44. Ben

43 1 0
                                    

Przyglądałem się swojemu odbiciu w lustrze. Nie wyglądałem najgorzej. Właściwe to powiedziałbym, że wyglądałem przyzwoicie. Nawet mimo tego różowego krawatu.

Przeczesałem włosy dłonią i zrobiłem zdjęcie, które obiecałem Vivienne. Miałem nadzieję, że moja stylizacja zostanie zaakceptowana.

Wysyłałem Viv wiadomość z emotkami trzech małpek.

Generalną próbę uznałem za zakończoną. Zacząłem ściągać krawat, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewałem, więc przed otworzeniem drzwi zerknąłem przez judasza.

Na progu stała Fay.

– Co tu robisz? Nie miałaś dziś spędzić dnia z Emmą? – zapytałem zanim jeszcze całkiem otworzyłem drzwi.

– No tak. Przecież właśnie spędzamy razem cudowne przedpołudnie, nie widzisz?

– Fay... Bez żartów.

– Okay, tak serio to Scott zabrał Em na ostatnią przedślubną randkę. Stwierdziłam, że to całkiem dobry pomysł, więc pozwoliłam jej iść. Ma wrócić za dwie godziny, a ja zaczęłam się nudzić.

Przesunąłem się odrobinę i wpuściłem ją do mieszkania. Bez zastanowienia pobiegła do kuchni i zaczęła przeglądać zawartość moich szafek i lodówki. Kilkakrotnie zmarszczyła nos z niezadowoleniem, ale w końcu wybrała bananowy nektar i rozsiadła się na kuchennym blacie.

Podszedłem do niej i oparłem dłonie po obu stronach jej bioder.

– Przyznaj się, po prostu chciałaś mnie zobaczyć.

Uśmiechnęła się do mnie, ale nie odpowiedziała. Zamiast tego zaczęła pić nektar prosto z butelki.

Nawet na jeden moment nie spuściłem z niej wzroku. Wyglądała idealnie.

Miała na sobie puchaty, wściekle pomarańczowy sweter. Rozpuszczone włosy delikatnie układały się na jej ramionach. Założyła też swoje okulary, w których czasem pracowała przy komputerze i w których wyglądała niesamowicie uroczo.

Choćbym chciał nie potrafiłbym oderwać od niej wzroku.

– Ben? – szepnęła.

– Tak?

– Przestrzeń osobista.

Zdezorientowany, pokręciłem głową. W tym momencie Fay delikatnie zaczęła bujać nogami i uderzać mnie w moje uda.

Zaśmiałem się i zrobiłem krok w tył.

– Od kiedy tak cenisz sobie przestrzeń osobistą? – zapytałem.

– Odkąd zacząłeś na mnie patrzeć w taki sposób.

Zmarszczyłem brwi i uśmiechnąłem się.

– W jaki sposób?

– Tak jakbyś chciał... – westchnęła i utkwiła wzrok w moich ustach. Położyłem dłoń na jej udzie i zbliżyłem twarz do jej twarzy. Dzieliło nas dosłownie kilka centymetrów, a jej oddech łaskotał moją twarz.

– Jakbym chciał, co? – szepnąłem.

Westchnęła i złączyła nasze usta.

Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie.

Lubiłem jej ciepło. Lubiłem jej miękkie usta i delikatną skórę.

Jej pocałunki były zupełnie różne od tych, które dzieliłem z Sarah. Fay była momentami bardziej pewna siebie. Każdy jej pocałunek czułem w na całym swoim ciele. Sar zaś, Sah była delikatna. Lubiła, kiedy to ja miałem pełną kontrolę, kiedy zamykałem ją w swoich objęciach i szeptałem, że jest tylko moja.

Nowy początek [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz