000•Prolog

766 29 9
                                    


Dzień jak dzień,
Jakiś napad, wyścig, pełno policji i rozwalonych aut.
Nie byłoby jakiegoś powodu jakiego nie byłaby za niego poszukiwana najbardziej niebezpieczna grupa przestępcza Zakszot.

Nawet jeśli mieli takie przypiski to ich życie prywatne lub razem w gronie nie było aż tak takie "groźne". Jeden flirtuje z policjantem dla żartów. Drugi zaś chodzi z maską tlenową bo stracił płuca więc łatwo da się go pokonać. Trzeci członek robi najlepsze plany odbić jednak jego żarty i teksty umieją rozbawić każdego.

Dwójka zaś zawsze się razem trzymała i chyba każde ich słowo było użyte przeciwko ich.

-Speedo zejdź z swojego chłopaka!-krzyknął Carbo od razu wstając z miejsca.

-On nie jest moim chłopakiem!-odpowiedział schodząc mu z kolan.

-Zgodzę się z Pieczarą-odparł Erwin wlewając już trzecią kawę do kubka.
Nie spał całe dwie noce, a słodkie napoje z energetyczne zostały tylko po nich puste puszki.

Białowłosy tylko zrobił obrażoną minę i nałożył rękę na rękę. Nikt nie wie jak ciemnowłosy z nim wytrzymuje.

-No nie obrażaj się kochanie, ludzie patrzą-powiedział z śmiechem, a na koniec pocałował mężczyznę w policzek by bardziej napędzić ten ship.

Albert sam nie wiedział czy ich relacja była na poziomie związku czy przyjaźni z korzyściami. Kochał Latynosa jednak on kręcił z zasraną rudą pizdą pracująca w jego garażu.
Przez długi okres czasu czasem Erwin lub Carbo musieli w nocy przyjeżdżać do chłopaka w czasie jego napadów paniki lub myślach samobójczych jednak uspokoiło się. Białowłosy nie miał za dobrego dzieciństwa. Rodzice byli w chuj bogaci, ale nie dbali o niego. Mógł nawet nie wracać do domu to nikt by się nie przejmował.

W dalszych szkołach dużo osób go nękało za to i piskliwy głos. Wtedy zaczęła się jego faza na wyścigi, auto Audi r8 i "drobne" kradzieże rodzicom. Nie zdziwił się gdyby zliczono ile on podkradał im to wyszłoby z 10 koła.

Tatuaże, kolczyki, ciuchy, biżuteria oraz ulepszenia do auta kosztują. Odkąd osiągnął pełnoletność wyjechał zrobić operacje głosu bo drażniło go częste bóle przy mówieniu oraz szukając nowego miejsca zamieszkania. Rodzicom zostawił jedynie pusty pokój.

Gdyby nie Sindacco kto wie czy gdzieś nie skończyłby już zabity. To on go wprowadził do Zakszotu, a później w świat wyścigów, napadów oraz przeróżnych historii.
Znaleźli szybko ze sobą wspólny język,
Auta i wyścigi, rzecz jasna.

-Ja się nie obrażam słonce-puścił mu oczko grając w jego grę. Heidi nie dowierzała to co słyszała.

-Czy ja mam już planować ślub? By nie było-zaśmiała się kobieta. Jako jedna z nielicznych nie naciskała na nich z ich shipowaniem jednak często pomagała młodszemu z problemami miłosnymi.

Dużo zawdzięcza białowłosej. Kto wie czy zrozumiałby miłość do niego bez niej.

-Dobra my będziemy się zwijać! Speduś pójdziesz już? Muszę z Erwinem pogadać-oznajmił roztrzepując mu włosy.

Mężczyzna kiwnął głową i udał się do wyjścia. Ciekawi go o czym będą rozmawiać jednak to nie jego interes. Nauczył się już, że w swoje sprawy nie powinien wtykać nosa po ostatniej akcji.

Do dziś ma zjebaną bliznę, gdyby nie dowiedział się o planie nie musiałby być torturowany. Pfff zasrana grupa, która rywalizuje z Zakszotem.

Mijały sekundy, a z nimi minuty. Poprawił swoje okulary, które zdobiły nos. Wyciągnął telefon, mineło coś tak dwadzieścia minut odkąd rozmawiają. Czyżby Erwin to kolejna dupa Vasqueza? Nie, Pastor zarywa do Gregoryego to nie wiem czy to byłoby na prawdę. Jednak? Nie, Speedo ogar się.

•Dead flower•||Blachary, Speedacco, Vasquez Sindacco x Albert SpeedoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz