Harry musiał siedzieć jak pies przy nodze Draco, aż do wieczora, a ku zachodzącemu słońcu trafił do piwinicy, mimo proszenia by go tam nie dawał. Chcąc czy nie został znów przykuty do metalowej rurki siedząc na zimnej betonowej podłodze...to, że blondyn dał mu spódnice nic nie dało bo nogi nadal miał nagie i zimno posadzki dawało o sobie znać.
Nie mógł spać w nocy, cały czas dręczyły go koszmary gdzie odwiedzała go dziewczyna, która tutaj umarła. Umarła obok niego... okropne. Często w jego głowie pojawiały się pytania czy gdyby tu nie przyszedł czy ona by żyła i w końcu nadeszła by po nią pomoc, a może po prostu była by dłużej katowana do śmierci? Po stanie ciała dziewczyny można też było dostrzec, że dwudziestolatek ją gwałcił.
Harry nie wiedział ile ta dziewczyna tutaj leżała, ale miał wrażenie, że teraz on ją zastępuje, a to budziło u niego dużo sprzecznych emocji. Raz czuł się dobrze przy Draco gdy gadał z nim normalnie, ale zaraz szybko to przemijało gdy szarooki przypominał, że nie jest do końca normalny.
Jego miłość jest psychopatą...
Jego miłość jest mordercą...
Jego miłość jest gwałcicielem...
Rano jego oprawca wytargał go z piwinicy znów układając go między swoimi nogami by Zielonooki mu obciągnął. Jak przyszedł do piwnicy wyglądał jakby był w złym humorze, a gdy Harry już mu obciągnął wydawał się bardziej...Umm... szczęśliwy? Brunet nie potrafił go zrozumieć. Bynajmniej jeszcze nie potrafił go rozgryźć.
W południe siedział na gamingowym krześle przy blacie w kuchni przygotowując posiłek dla chłopaka. Postawił na rosół, gdyż blondyn praktycznie nic nie miał w domu.
Krojąc warzywa, które wrzucał do garnka jego spojrzenie przy tej czynności zawieszało się na nożu. Byłby w stanie go dźgnąć? I jeśli by to zrobił to miałby szansę na ucieczkę? Gdzie musiałby go dźgnąć by uciec czołgając się bo nogi nadal nie były sprawne, ale tak go dźgnąć by nie umarł. Harry nie chciał mieć nikogo na sumieniu.
Draco wszedł powoli do kuchni patrząc na chłopaka, musiał zrobić zakupy i nie do końca ufał chłopakowi...poprawka...on mu wcale nie ufał więc musiał go zamknąć w piwnicy.
— Harry...muszę iść do sklepu, chodź do piwnicy — zabrał mu nóż odwracając go w swoją stronę, położył dłoń na jego policzku głaszcząc go po nim delikatnie.
— Nie, proszę...nie chce iść do piwnicy — jęknął patrząc na niego z dołu prosząco. Tam było strasznie, nie chciał tam siedzieć.
— Muszę cię tam zanieść...a co jak mi uciekniesz?— mruknął cicho głaszcząc go delikatnie, mógłby zostawić go samego jednak nie miał pewności że chłopak nie ucieknie.
— Nie ucieknę... obiecuję... zrobię co chcesz...— odparł prosząco zaciskając dłonie na spódnicy, którą nadal miał na sobie. Patrzył na niego, a do oczu naszły mu łzy, które mimowolnie zaczęły spływać mu po policzkach. Już kuchnia była lepsza niż piwnica.
Chłopak przez chwilę tak stał patrząc na bruneta, widząc jego łzy od razu zaczął je wycierać kciukiem zastanawiając się nad jego słowami. Może go jednak zostawi samego? Żeby mu zaufać musiał go sprawdzić. Draco odsunął się od chłopaka i bez słowa pociągnął go z krzesłem do wyjścia z kuchni.
— Przy schodach jest niewidzialna linia...spróbuj ją przekroczyć a poderżnę ci gardło — wyszeptał mu do ucha po czym bez słowa ruszył do wyjścia, przy drzwiach pokazał mu tylko że go obserwuje i wyszedł z domu siadając na schodach.
Harry przełknął nerwowo ślinę patrząc jak ten wychodzi z domu. Poderżnie mu gardło? Myśląc o tym przyłożył dłoń do szyi patrząc na podłogę gdzie kończyły się schody. Powinien uciec...więc dlaczego nie potrafi się poruszyć?

CZYTASZ
Killing Stalking • drarry
FanfictionHarry Potter, szczupły, cichy chłopak, zakochuje się w jednym z najpopularniejszych i najprzystojniejszych chłopaków w szkole, Draco. Pewnego dnia, gdy obsesja bruneta na punkcie Malfoya osiąga szczyt, postanawia zakraść się do domu blondyna. Ale to...