Rozdział dwudziesty-pierwszy

25 4 0
                                    

Nie mam pojęcia, czy kiedykolwiek biegłam tak szybko. Świat rozmazał się wokół, gdy byłam skupiona na jak najszybszym dotarciu do mojego celu.

Napędzał mnie strach. I zarazem moja własna głupota.

Chroń tych, którzy znaleźli szczególne miejsce w twoim sercu.

Słowa ze snu natrętnie kołatały się w mojej głowie, a głos dziecka stawał się coraz to głośniejszy. Chciałam krzyczeć na wszystko, co istnieje, że nie pomyślałam o tak ważnych dla mnie osobach.

Moją pierwszą myślą był Fabian i Connor. Myślałam jak Wygnaniec: to ich w pierwszej kolejności powinni zaatakować, chcąc dobrać się do mnie. Ciągle to sobie powtarzałam, ale dopiero teraz zrozumiałam, że może chodzić o kogokolwiek.

Było wiele osób, które kochałam, i dla których zrobiłabym wszystko. Ale przeczucie podpowiadało mi, że dziecko z mojego snu, choć nie wskazało dokładnie osób, które mogą znaleźć się w niebezpieczeństwa, dał mi przede wszystkim do zrozumienia, że muszę być czujna.

Że muszę ich chronić jedynym sposobem: być przy nich.

Słońce powoli chowało się za horyzontem, gdy, nie bacząc na to, czy ktokolwiek będzie mi się przyglądał, przeskoczyłam płot i pokonałam resztę dzielącej mnie odległości od tak dobrze znanego mi domu, w którym spędziłam mnóstwo czasu z dwiema ważnymi osobami.
Jamesem i Magdą.

Ale prawda była taka, że to o tą drugą martwiłam się bardziej.

- Magda! – krzyknęłam, waląc pięścią w drzwi, choć mój węch natychmiast wyczuł, że od dobrych kilku godzin nikogo nie ma w domu. Liczyłam jednak na to, że jest zupełnie na odwrót. – Aniołkowska, otwieraj!

Czułam jak do oczu napływają nieproszone łzy. Zacisnęłam mocniej pięści, uderzając po raz ostatni w drzwi, w których nie ujrzę uśmiechniętej twarzy Magdy.

Madzia, do cholery, gdzie ty się szwendasz?

Wzięłam kilka głębokich oddechów, starając się uspokoić szalejące ze strachu serce. Zaczęłam układać plan działania. Na pewno musiałam poprosić Richarda o dodatkowe wsparcie, nie tylko dla moich rodziców.

Mimo to byłam na siebie wściekła za to, że nie wpadłam na to od razu. Zapomniałam o moich najlepszych przyjaciołach. Zapomniałam o kuzynce, która jeszcze nie tak dawno błagała mnie o spotkanie.

Tak. Bez kłótni przyjęłabym tytuł najgorszej kuzynki, jaką Magda kiedykolwiek mogła mieć.

Chroń ich.

- Cholera jasna! – krzyknęłam, kierując się na powrót ku furtce. Znalazłam się w kropce i nie miałam pojęcia, co robić. Szukanie Magdy nie miało większego sensu. Jej specyficzny zapach znikł dobre kilka godzin temu, podobnie jak ona sama. Wbijając mocno paznokcie w skórę dłoni, starałam się za wszelką cenę wymyślić cokolwiek, co pomogłoby w odnalezieniu dziewczyny.

- Dokąd byś się udała, rudzielcu? – rzekłam, rozglądając się na boki. W sąsiednich domach, w ogroódkach nie było nikogo, kogo mogłam zapytać, czy przypadkiem nie widział wychodzącej na spacer Magdy, bądź innych podejrzanych osób kręcących się wokół. Wyszłam na główną ulicę, szukając rozwiązania i licząc na to, że w końcu jakieś uda mi się znaleźć.

Ruszyłam przed siebie, chowając dłonie w kieszenie bluzy Fabiana i natychmiast pomyślałam o nim. Nie wzięłam nawet ze sobą telefonu, by wytłumaczyć, dlaczego tak nagle wybiegłam. Zostawiłam go w domu, bez konkretnych wyjaśnień. Miałam jednak nadzieję, że posłucha mnie i zostanie w domu, gdzie wytłumaczy wszystko Jamesowi.

W zasięgu kłów - tom 3 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz