ROZDZIAŁ XIV.

285 23 83
                                    

Prolog

Mężczyzna wrócił do domu nawet bardziej niż zmęczony. Praca w policji naprawdę często potrafiła stawać się małym, prywatnym piekłem.Za przebywanie, w którym potępieni tym przeklętym zawodem dostawali jakieś psie pieniądze. Wszystko rzekomo w imię jakiegoś wyższego dobra, w co jednak sam Policjant śmiał czasem wątpić.

Szukając kluczy do mieszkania, myślał już tylko o jednym - aby wziąć w ramiona ukochaną.

Narzeczona mieszkała z nim od dobrych kilku miesięcy. Oboje zdawali się dość długo odwlekać wspólną przeprowadzkę, nawet pomimo zaręczyn. Niestety, urazy z poprzednich relacji potrafiły z ogromną łatwością przeszkadzać w szczęściu zakochanych.

W ich przypadku jednak ostatecznie zwyciężyła miłość, a nie nieprzepracowane w pełni traumy. Od kiedy zamieszkali razem Policjant zdawał się coraz bardziej zakochiwać w narzeczonej.

Kiedy wracał, ona zawsze na niego czekała. W końcu pracowała w domu, więc rzadko się mijali. Co więcej, spędzając razem tyle czasu, wbrew swoim początkowym obawom, wcale nie nudził się jej obecnością. Zamiast tego coraz bardziej uzależniał się od towarzystwa kobiety.

Potrafił całymi godzinami jedynie siedzieć, sącząc dowolny napój, na jaki naszedł go akurat kaprys i podziwiać,narzeczoną gdy ta malowała. Nigdy przed tym, jak się poznali, nie interesował się sztuką. Jednak kiedy po raz pierwszy zobaczył jedną z prac kobiety, zakochał się w jej obrazach, prawie tak samo mocno jak w niej samej.

Nawet on potrafił dostrzec tą przytłaczającą wręcz perfekcję, w każdym ruchu, jaki wykonywała na płótnie. Co więcej, w pracach jego narzeczonej było coś, co hipnotyzowało... otumaniało. Patrząc na nie, człowiek całkowicie tracił poczucie czasu. Sam Policjant niemal zawsze podziwiał je z rumieńcem, a czasem nawet zapominał chwilowo o oddychaniu. Perfekcja obrazów była absolutnie nieludzka. Patrząc na nie, aż nie chciało się wierzyć, że mogły zostać stworzone przez ręce człowieka.

Ludzie powinni być zbyt marni, by posiadać tak boski talent. Chyba właśnie dlatego mężczyzna dość szybko zaczął nazywać ukochaną „aniołem".

Od razu po wejściu do mieszkania usłyszał grającą muzykę, która dochodziła prawdopodobnie z pracowni Malarki. W końcu niemal zawsze pracując, słuchała muzyki. Był to chyba jej jedyny nawyk, który czasem drażnił mężczyznę.

Ciężkie, pasujące do onirycznych motywów brzmienia, za którymi mężczyzna delikatnie mówiąc - nie przepadał, potrafiły trwać naprawdę długie godziny. Jednak nigdy nie narzekał, w końcu taka muzyka, nawet jeśli potrafiła wywoływać u niego ból głowy, dawała jego narzeczonej natchnienie do pracy.

Idąc w stronę pracowni, przeciągnął się wymęczony i nawet nie próbował powstrzymać głośnego ziewnięcia. Zamierzał przywitać się z ukochaną, po czym zrobić sobie coś do picia i podziwiać, jak Malarka pracuje, aż przyjdzie jedzenie, które zamówią sobie na kolację.

Ten plan legł jednak w gruzach od razu po tym, jak mężczyzna otworzył drzwi do pracowni.

Zamiast przywitania rozległ się mrożący krew w żyłach krzyk, który zdawał się nie pasować do człowieka. Niemal od razu po nim Policjant padł na kolana.

Pomieszczenie było w prawie idealnym porządku... pomijając powód krzyku mężczyzny. Pośrodku pokoju stała sztaluga, zasłonięta przez kiedyś całkowicie białą, a teraz brudną od farby płachtę.

Natomiast tuż obok leżało martwe ciało. Pomimo że głowa zdawała się być całkowicie zmiażdżona, a jej rozlane wnętrze brudziło już naprawdę znaczącą część podłogi, Policjant i tak rozpoznał narzeczoną.

Niezakończony świat [Ranpoe]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz