/4\

516 42 27
                                    


Z mieszanką niedowierzania, strachu i fascynacji przyglądałem się stojącemu przede mną mężczyźnie. Zerknąłem na pucharek w swej dłoni i zbladłem.

- Zatrułeś wino? - spytałem z obawą, przypominając sobie, że dla Cienia Węża i jego ludzi otrucie kogoś to nie pierwszyzna i niejednokrotnie sięgali już po takie metody.

- Po co miałbym to robić? - odpowiedział pytaniem na pytanie zaskoczony. Zbiłem go z tropu swoimi obawami. Szybko jednak na jego przystojnej twarzy pojawiła się standardowa kpina. - Więcej na tobie skorzystam, gdy będziesz wśród żywych.

Wyrwał mi z ręki pucharek, nalał sobie wina i z pomrukiem zadowolenia rozkoszował się drogim trunkiem.

- Chyba powinienem przebranżowić się i kraść alkohole, a nie błyskotki - zaśmiał się, odstawiając pusty pucharek na stoliku.

Z niedowierzaniem przyglądałem się jego poczynaniom. Nikt, absolutnie nikt nie zachowywał się przy mnie tak swobodnie jak on. Nie potrafiłem określić, czy bardziej mnie to irytowało, czy fascynowało. Poza tym wciąż nie mogłem pojąć, jakim cudem udało mu się niepostrzeżenie dostać do moich komnat, które dla bezpieczeństwa mieściły się w samym centrum pałacu i były nieustannie strzeżone przez oddanych mi wojowników.

- Wystarczy jedno moje słowo, a zaraz zjawi się tu cały oddział uzbrojonych po zęby żołnierzy i zostaniesz aresztowany - warknąłem, próbując zachować resztki pozorów, że mam jakąkolwiek kontrolę nad tą niecodzienną sytuacją.

- Owszem, sułtanie, mógłbyś - przyznał mi rację, jak zwykle wybijając mnie z rytmu i pozbawiając poczucia panowania nad tym, co się właśnie dzieje. - Ale czy właśnie tego chcesz? - zapytał podchwytliwie, przenikając mnie wzrokiem czekoladowych tęczówek.

Z pomrukiem niezadowolenia odwróciłem od niego wzrok i odszedłem kilka kroków.

- Tak też myślałem - zaśmiał się za moimi plecami, przez co zazgrzytałem zębami. W tym mężczyźnie wszystko mnie irytowało i intrygowało jednocześnie. Najgorsze jednak było to, że w jego obecności traciłem rezon i nie zachowywałem się jak sułtana przystało.

Próbując skupić myśli na czymś innym niż dziwaczny, zdecydowanie nieproszony gość, mimowolnie zerknąłem na najbliższy regał z książkami. Niemalże zaśmiałem, ponieważ słowo daję, że jeszcze dziś rano, jak stąd wychodziłem, między oprawionymi w grube skóry tomiszczami jakiś bzdurnych powieści i wierszy znajdował się komplet z czystego białego złota, zdobiony diamentami i rubinami, składający się z kałamarza i pióra. Właśnie chciałem zwrócić na to uwagę łotrzyka, lecz on uprzedził mnie słowami, które całkowicie mnie zszokowały.

- Byłem w twoim haremie.

Słysząc to powoli odwróciłem do niego przodem. Bardziej niż ja interesowały go teraz jego własne paznokcie.

- Całkiem ładne masz te kobietki - powiedział od niechcenia.

- Chcesz którąś? - prychnąłem z pogardą. - Czy już wszystkie zaliczyłeś?

- Nie są w moim typie - przyznał dość szczerze, jak na łotrzyka. Ledwo powstrzymałem się, by nie jęknąć z rozpaczy, najchętniej oddałbym mu wszystkie konkubiny i tak pozbył się problemu. - Wśród służby krążą plotki. Ponoć uważasz, że czegoś twoim panienkom brakuje. - Przeszył całe moje jestestwo przenikliwym wzrokiem.

Jego słowa zaskoczyły mnie jeszcze bardziej, lecz próbowałem zachować pozory obojętności.

- Służba wciąż plotkuje. To chyba ich jedyna rozrywka - odparłem wymijająco, odwracając wzrok od mężczyzny. Byłem w szoku, ile czasu on spędził w tym pałacu? Jak dobrze mnie znał, co jeszcze o mnie wiedział? Jak to możliwe, że nikt nie zwrócił na niego uwagi? I skąd służący wiedzą o mojej rozmowie z Tagapayo?!

„Sułtan i jego harem" YAOIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz