę słyszeć jakichkolwiek sprzeciwień bo one i tak nic ci nie dadzą. - powiedział a ja wybałuszyłam oczy.

- Ale jak to ? Dlaczego.. przecież mogę mieszkać z twoją babcia. Tam jest okej. - mówiłam gubiąc się, przez co nie mogłam znaleźć odpowiednich słów.

-Babcia sobie z tobą nie poradzi. Obie potrzebujecie pomocy. Więc też obie zamieszkacie u mnie. Tak będzie lepiej.

Wizja mieszkania z Aresem była nie za ciekawa, ale kiedy powiedział, że jego babcia również tam będzie troszkę się polepszyła. Co nie zmieniało faktu, że kompletnie sobie tego nie wyobrażałam. Bo jak ja Olivia Callen miałam zamieszkać z Aresem Cornerem ? Przecież jeszcze kilka miesięcy temu jakby ktoś mi to powiedział wyśmiałabym go. A teraz to naprawdę się dzieje.

W sali zrobiło się już ciemno. Zapadała noc a ja nie mogłam zasnąć. Ból ustał, ponieważ byłam na silnych przeciwbólowych lekach. Ale co z tego jak moją głowę zatruwały kolejne zmartwienia. Tak bardzo bałam się nadchodzących dni.

- Nie bój się Callen, nie będzie aż tak źle.

-----------------------------------------------------

No to się porobiło :00



My evil angelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz