Justin's POV
Obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi.
Skrzywiłem się, przetarłem swoje zaspane oczy i wygramoliłem się z łóżka.Gdy wstałem spojrzałem na Mary. Była taka delikatna, bezsilna i bezbronna.
Chciałem przy niej zostać, ale usłyszałem jak ktoś dobija się do drzwi.
Zmarszczyłem brwi i zszedłem na dół.
Gdy otworzyłem drzwi moim oczom ukazał się ojciec Mary.
Automatycznie zacisnęła mi się pięść, a usta ścinęły w cienką linię.Co on tu do cholery robi?
- Czego? - powiedziałem chłodno, dając mu do zrozumienia, że nie był u nas mile widziany.
- Po córę przyszedłem. - ledwo wymówił te słowa.
Był pijany.
- Mieszkam tu sam. - nie chciało mi się z nim dyskutować, więc skłamałem.
- Kolego, wiem że Mary tu jest. - gibał się na każde strony.
Wyglądał żałośnie.
Po takim czasie dopiero zauważył, że jej nie ma?
A może zabrakło mu sprzątaczki?- Po raz ostatni mówię, że mieszkam tu sam. - mówiłem przez zaciśnięte zęby.
Miałem ochotę rzucić się na niego i zabić go za wszystkie krzywdy, jakie wyrządził Mary, ale obiecałem jej, że nic mu nie zrobię.
- Jeszcze tu przyjdę. - pogroził mi palcem, po czym ledwo się odwrócił.
Prychnąłem i zamknąłem drzwi.
Gdy się odwróciłem zauważyłem Mary, która stała nieruchomo.
- Skąd on wiedział gdzie jestem? - powiedziała przerażona, głośno przełykając ślinę.
Skoro tak reagowała na jego widok, musiał ją cholernie skrzywdzić.
Na tę myśl wręcz się we mnie gotowało.Bez słowa podszedłem do dziewczyny i ją mocno przytuliłem.
-*-
Reszta dnia minęła spokojnie.
Siedzieliśmy w salonie, oglądając różne filmy, które wybierała dziewczyna, czasem rozmawiając.Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Mary drgnęła, co od razu poczułem.
Puściłem jej oczko i podszedłem do drzwi.
Przede mną stali funkcjonariusze policji.- O co chodzi? - spytałem pewnie.
- Czy jest tutaj pani.. - spojrzał na kawałek papierka - Mary Lorey?
- Owszem, jest. A coś się stało? - dopytywałem.
- Ojciec pani Lorey twierdzi, że uciekła z domu, a jest osobą niepełnoletnią. W takim wypadku musimy odwieźć panią Lorey do rodzica. - zaśmiałem się.
- Panie.. - spojrzałem na plakietkę przyczepioną do jego munduru - John. Mary jest pełnoletnia, w dodatku nie uciekła, lecz wyprowadziła się od ojca, który znęcał się nad nią psychicznie i fizycznie. Szkoda, że tego wam nie powiedział.
- Mógłbym prosić o dowód pani Lorey?
- Jasne. - wróciłem do salonu. - Mary, masz swój dowód?
- M-Mam. - powiedziała jąkając się.
- Gdzie? - spytałem spokojnie.
- W szufladzie pod telewizorem. - uśmiechnąłem się do niej i poszedłem na górę po dowód.
Po chwili wróciłem do John'a.
- Oto dowód. - podałem mu go do ręki.
Popatrzył na niego przez chwilę, po czym mi go oddał.
- W takim razie bardzo przepraszamy za najście, miłego wieczoru. - uśmiechnęli się i odeszli, a ja zamknąłem drzwi i ruszyłem do dziewczyny.
- Justin, on zrobi wszystko, żebym do niego wróciła. - leciały jej łzy po policzkach.
- Ejj, nie płacz. - szepnąłem, siadając obok niej.
- Justin, on się nie podda. - patrzyła na mnie smutno.
- Jestem przy tobie i gdy będzie trzeba wyprowadzimy się do innego miasta. - patrzyłem prosto w jej niebieskie jak ocean oczy.
- Muszę ci coś powiedzieć.. - szepnęła.
- Słucham?
- Może zabrzmi to głupio, ale.. J-Ja.. Chyba czuję do ciebie coś więcej niż przyjaźń, Justin. - powiedziała nieśmiało, a na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
Po tych słowach zbliżyłem się twarzą do twarzy Mary, a nasze usta złączyłem w namiętnym pocałunku.
Wreszcie mogłem poczuć jej miękkie, słodkie usta.Ten pocałunek znaczył dla mnie coś więcej, niż pocałunki z poprzednimi laskami. I smakował zupełnie inaczej.
To było dziwne.
CZYTASZ
Skrzywdzona // Justin Bieber
Teen FictionJest to historia o różowowłosej dziewczynie. Po śmierci matki spotyka ją wiele rozczarowań i problemów. Rani ją tata, inni ludzie, a także ona sama. W pewnym momencie spotyka mężczyznę imieniem Justin. Czy odmieni jej życie? Czy to już koniec proble...