Już prawie zasnęłam, kiedy usłyszałam dzwoniący telefon.
Ben?
– Halo? – odebrałam nie patrząc na ekran.
– Cześć Fay, tu Vi. Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.
– Nie, jeszcze nie zdążyłam zasnąć.
– Uf, to dobrze. Poczekaj chwilę.
Usłyszałam w tle szum, zupełnie jakby Vivienne była gdzieś na ulicy.
– Okay, jestem – usłyszałam po chwili. – Chciałam ci tylko dać znać, że Ben jest bezpieczny, cały i zdrowy.
Jej słowa sprawiły, że w końcu poczułam się spokojna. Wciąż bolało mnie zachowanie Bena, ale świadomość, że wszystko było z nim dobrze była wszystkim, czego pragnęłam.
– Cieszę się – odpowiedziałam. I wzięłam głęboki oddech zanim zdecydowałam się wydusić z siebie pytanie, które kotłowało się w mojej głowie od kilku godzin. – Czy możesz podesłać mi adres Bena? Proszę.
– Chcesz przylecieć do Nowego Jorku?
– Tak. Muszę się z nim zobaczyć. Muszę od niego usłyszeć, że mnie nie chce. Inaczej, nie ruszę do przodu – przyznałam szczerze. Pomysł, żeby wsiąść w samolot i polecieć do Bena zrodził się w mojej głowie po przeczytaniu jednego z komentarzy pod moim najnowszym wpisem.
Może tutaj potrzeba wielkiego gestu? Może musisz zrobić krok i pokazać, że go kochasz?
Może faktycznie musiałam. Dlatego od razu zabookowałam bilet na jutrzejsze popołudnie.
– Obawiam się, że tego nie usłyszysz. I jasne, podeślę ci adres. Uważam, że to świetny pomysł, żebyś tu przyleciała.
Uśmiechnęłam się.
Skoro Vivienne tak mówiła, to wierzyłam, że to nie był taki zły pomysł.
Miałam tylko nadzieję, że wielkie, romantyczne gesty sprawdzają się nie tylko w filmach.
*
–Wiedziałam, że jesteś walczącą lwicą, ale nie wiedziałam, że aż tak – zaśmiała się Emma i schowała do mojego plecaka kolejną parę jeansów, którą jej rzuciłam.
– Nie mam nic do stracenia. A wszystko do zyskania.
Wylatywałam o piętnastej, a to dawało mi jeszcze kilka godzin na ułożenie planu i przemyślenie tego, co powiem, kiedy już stanę na progu mieszkania Bena.
Czy byłam przerażona? Jak cholera. Ale nie wierzyłam w ciche dni, wierzyłam w siłę rozmowy i nie mogłam czekać nie wiadomo jak długo na jakikolwiek sygnał z jego strony. Bał się? Nie chciał mnie? Cokolwiek to było, musiałam wiedzieć.
– Miłość ma na ciebie dobry wpływ – zaśmiała się.
– Byle tylko nie skończyło się złamanym sercem.
W nocy mimo uspokajającego telefonu od Vivienne nie potrafiłam zmrużyć oka. Przewracałam się z boku na bok, a przez moją głowę przelatywało milion myśli. Nasze pocałunki, spojrzenia, uśmiechy. To wszystko było prawdziwe. Wiedziałam, że Ben się przy mnie dobrze czuł. Wiedziałam, że był szczęśliwy. I chyba dlatego tak bardzo zabolało mnie jego zniknięcie. Gdyby tylko dał znać, że wszystko jest z nim okay, że jest bezpieczny, to zrozumiałabym jego zachowanie. Przecież otwarcie mi powiedział, że może się zdarzyć, że dostanie ataku paniki.
Zabolało mnie to, że nie potrafił mi zaufać na tyle, by zostać.
– Naprawdę go kochasz, co?
– Tak. Nie miałam takiego zamiaru, ale się zakochałam. I dlatego nie mogę się teraz poddać. Cokolwiek dzieje się teraz w jego głowie... Musi wiedzieć, że nie jest sam.
Bo nie był. Byłam gotowa oddać mu całą siebie. Stać przy jego boku. Pomóc w walce z koszmarami. Bardziej niż wszystkiego, chciałam stać się jego przyszłością, o ile będzie gotów mi na to pozwolić.
– Fay.
Pogrążona w myślach nie usłyszałam głosu Emmy. Dopiero, kiedy położyła mi rękę na ramieniu wrzuciłam do rzeczywistości.
– Ben dzwoni.
Jej słowa były jak... Właściwie to nie wiedziałam jakie były. Nie spodziewałam się tego telefonu. Nie byłam przygotowana. Co miałam mu powiedzieć?
Co prawda wiedziałam, co chcę mu powiedzieć, kiedy staniemy twarzą w twarz, ale teraz? Ten telefon to było dla mnie zupełne zaskoczenie.
– Musisz odebrać.
Drżącymi rękami wzięłam od niej telefon i odebrałam.
– Ben? – szepnęłam i nie byłam przekonana, czy cokolwiek słyszał.
– Przepraszam, chyba od tego powinienem zacząć. Fay, tak strasznie cię przepraszam. Wiem, że to nie jest rozmowa na telefon, ale nie chciałem czekać. Przepraszam za to co wczoraj zrobiłem. Przepraszam, że tak cię wystraszyłem. Przepraszam, że zachowałem się tak jakby mi na tobie nie zależało. Tak nie jest. Zależy mi na tobie. Zależy mi aż tak bardzo, że się boję.
– Ben – powiedziałam już pewniej. Moje serce chciało wyrwać się z mojej klatki piersiowej i uciec do niego. – Porozmawiamy wieczorem.
– Wieczorem? Oh, jesteś zajęta. Jasne, już nie przeszka...
– Nie – nie dałam mu dokończyć. – Chcę z tobą porozmawiać twarzą w twarz.
– Czekaj, co masz na myśli? – zapytał zdezorientowany.
– Myślę, że ci się spodoba.
Rozłączyłam się. Będzie dobrze. Musi być.
Powiedział, że mu na mnie zależy. Tylko takiego zapewnienia potrzebowałam. Każdy z nas miał swoje demony. Jedne dotykały nas bardziej, inne mniej. Wiedziałam, że przeszłość Bena musiała być trudna. Nie potrafiłam sobie wyobrazić nawet jak bardzo, skoro reagował tak emocjonalnie.
Ale cokolwiek to było, miałam nadzieję, że damy z tym radę.
CZYTASZ
Nowy początek [zakończone]
Любовные романыCzy prawdziwą miłość można odnaleźć więcej niż raz? Fay Edwards chce od życia czegoś więcej, ale wie, że aby sięgnąć po swoje marzenia musi najpierw zrobić krok wstecz i zacząć budować wszystko od zera. Rzuca pracę w renomowanym wydawnictwie w Nowym...