20. Ben

43 1 0
                                    

Zamykam drzwi do gabinetu doktor Morrant i czuję się o wiele spokojniejszy. W pierwszej chwili nie chciałem tu przychodzić, ale wiedziałem Vi nie dałaby mi spokoju.

Po śmierci Sarah wizyty u doktor Olivii pomogły mi ruszyć do przodu. Mogłem przy niej wyrzucić z siebie cały ból, cały strach, całą złość. I wiedziałem, że nie będzie mnie oceniać. Godzinny rozmów i odpowiednie leki ostatecznie sprawiły, że moje ataki paniki w końcu się uspokoiły i mogłem spróbować znów żyć.

Dzisiejsza wizyta była trochę jak powrót do domu. Wyrzuciłem z siebie całą złość na śmierć i ostatecznie byłem wdzięczny za to, że Vivienne namówiła mnie na ponowne odezwanie się do doktor Morrant.

Po drodze do mieszkania zdecydowałem się jeszcze raz odwiedzić cmentarz.

Nie lubiłem tego miejsca.

Spędzałem tu długie godziny wypełniony złością, żalem, bólem.

Zawsze, kiedy przechodziłem między alejkami zwracałem uwagę na daty, które znajdowały się na na nagrobkach.

Śmierć nikogo nie oszczędzała. Nie ważne czy miałeś trzynaście, trzydzieści czy osiemdziesiąt trzy lata. W jakiś sposób mnie to pocieszyło.

Nie tylko ja cierpiałem. Wszyscy ludzie, których mijałem mierzyli się ze swoją osobistą tragedią, ze swoim osobistym bólem. Rozumiałem ich. I czułem, że oni rozumieją mnie. Byliśmy w tym wszystkim razem. Niezależnie od tego, kogo straciliśmy.

Kładę bukiet różowych goździków na grobie Sarah. To były jej ukochane kwiaty.

Dzień jest piękny. Słońce przebija się zza chmur, ciepły wczesnojesienny wiatr głaszcze mnie w twarzy. A ja pierwszy raz od kilku dni czuję spokój, a nie paraliżujące przerażenie.

Zamykam oczy, a wspomnienia zaczynają przebiegać mi pod powiekami.

Sarah tańcząca w deszczu.

Jej radość, kiedy przynosiłem jej kwiaty.

Jej dotyk.

Jej spojrzenia.

Zielone wstążki, którymi wiązała włosy.

Dzień,w którym dała mi najbardziej jaskrawy, pomarańczowy krawat, bo tak bardzo się je spodobał, że nie mogła przejść w sklepie obok niego obojętnie.

To dobre wspomnienia. Byliśmy tak bardzo szczęśliwi.

Myśl o tym, że mógłbym być równie szczęśliwy z kimś innym była nie do zniesienia.

Z drugiej storny, gdzieś z tyłu głowy cały czas czyhało na mnie imię Fay.

Jesteś niesamowitym facetem, nie widzisz tego?

– Polubiłabyś ją Sar. Ma w sobie taką samą niesamowitą energię jak ty – szepczę. – Tęsknię za tobą tak bardzo. Zawsze będę cię kochać.

Nowy początek [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz