34. Masz żyć dla siebie

1.7K 108 16
                                    

[Widzisz błędy, popraw mnie. Dziękuję.]

Filippo

     Katie popychała huśtawkę, na której siedział Gabriele. On śmiał się głośno, kiedy huśtawka wzlatywała coraz wyżej. Sofi siedziała na piknikowym kocu i czytała książkę. Byliśmy w parku i korzystaliśmy z pięknej słonecznej pogody. Przez ostatni tydzień Katie wcale się nie uśmiechała. Dokładnie od incydentu ze zdjęciami. Na każdym kroku oglądała się za siebie. Była czujna i zdenerwowana. Oczywiście nerwowa atmosfera udzielała się nam wszystkim, jednak starałem nie dać się zwariować. Podwoiliśmy ochronę i zgodnie ustaliliśmy, że najbezpieczniej będzie przenieść się do mojego mieszkania. Przynajmniej na obecną chwilę. Jedno było pewne miałem ją, kurwa w końcu dla siebie, ale nie wiedziałem jak z nią postępować. Może było to spowodowane tym jak przez te wszystkie lata traktował ją pierdolony Leonardo, a może po prostu była cholernie przerażona. Nie mogłem się przebić przez jej barierę obronną. Była ze mną ale nie na sto procent. Nie wiedziałem jak to ugryźć. 

Większość czasu spędzałem na poszukiwaniu jej byłego męża, wtedy była z Samantą i jej dziećmi. Zdawała się w tedy rozluźniać i bezstresowo uśmiechać, dlatego nawet wolałem jak spędzała z nimi czas. Zapominała chociaż trochę o problemach. Wieczorami wracaliśmy do mojego mieszkania i tam zasypiała w moich objęciach. Pewnej nocy obudziłem się  i nie było jej koło mnie. A świat się, kurwa, dla mnie zatrzymał na kilka sekund.  A przynajmniej do momentu, gdy nie znalazłem jej w fotelu postawionym przed szklaną ścianą w salonie. Spała w nim skulona i taka, kurwa, bezbronna, że jedynie czego wtedy zapragnąłem to odebrać od niej ten ból. Wiedziałem, że przez cały czas obwiniała się o śmierć ojca. Nie dawało jej to spokoju. Chciałem pojechać z nią na cmentarz, zbyła mnie i powiedziała, że pojedzie sama. Ale wiem, że jeszcze tam się nie wybrała. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszego łózka. Nawet nie drgnęła, co kazało mi przypuszczać, że nawet nie zmrużyła oka dzisiejszej nocy, aż potrzeba snu nie wygrała ze zmęczeniem. Cholernie się o nią martwiłem. 

Teraz stała tam, a wiatr szarpał jej długą, luźną sukienką. Pasma czarnych włosów unosiły się wraz z każdym nawet delikatnym podmuchem. Uśmiechała się do Gabriele i stroiła do niego miny by jeszcze głośniej śmiał się on. Czy mógłbym dać jej takie beztroskie życie? Czy mogłaby tak po prostu beztrosko uśmiechać się i nie przejmować niczym? 

— Wujku? — Cichy głosik Sofi wyrwał mnie z zamyślenia. 

Spojrzałem na dziewczynkę, która przestała czytać i wpatrywała się w Katie.

— Co tam dzieciaku?

Opierałem się plecami o pień drzewa, wyprostowałem nogi i splotłem je ze sobą. Okulary osłaniały moje oczy przed rażącym słońcem. Safi miała kapelusz z dużym rondem i różową sukienkę. Wyglądała jak mała lalka. 

— Czy ciocia jest nieszczęśliwa? — Zapytała mnie szeptem jakby nie chciała by ktoś nas usłyszał. 

Zmarszczyłem brwi. 

— Dlaczego tak myślisz? Hm? 

Sofie oderwała wzrok od swojej cioci i utkwiła go we mnie. Poruszyła ramionami, jakby nie wiedziała co powiedzieć. 

— Czasem kiedy wydaje jej się, że nikt nie patrzy jest smutna. I wydaje mi się, że płacze. Czy przez to, że wujek ją zostawił?

Zatrzymałem oddech w piersi, a w brzuchu poczułem nieprzyjemny skurcz. 

— Skąd ci to przyszło do głowy Sofi?

Zagryzła wnętrze policzka. Zawsze tak robiła jak się denerwowała. Do złudzenia przypominała wtedy moją siostrę. 

Złożona przysięgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz