6

12.4K 167 8
                                    

Od 3 tygodni żyje ciągle w strachu. Nawet na zakupy boję się sama jeździć. Z Markiem spotykam się od czasu do czasu. To już ponad miesiąc od naszego pierwszego spotkania, a ja czuje jakby się z nim znała 3 lata. Śledztwo w sprawie włamania stoi w miejscu.
-Hej. Jak mija Ci dzień?- myślami jestem gdzie indziej, a Kamila pyta się już 5 raz o to samo.
-O hej. Przepraszam. Tak sobie. Boli mnie głowa i nawet spory ruch był w hotelu dzisiaj. Wiesz, że mam się czym martwić.
-Wiem. Współczuję Ci. Gdybyś czegoś potrzebowała to możesz na mnie liczyć. Pamiętaj o tym. - za to ją lubię. Jest skromna, ale bardzo pomocna. Gdyby mogła to by chodziła głodna, a karmiła by innych.
-Dziekuje. Będę pamiętać.
-Zmykaj do domu. Pada deszcz, więc nie zaplanujesz imprezy w plenerze. - Kamila puszcza mi oczko.
-Mam ochotę na wino i gorącą kąpiel. Nic więcej. - uśmiecham się i idę do socjalnego po rzeczy. Może zakończę ten dzień jakoś bez stresu, ale nie mam chyba na nic ochoty. Kiedy idę do samochodu, za wycieraczką dostrzegam małą karteczkę. Na pewno ulotka. Wsiadam do auta i sprawdzam kartkę.
"Nic nie dzieje się przez przypadek. Opony, włamanie i na tym nie koniec. "
Serce mi zaczyna bić coraz mocniej. O co chodzi? To jakieś żarty. Kurwa. Boję się. Co za głupia i bez sensu kartka. Wybieram numer do Marka.
-Judyta?
-Tak. Co robisz?
-Właśnie jadę do domu.
-Przyjedz do mnie i zostań na noc. Ja już wariuje.
-Co się dzieje?
-Przyjedz okej?
-Jasne.
Tak się denerwuje, że z każdego skrzyżowania wyjeżdżam z piskiem opon. Kiedy podjeżdżam pod blok, Marek już na mnie czeka.
-Marek- biegnę do niego i mocno się przytulam. Po policzkach płyną mi łzy.
-Co się dzieje?- jego głos jest pełen troski.
-Chodz do domu. Nie rozmawiajmy tutaj.
Marek otwiera drzwi a ja od razu idę po wino i napełniam kieliszki. Biorę łyk.
-Zobacz. - podaje kartkę Markowi.
-O co tu kurwa chodzi?
-Nie wiem. Nie mam pojęcia. Nie wiem co robić. Jestem bezsilna. Boję się o swoje życie. Nie chce o tym narazie myśleć. - wychodzę z salonu, biorę ze sobą butelkę i idę do łazienki. -Wykąpiesz się ze mną? Twoja osoba może choć trochę poprawi mi humor.
-Jasne kotku. Chodz. - Marek ciągnie mnie za rękę.
Jego delikatne palce rozpinaja guziki od koszuli. Później zabiera się za spodnie. Ja też nie pozostaje dłużna i rozbieram go. Wchodzę do wanny, a mój przystojniak zaraz za mną. Opieram się o niego plecami, a on masuje moje piersi. Popijam wino, które dodaje mi trochę więcej odwagi. -Rozpieść mnie tutaj. Weź mnie. Rób co tylko chcesz.
-Dobrze kotku. - Marek nadal masuje moje piersi. Nabiera trochę żelu do mycia i delikatnie masuje moje plecy, brzuch i nogi. Kiedy dociera do ud zaczyna mnie całować po ramionach. Budzi się we mnie pożądanie. Marek całuje mnie namiętnie. Palcami wędruje do mojej sfery intymnej. Robi to bardzo powoli i delikatnie, co jeszcze bardziej mnie podnieca. Wkłada we mnie palec i zatacza nim kółka.
-Od tyłu w wannie jeszcze nie próbowaliśmy.
-To spróbujmy - mówię zdyszana.
Wypinam się, a on jak na zawołanie wchodzi we mnie łagodnie i powoli. Jego ruchy są rytmiczne. Robi to z pełną premedytacją, bo wie, że sprawia mi to dużą przyjemność, ale i jestem na krawędzi swojego pożądania. Marek coraz mocniej I szybciej się porusza, a ja jęcze i dochodzę. Marek zaraz za mną.
To mi pomogło. Przynajmniej na chwilę nie pomyślałam o tym całym gównie.
-Dziękuję, że zgodziłeś się zostać na noc. Jeszcze ta kartka zrobiła swoje i już kompletnie nie wiem co myśleć.
-To nie jest dla mnie problem i tak mieszkam sam. Myjmy się i idziemy się położyć. - myje jego plecy i włosy. Jest taki przystojny, a przy tym bardzo skromny. Chciałabym mieć kogoś takiego. Na zawsze.

-Co jemy na kolacje? - Pytam zaglądając do lodówki.
-Zamówiłem sushi. Pasuje?
-Tak. - całuje go w policzek.
-Marek te wszystkie problemy zaczęły się odkąd się spotykamy. Zauważyłeś?
-Wcześniej nie miałaś takich incydentów?
-Nie. Robert na pewno by takiego czegoś nie zrobił. - zastanawiam się czy mógłby, ale nie i dlaczego niby miałby to zrobić?
-Ja nie wiem kto to może być.
-Co się dzieje z Margaret? - pytam by zmienić temat.
-Była w ośrodku od uzależnień, po terapii trafiła do więzienia. Tyle wiem. - rozlega się dzwonek do drzwi. -Ja pójdę.- mówi Marek.
To nasza kolacja. Sushi jest przepyszne.
-Jaki kierunek studiowałeś?
-Marketing i zarządzanie.
-Fajny kierunek.
-Mhm, ale trochę ciężki. A Ty dlaczego nie poszłaś na studia?
-Marek proszę Cię. Studia? Okej tam gdzie jest zapotrzebowanie można studiować, ale trzeba też chcieć. Pójdę na studia i nie znajdę pracy. Studia pracy nie gwarantują.
-Też wychodzę z tego założenia. Studiowałem, bo chciałem, ale później śmierć Natalie i stwierdziłem, że trzeba korzystać z życia. -
-A Margaret studiowała?
-Nie.
-Francuzka?
-Z polskimi korzeniami. Mówi po polsku. Pracowała w sklepie z polską żywnością. Możemy o niej nie rozmawiać? - Marek wstaję i zbiera naczynia.
-Jasne. Przepraszam. Idę pościelić łóżko. - wychodzę z kuchni i idę do sypialni.
-Obejrzymy jakiś film? - krzyczę do Marka. Cisza.
-Marek?
-Myłem naczynia, przepraszam. A ja mam ochotę na coś innego.
-A na co?
-Może chcesz doznać podwójnej przyjemności?
-Zawiązane oczy i ręce. - mówię, nie zastanawiając się nad tym.
-Wiesz coś o tym skarbie.
-Okej zgadzam się. Przygotuje to co trzeba.

Niebezpieczne pożądanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz