8.Ben

69 2 0
                                    

Dawno nie byłem tak podekscytowany na kolejny dzień pracy. Wprawdzie wciąż przytłaczała mnie myśl o tym, że w sobotę czeka nas wielkie otwarcie lokalu, który nie był jeszcze w stu jeden procentach gotowy do otwarcia, ale świadomość tego, że udało mi się znaleźć Fay przynosiła mi ulgę.

    Kiedy usłyszałem dźwięk przekręcanych w zamku kluczy, na mojej twarzy pojawił się niekontrolowany uśmiech. Pewnie bym tego nie zauważył, gdyby nie lustro mieszczące się na jednej ze ścian. Palant. Pomyślałem, ale nic sobie z tego nie zrobiłem.

    – Ben! Jesteś tu?

    – Jestem – krzyknąłem z zaplecza. – Już od jakieś godziny. Chciałem wysłać trochę mejli zanim zabierzemy się do pracy.

    – My? Czyżbyś na poważnie wziął moją propozycję i pozwolisz nauczyć się parzyć kawę? – uśmiechnąłem się widząc ekscytację wymalowaną na jej twarzy.

    – Właściwie... – zacząłem. – Wciąż to negocjuję sam ze sobą. W każdym razie za jakieś dwie godziny powinna dotrzeć tutaj Vivienne, żeby dokładnie sprawdzić, co jeszcze wymaga dopracowania przed sobotą, a potem mają pojawić się Amy i Jim, których mam nadzieję wprowadzisz w tajniki pracy w kawiarni.

    – Czyli mamy tylko dwie godziny na to, żeby nauczyć cię robić kawę?

    – A już myślałem, że moja płynna zmiana tematu sprawi, że o tym zapomnisz.

    – Właściwie to jest jedna rzecz, która może mi w tym pomóc – uśmiechnęła się i szybkim krokiem wyminęła mnie i zniknęła mi z pola widzenia.

Zachwyciła mnie jej energia. Byłbym największym kłamcą na świecie gdybym powiedział, że Fay mnie nie zaintrygowała. Było wręcz przeciwnie. Chciałem o niej wiedzieć wszystko. Każdy najmniejszy, najbardziej błahy szczegół. Mimo, że nie powinienem.

    – Pomożesz mi? – wręczyła mi do rąk aparat, a sama rozłożyła na jednym stoliku laptopa i kilka książek. – No już, już. Ja pozuję, ty robisz zdjęcia.

    Uśmiechnąłem się pod nosem i uniosłem aparat.

    Była piękna.
    Uśmiechała się naturalnie, patrzyła w obiektyw z taką szczerością. Bez zastanowienia byłbym skłonny zatonąć w jej brązowych oczach. Pewnie nie ja jeden.

    Cholera. Cholera. Cholera.

    W jednej chwili moje emocje przeszły od zachwytu, przez ukłucie bólu, po obezwładniającą niepewność. Miałem tylko nadzieję, że moja twarz mnie nie zdradziła. A jeśli tak, to liczyłem na to, że Fay nie zna mnie jeszcze na tyle dobrze, żeby odczytywać moje emocje.

    W ciągu ostatniej godziny zrobiłem jakieś tysiąc zdjęć. W mojej ocenie były całkiem niezłe.

    – Jak się nazywa twój blog? - zapytałem z ciekawością.

    – Poza myślami. Jeśli chcesz mnie sprawdzić to bez problemu powinieneś znaleźć – wzrusza ramionami i przyjmuje zmienia pozę.

    – No może nie sprawdzać, po prostu jestem ciekawy, co ci w głowie siedzi.

    – To i owo? Częściej raczej nic nieznaczące głupoty, ale zdarza mi się wymyślić coś fajnego. Od czasu do czasu.

    Kiwam głową i poświęcam kolejnych kilka minut na całkowite oddanie się robieniu jej zdjęć.

    – A co tu się dzieje? – słyszę znajomy głos za swoimi plecami. Naprawdę minęło już tyle czasu, że Viv już się tutaj pojawiła?

    – Ciebie też miło dziś widzieć piękna! – oddaje aparat Fay i witam się z przyjaciółką szybkim przytuleniem.

    – Ty pewnie jesteś naszym aniołem, gwiazdą i wybawieniem w jednej osobie? Fay, prawda?

    – Cóż, mam nadzieję, że okaże się tym wszystkim. Przynajmniej tymczasowo. Miło mi Cię poznać.

    Po wymienieniu wszelkich zbędnych uprzejmości wszyscy w końcu zabieramy się do pracy. Fay testuje ekspresy do kawy, zapełniajac całą ladę wypełnionymi filiżankami z najróżniejszymi wersjami kawowych cudów. Kiedy zobaczyłem jakie wzory na kawie potrafi robić, musiałem zmusić się do zbierania szczęki z podłogi. Zdecydowanie nie doceniała swoich umiejętności. Zbyt skromnie o sobie mówiła.

    W międzyczasie Viv dopełnia wystroju uzupełniając brakujące elementy: flakony na stolikach, świeczki, obrazy – każdy mały element, który na pierwszy rzut nie powinien mieć znaczenia, ale w ogólnym rozrachunku ociepla wnętrze i nadaje mu niesamowitego klimatu.

    Muszę przyznać, że ten lokal ze wszystkich, nad którymi do tej pory miałem kontrolę wygląda najlepiej. Jest jasno, przytulnie, domowo. Nie wierzę w to, że ktokolwiek mógłby się tu poczuć źle. A teraz jeszcze całe pomieszczenie dzięki Fay wypełnia zapach świeżo mielonej kawy.

    Po tym jak wczoraj przeżyłem załamanie nerwowe i horror, dziś wypełnia mnie nadzieja. W tej chwili czuję, że ze spokojną głową możemy otworzyć w sobotę lokal.

Nowy początek [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz