Zazdrość

91 8 27
                                    


Wczorajszy wieczór spędziliśmy tańcząc na plaży i śpiewając swoje ulubione piosenki. Coraz bardziej podobało mi się życie u boku Aresa. Nie było już nudne i ponure a całkowicie kolorowe i najbardziej szczęśliwe jakie tylko mogło być. To wszystko jest takie nieprawdopodobne życie jest cholernie przewrotne. Się plany zmieniły, dziś chcę być z nim i nikt nie ma prawa mi tego zakazać.

Tego ranka ponownie obudziłam się w objęciach chłopaka. Tylko tym razem opierałam swoją głowę na jego klatce piersiowej i przysłuchiwałam się biciu jego serca. Nie chciałam tego przerywać, ale postanowiłam, że wstanę i przygotuje nam jakieś śniadanie.

Powoli i delikatnie uwolniłam się z ramion chłopaka. Nie miałam pewności czy go przypadkiem nie obudziłam, ale liczyłam, że właśnie tak było. Opuściłam sypialnię i podreptałam w kierunku kuchni.

Kiedy otworzyłam lodówkę ujrzałam całą masę owoców. Postanowiłam, że zrobię naleśniki z musem z mango i do tego może jakiś pomarańczowy soczek. Wyjęłam wszystkie potrzebne mi produkty i zaczęłam szykować jedzenie. Szło mi to bardzo sprawnie a widok, który miałam przed sobą sprawiał, że miałam dodatkową energię. Piękne promienie słonecznie wbijały się do pomieszczenia przez uchylone okna.

Po półgodzinie śniadanie było już gotowe. Postanowiłam, że jeżeli chłopak nie obudzi się do czasu kiedy je skończę to pójdę go obudzić. Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku sypialni. Lekko uchyliłam drzwi i zobaczyłam, że Aresa nie ma w łóżku. Pomyślałam, że pewnie jest w łazience. Kiedy nagle ktoś podszedł do mnie od tyłu i mocno mnie przytulił. Po tym cudownym zapachu od razu wiedziałam, że to osoba, której właśnie szukałam.

- Ładnie to tak się skradać? - zapytałam cała roześmiana.

- Ładnie to tak zostawiać mnie samego? - odbił piłeczkę.

- Choć zrobiłam dla nas coś do jedzenia.

Wyciągnęłam dłoń w kierunku chłopaka, ten niemal od razu odwzajemnił uścisk i razem ruszyliśmy do jadalni. Zajeliśmy miejsca przy stole i zaczęliśmy jeść naleśniki, które swoją drogą były obłędne. Już od bardzo dawna nie jadłam aż takich dobrych.

- Może po śniadaniu pójdziemy pobiegać? - zapytałam.

- A chcesz?

- Chętnie spalę trochę kalorii, a przy okazji zadbam trochę o kondycję. - powiedziałam dojadając ostatnie kęsy śniadania.

- Możemy w inny sposób zadbać o twoją kondycję. - dopiero po chwili dotarł do mnie sens wypowiedzianych przez chłopaka słów.

- Ares. - powiedziałam przewracając oczami.

- No co? Prawdę mówię. No ale jak chcesz to możemy iść pobiegać.

- Świetnie, to ty tutaj sobie na spokojnie dokończ, a ja pójdę się przygotować. - odparłam, po czym sprzedałam chłopakowi szybki całus w policzek i ruszyłam do swojej garderoby.

Nie miałam za wiele rzeczy, które mogłyby się nadawać na trening. Więc wybrałam zwykły dość sportowy top i zwykłe dresowe spodenki. Na całe szczęście wzięłam ze sobą również zwykłe adidasy dzięki czemu nie musiałam biegać w szpilkach. Nie żeby było to niewykonalne, ale na pewno byłoby ciężkie.

Po piętnastu minutach byłam już gotowa do treningu. Związując włosy szłam w kierunku salonu. Zobaczyłam, że Ares już na mnie czekał. Miał na sobie tylko czarne, krótkie spodenki. Na dworze było bardzo ciepło więc nie dziwiło mnie, że postanowił nie zakładać koszulki.

- Gotowy, aby przegrać nasz wyścig? - powiedziałam.

- Dobrze wiesz, że to ty go przegrasz. - odparł uśmiechając się w moim kierunku.

