Rozdział dwudziesty-drugi

23 4 0
                                    

Do dziś nie pamiętam, jak podniosłam się z ziemi, z Magdą w ramionach.

Jak ruszyłam przed siebie, z jednym celem w głowie, który jednocześnie sprawiał mi ból.

Jednego byłam tylko pewna.

Że moja kuzynka nie żyła. I to na moich barkach spoczywało najcięższe zadanie.

A więc szłam, nie próbując nawet zapamiętać drogi, jaką pokonałam prosto do mojego domu. Ze łzami w oczach, w kompletnych ciemnościach, kołatała się myśl, że Fabian może się o mnie martwić, ponieważ nie było możliwości skontaktowania się ze mną.

Ale nie miało to już znaczenia. Ciężar ciała Magdy przypomniał mi o momencie, gdy Wygnaniec wbił nóż w jej ciało.

Trzy razy Dla pewności, że zginie w męczarniach.

Odniosłam wrażenie, że największy jednak ból Wygnańcy chcieli sprawić mi. I się udało. Serce ściskało się za każdym razem, kiedy spoglądałam na jej bladą twarz. Zastanawiałam się, dlaczego byłam tak głupia, aby zaufać wrogom, uwierzyć, że puszczą ją wolno. Może gdybym szybko zareagowała, użyła daru, Magda zdążyłaby uratować swoje życie.

A ja znalazłabym się na jej miejscu.

Wszystkie możliwe scenariusze pojawiały się przed oczami, przez co torturowałam się jeszcze bardziej. Czułam, że na to zasłużyłam. Jednocześnie ciągle zastanawiałam się, co powiedzą inni. Jak mnie znienawidzą, dlatego, że nie zrobiłam nic, co mogłoby utrzymać Madzię przy życiu.

Twoja wyjątkowość sięga najwyraźniej poza granice.

Słowa Janette były zwykłym kłamstwem. Nie mogłam być wyjątkowa i nigdy nie będę. To, że stałam się Wybrańcem jeszcze o niczym nie świadczyło. Za to moje czyny nie raz pokazały, że nie zasługuję na miano najsilniejszej wampirzycy na świecie.

Teraz nosiłam dodatkowy ciężar na plecach. Ciężar, który miał mi przypominać, że nie zdołałam odnaleźć w sobie cząstki mocy, że pozwoliłam Wygnańcom mnie znokautować, powstrzymać... Zamordować Magdę.

Chłodny wiatr wdarł się pod sweter, który miałam na sobie, przez co instynktownie przytuliłam do siebie jeszcze bardziej Magdę, chcąc ją ogrzać. Jej zimne ciało było lekkie jak piórko, a trzy dziury w jej brzuchu świadczyły o tym, co było przyczyną jej aktualnego stanu. Krew była wszędzie, na jej ubraniu i na moim także... A przede wszystkim na moich dłoniach.

Chciałam tam zostać, na tej polanie. Udawać, że Magda żyje i uniknąć konfrontacji, jaka mnie czekała, i która najbardziej przerażała.

Oczami wyobraźni dostrzegłam twarz Jamesa, który nie wypuszcza z objęć śmiejącej się głośno Magdy. Oboje wydawali się szczęśliwi, ponieważ nie istniało nic, co mogłoby to szczęście im odebrać.

To było już dla mnie za wiele. Kolejna porcja łez zaczęła szczypać mnie w oczy, a nogi ugięły się pode mną, odmawiając posłuszeństwa. Skupiona na Magdalenie, padłam na kolana i ułożyłam kuzynkę delikatnie na ziemi, gdzie natychmiast objęłam jej twarz, nie wyrażającą żadnej emocji. Nawet bólu.

- Przepraszam, Madzia. – wychrypiałam słabym głosem, przypominając sobie, jak głośno krzyczałam, gdy tylko dziewczyna wypuściła ostatni oddech. Krzyczałam, aż nie straciłam głosu, a niemożność zrobienia czegokolwiek więcej, nie ogarnęła moich myśli i ciała.

Z trudem zmusiłam się, by unieść głowę. I może gdybym znajdowała się w lepszym stanie, okazałabym większe zaskoczenie. Jednak tym razem sytuacja była zbyt trudna.

W zasięgu kłów - tom 3 (seria: Sługi Szatana)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz