Zapach Nowego Jorku wypełnił moje płuca, a mój umysł zalały wspomnienia.
Moja pierwsza wizyta w tym mieście była wypełniona ekscytacją i radością. Wkraczałam w dorosłość. W końcu zaczynałam życie, o którym tak długo marzyłam. Życie, które miało doprowadzić mnie do szczęśliwego zakończenia.
I w sumie nie mogłam powiedzieć, że nie doprowadziło. Spełniłam swoje marzenie. Poznałam wspaniałych ludzi. Odkryłam, co daje mi radość.
Niezależnie od wszystkiego Nowy Jork był moim drugim domem i na zawsze część mojego serca w nim pozostanie.
Nie spodziewałam się jednak, że wrócę tutaj tak szybko. A już na pewno nie myślałam, że to będzie jedna z najważniejszych podróży mojego życia.
Nie chciałam tego tak odbierać, ale miałam wrażenie, że mój przylot tutaj skończy się wszystkim... albo niczym.
Gdy tak stałam pośród tłumu, w oczekiwaniu na taksówkę przypomniał mi się jeden z tych motywacyjnych cytatów, które powtarzałam sobie każdego dnia te kilka lat temu.
Miej nadzieję na wszystko. Oczekuj niczego.
Te słowa tak bardzo pasowały do mojej aktualnej sytuacji. Tak bardzo, że aż mnie przerażały.
Wysłałam do Vivienne obiecanego sms-a z informacją, że jestem na miejscu i po kilkunastu minutach oczekiwania w końcu udało mi się złapać taksówkę.
Moje serce chyba jeszcze nigdy tak szybko nie biło. Wpatrywałam się w miejski krajobraz za szybą i czułam jak wypełnia mnie nadzieja.
Ben chciał ze mną porozmawiać. Zależało mu na mnie. Przeprosił za swoje wczorajsze zniknięcie.
Nie mogłam mieć sobie za złe, że miałam nadzieję, na to że między nami wszystko się ułoży. Że znów zamknie mnie w swoich ciepłych ramionach. Że pozwoli scałować cały swój ból.
Vivienne: Trzymam za was kciuki. Jesteś światłem, którego Ben potrzebował.
Nie mogłam przestać wpatrywać się w wiadomość, którą kilka sekund temu otrzymałam.
Tak bardzo chciałam wierzyć w jej słowa.
Minuty spędzone w taksówce trwały niemiłosiernie długo. Miałam wrażenie, że czas robi sobie ze mnie żarty i specjalnie stanął w miejscu. Mimo wszystko w końcu udało mi się dotrzeć na miejsce.
Trzy razy sprawdzałam, czy to na pewno dotarłam pod właściwy adres. Wysłałam nawet zdjęcie kamienicy do Vivienne, żeby upewnić się, że nie pomyliłam budynków. Nie zniosłabym pomyłki, nie w takim momencie.
Stanęłam przed mieszkaniem z numerem 24.
Ben i Sarah Brown.
Wdech.
Wydech.
Dam radę.
Nacisnęłam dzwonek i odczekałam kilka niezwykle długich sekund.
W końcu drzwi się otworzyły, a mnie otuliło zdezorientowanie spojrzenie moich ulubionych na świecie oczu.
– Fay? Co ty... Naprawdę tu jesteś?
Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
Sekundę potem otoczyły mnie ciepłe ramiona, a nozdrza wypełnił zapach męskich perfum.
– Byłem pewny, że po prostu zadzwonisz. Ja... Nie wierzę, że naprawdę tu jesteś.
Patrzył na mnie tak, jakby zobaczył mnie po raz pierwszy.
CZYTASZ
Nowy początek [zakończone]
RomansaCzy prawdziwą miłość można odnaleźć więcej niż raz? Fay Edwards chce od życia czegoś więcej, ale wie, że aby sięgnąć po swoje marzenia musi najpierw zrobić krok wstecz i zacząć budować wszystko od zera. Rzuca pracę w renomowanym wydawnictwie w Nowym...