Po naszej krótkiej wymianie zdań na temat tego kto wygra nasz wyścig, wyszliśmy z domu. Postanowiliśmy, że pobiegniemy ścieżką, która znajdywała się niedaleko morza. Na początku biegliśmy równym tempem. Podobało mi się to choć nie za bardzo lubiłam sport. Byłam zupełnym przeciwieństwem chłopaka, on mógł spędzać na siłowni całe dnie. Ja byłam na niej może z dwa razy.

Po czasie Ares przyspieszył, a ja czułam, że łapie mnie moja cholerna zadyszka. Ale nie chciałam dać za wygraną. Ostatnimi siłami dogoniłam chłopaka. Zobaczyłam na jego twarzy, że trochę się zdziwił, że w ogóle mi się to udało.

Ale niestety kiedy ponownie przyspieszył nie dałam rady już go dogonić. Zatrzymałam się ledwo łapiąc kolejne oddechy. Oparłam dłonie o kolana i bardzo głośno oddychałam.

- Ktoś tu chyba przegrał. - odezwał się chłopak, który znajdywał się już obok mnie.

- Zobaczysz, że następnym razem wygram.

- Pewnie tylko musimy trochę poćwiczyć. - puścił mi oczko. - A teraz chodźmy do domu trochę odpocząć. - dodał.

- Nie mam siły dalej iść. - powiedziałam po czym usiadłam na niedaleko położoną ławkę.

- Przecież jakoś musimy tam wrócić. - odparł.

- Idź sam ja tutaj sobie poleżę i później wrócę.

- Chyba sobie żartujesz. Wstawaj, pomogę Ci. - powiedział.

Podniosłam się z ławki z niemałym wysiłkiem, który kosztował mnie naprawdę sporo. Ares kazał mi wejść na ławkę, naprawdę nie wiedziałam co planował, ale domyśliłam się kiedy podszedł do mnie i odwrócił się do mnie plecami.

- Wskakuj, jakoś sobie poradzimy. - powiedział.

- Jesteś tego pewny? - zapytała.

- Tak jestem pewny, wchodź.

Powolnie wykonałam polecenie chłopaka, nie powiem całkiem przyjemnie było. Mógłby mnie tak nosić częściej. Rękoma objęłam jego szyję a głowę oparłam o jego ramię. Znów czułam ten cudowny zapach jego perfum. Strasznie mnie kręciły.

- No i widzisz nie było aż tak źle. - powiedział odstawiając mnie na ławkę przy naszym domu.

- Nie wcale. - odparłam. - Jest mi strasznie gorąco. - dodałam.

- No to zdejmij bluzkę. - rzucił.

- Nie mogę. Nie mam nic pod nią. - powiedziałam.

- No to tym bardziej ją ściągnij. - znów na jego ustach pojawił się ten czarujący uśmieszek.

- W porządku. - powiedziałam łapiąc za końce swojego topu. Szybkim ruchem zdjęłam z siebie ubranie.

- Zwariowałaś! Przecież nie tutaj. - krzyknął a ja wybuchłam śmiechem.

Nagle moim oczom ukazał się jakiś obcy mężczyzna. Jego wzrok spoczął na mnie a ja czym prędzej schowałam się za plecami Aresa. Oczywiście moja bluzka leżała kilka metrów ode mnie po tym jak postanowiłam ją wyrzucić w nieznanym kierunku.

- Dalej Ci jest tak do śmiechu.- zapytał.

- Już ani trochę. - odpowiedziałam.

Ares odwrócił się do mnie przodem, spojrzał w moje oczy po czym chwycił za moje pośladki i podniósł mnie do góry. Moja klatka stykała się z jego, więc ludzi, którzy właśnie teraz postanowili przejść koło naszego domu niczego nie zauważyli.

- Sam tego chciałeś. - powiedziałam widząc nieciekawą minę chłopaka.

- Sam chciałem abyś pokazywała się obcym ludziom? - zapytał.- No nie wydaje mi się. - dodał po chwili.

- Jesteś na mnie zły? - zapytałam.

- Nie. - odparł.

- To dlaczego się tak denerwujesz?

- Bo jestem o ciebie zazdrosny. Bardzo. I nie chcę aby inni cię oglądali. Jesteś moja i nikomu cię nie oddam.

—---------------------------

No to się porobiło :)) Zazdrosny Ares no cud. 

My evil angelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz