60. Ben

55 2 0
                                    

Patrzyłem na Fay jak spała w moich ramionach i nie mogłem oderwać od niej wzroku. Pasowała do moich objęć. Do mojego życia. Do mnie.

Jej rozrzucone na poduszce brązowe włosy. Jej usta wykrzywione w nieświadomym uśmiechu. Jej zmarszczone lekko czoło. Była zachwycająca.

Kiedy tak na nią patrzyłem utwierdziło się we mnie przekonanie, że moje serce należy do niej. Zabrała je i z uporem pomogła posklejać je w działającą całość. A teraz ono biło tylko dla niej.

Zerknąłem na zegarek stojący na szafce przy łóżku.

Była piąta trzydzieści.

Zdecydowanie zbyt wcześnie żeby wstać, ale moje wypełnione emocjami serce nie pomagało mi zasnąć. Pozwoliłem, więc swoim myślom odpłynąć. Przed oczami miałem obraz Fay, szepczącej że mnie kocha, że mnie chce. Zatapiającej się w moich ramionach. Oddychającej ciężko pod wpływem mojego dotyku.

Już raz w życiu dane mi było poczuć co to znaczy być kochanym i co to znaczy kochać. Stworzyłem z Sarah rodzinę, o jakiej mogłem marzyć. Wypełniliśmy nasze życie szczęściem, uśmiechem i miłością.

To było dobre życie.

Jej strata naznaczyła mnie już na zawsze, ale niczego nie żałowałem. Gdybym miał powtórzyć swoje życiowe wybory i przejść przez piekło utraty żony ponownie, zrobiłbym to bez wahania. Dla wszystkich dobrych momentów, które dane nam było dzielić razem. Dla wszystkich dobrych i złych momentów, które doprowadziły mnie do tej chwili. Do tej pięknej, zielonookiej dziewczyny, która teraz leżała obok mnie.

Sar zawsze wierzyła, że wszystko w życiu dzieje się z jakiegoś powodu. Teraz ja też zaczynałem w to wierzyć.

Co prawda nie wiedziałem, czy Fay pojawiła się w moim życiu przez przypadek, czy dzięki przeznaczeniu, ale wiedziałem jednak, że niezależnie od tego ile dni będzie nam dane razem przeżyć, będę ją kochać do utraty tchu. Będą ją rozpieszczał, rozśmieszał, dotykał, tak jakby to miał być ostatni raz.

Sarah na zawsze pozostanie moją przeszłością, ale teraz to Fay była moją teraźniejszością i przyszłością.

Czułem, że jestem szczęściarzem, bo dostałem drugą szansę w miłości. I choćby nie wiem co nie zamierzałem jej zmarnować.

Fay przekręciła się na drugi bok i mruknęła coś pod nosem. Nie mogłem się powstrzymać i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach.

– Ben? Dlaczego już nie śpisz?

– Bo patrzę jaka jesteś piękna.

– Możesz zrobić to jak już się wyśpisz – zaśmiała się. – Przytul mnie i chodź spać.

Pocałowała mnie, a ja zamknąłem ją w objęciach.

Moje serce w końcu wypełniał spokój.

Wiedziałem, że już nigdy jej nie wypuszczę.

Nowy początek [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz