46. Ben

39 2 3
                                    

Kaplica wyglądała pięknie. Przystrojona w białe kwiaty i świece robiła niesamowite wrażenie. Fay dumnie kroczyła przed Emmą z najszczerszym uśmiechem na twarzy. To była ważna dla nich obu chwila.

Z trudem utrzymywałem myśli na wodzy. Z całych sił starałem się myśleć o Fay i o tym jak bardzo zależało jej na tym, żebym tu był.

Ale z myślami jest tak, że choćbym nie wiem jak bardzo się starał, to nie byłem w stanie ich w pełni kontrolować.

Czy Fay chciała wyjść któregoś dnia za mąż? Na pewno. Zdążyłem ją już na tyle poznać, że wiedziałem, że będzie chciała.

Zasłużyła na to, żeby znaleźć człowieka, który nie będzie bał się jej poślubić.

Ja nie będę na to gotowy. Nie teraz, nie za rok, nie wiadomo, czy kiedykolwiek.

Nie po tym co stało się z Sar.

Cholera.

Poczułem jak w moich oczach zaczynają zbierać się łzy.

Cholera. Cholera.

Oddychaj i skup się na tym co widzisz. W mojej głowie echem odbił się głos Vivienne.

Okay. Co widzę?

Fay. Widzę Fay. Wygląda przepięknie.

Widzę też Scotta, który wpatruje się w Emmę, z taką miłością z jaką ja patrzyłem na Sarah.

Przestaję słyszeć wszystko, co dzieje się obok mnie.

Obiecuję kochać cię zawsze. Obiecuję być przy tobie, w każdym momencie. Obiecuję, że będę się o ciebie troszczyć, szanować się, rozśmieszać. Sarah, jesteś miłością mojego życia. Obiecuję, że zawsze będziesz tylko ty.

Jesteś miłością mojego życia.

Zawsze będziesz tylko ty.

Zawsze.

Będziesz.

Tylko.

Ty.

Sarah.

Sarah.

Moja Sar.

Ben. Sprawiasz, że moje życie jest lepsze. Przy tobie jestem szczęśliwa. Dzięki tobie. Będę cię kochać, będę cię rozpieszczać, będę najlepszą wersją siebie. Jesteś moją miłością. Moją przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Moje życie bez ciebie byłby puste. Bez twojej miłości moje serce byłoby tylko sercem. Obiecuję, że będę przy tobie. Zawsze będziesz dla mnie tym jedynym. Dziękuję, że mnie chcesz.

Powietrze stało się jakieś ciężkie, albo to ja nie mogę oddychać.

Potrzebuję powietrza.

Ostatnimi resztkami silnej woli, najciszej jak potrafię wychodzę z kaplicy. Przecieram mokre oczy i za wszelką cenę staram się uspokoić.

Sarah nie żyje.

Nic tego nie zmieni.

Ale ja żyję.

Ja muszę oddychać.

Mijają kolejne minuty, które zdają się trwać nieskończoność, ale w końcu udaje mi się uspokoić.

Wyciągam z kieszeni telefon i wybrałam numer Vi.

Odbiera po pierwszym sygnale.

–  Ben?

–  Nie dam rady, Vivienne – szepczę i w nerwowym geście przeczesuję włosy ręką.

–  Oddychaj Benny i powiedz mi co się dzieje.

Biorę kilka głębszych wdechów.

–  Wracam do Nowego Jorku.

Kiedy te słowa opuszczają moje usta, czuję, że to jedyne sensowne rozwiązanie. Nie mogę zostać w Cintray. Nie mogę zwodzić Fay. Nie mogę obiecać jej, że ją pokocham. Nie mogę obiecać jej wspólnej przyszłości.

Ona zasługuje na kogoś, kto nie został złamany. Zasługuje na kogoś zdecydowanie lepszego.

Sarah, jesteś miłością mojego życia.

Obiecuję, że zawsze będziesz tylko ty.

Nowy początek [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz