Rosemary obudziła się, gdy jej niespokojny i krótki sen, w który zapadła dopiero kilka godzin temu, przerwało gwałtowne wtargnięcie matki do pokoju dziewczyny. Ubrana w dżinsy i lekki sweter Lena podciągnęła do góry czarne, przyjemnie zaciemniające sypialnie dziewczyny rolety, otworzyła okno i spróbowała swoich sił w ściągnięciu z córki białej kołdry. Ta ściskając mocno pierzynę, przekręciła się tylko na drugi bok jęcząc boleśnie. Wiedziała, że gdy tylko otworzy oczy będzie bolała ją głowa i prawdopodobnie pójdzie do łazienki, by cały dzień wisieć nad toaletą. Nie miała zamiaru wstawać, ten dzień powinna po prostu przespać, bo zdawała sobie sprawę, że w tym stanie nie będzie z niej absolutnie żadnego pożytku. Zwinęła się w kłębek zaciskając powieki jeszcze mocniej, jednak sierżant Hale ani myślała pozwolić jej umierać w spokoju. Miała na ten dzień swój własny, misternie ułożony z dbałością o szczegóły plan, którego absolutnie nie mogło zepsuć coś tak błahego jak zeszło nocne alkoholowe nadużycie córki. Dziewczyna westchnęła próbując otworzyć zlepione przez sen powieki, a gdy tylko to zrobiła, razem z promieniami słońca uderzyły ją wspomnienia poprzedniego wieczoru. Nie powinna była mieszać alkoholi. Nie powinna była pić z nieznajomymi. Nie powinna była biegać pijana po ulicy o piątej nad rano z równie pijanym Harrym Styles'em, jednak gdy tylko o tym pomyślała na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Niestety szybko ustąpił grymasowi zwiastującemu nadchodzące mdłości.
-Nie obchodzi mnie, co robiłaś w nocy, ale natychmiast masz wstać – powiedziała Lena głosem nie znoszącym sprzeciwu. Zdarzały się dni, kiedy jej roztrzepana matka zamieniała się w prawdziwego tyrana i ten poranek niewątpliwie zapowiadał jeden z nich.
-Chcę spać – wymruczała niewyraźnie, a w jej głowie pojawił się obraz cmokającej z niezadowoleniem matki. Robiła tak zawsze, gdy coś jej się nie podobało i przyjmowała wtedy niezwykle wkurzający, skrzywiony wyraz twarzy.
-Rosemary Aline Hale, wstajesz z łóżka natychmiast i nie obchodzą mnie twoje wymówki. Za pół godziny odbieramy Quentina z lekcji gry na wiolonczeli, a później jedziemy do zoo – wyszła z pokoju z trzaskiem zamykając drzwi, a Rose wydała z siebie głośne westchnięcie wtulając twarz w poduszkę. Zapowiadał się bardzo długi poranek.
Tak jak przypuszczała, kiedy tylko podniosła się z łóżka, cała zawartość jej żołądka przewróciła się do góry nogami. Poczuła w ustach nieprzyjemny, gorzki smak i zerwała się do łazienki, zanim będzie za późno. Co prawda sama napytała sobie biedy, ale nie zamierzała tego sprzątać. Zawisła nad toaletą na dobre piętnaście z trzydziestu minut, które miała na przygotowanie się i gdy poczuła, że dalsze gwałtowne ruchy nie grożą już wymiotami, zdecydowała się na szybki prysznic. Jej włosy śmierdziały kadzidłem i papierosowym dymem, który unosił się w lokalu, jednak wtedy była do niego przyzwyczajona i w niczym jej to nie przeszkadzało. Wiedziała, że nie ma czasu ich umyć, toteż zdecydowała się związać je w kucyk i mieć nadzieję, że ich zapach nie będzie nikomu przeszkadzał. Narzuciła na siebie granatowy sweter, dżinsową kurtkę i czarne rurki. Nogi wsunęła w siwe trampki. Wrzuciła do torby najpotrzebniejsze przybory postanawiając, że makijaż wykona w samochodzie. Zbiegła po schodach do kuchni żeby zrobić sobie kawę w termicznym kubku. Matka przecierała szyby samochodu, co znaczyło, że miała jeszcze około pięciu minut. Zalała kawę i zakręciła kubek, po czym otworzyła białą szufladę w poszukiwaniu leków przeciwbólowych. Szybko popiła pastylkę wodą i trzymając gorący kubek w ręku wybiegła z domu nie chcąc narazić się na gniew wyjątkowo stanowczej tego dnia matki.
-Ałć, boli, gorące, ała! – pokrzykiwała pokonując schody wyjściowe dużymi susami i nie zważając na wyczekującą twarz przyglądającej się jej z dezaprobatą Leny wskoczyła na przednie siedzenie auta.
-Miło, że się pospieszyłaś – matka uśmiechnęła się miło, jednak w głębi duszy dziewczyna wiedziała, że jej mina mówi mniej więcej: wiem, co robiłaś zeszłej nocy tak samo dobrze, jak ty zdajesz sobie sprawę, że tego nie pochwalam. Jeśli cię boli, to sama jesteś sobie winna i nie zamierzam ci współczuć.
CZYTASZ
A milion little pieces | 1D
FanfictionHistoria o tym, jak ludzkie przeznaczenie kształtowane jest przez milion małych zbiegów okoliczności. Losy dwóch dziewczyn splatają się ze sobą, gdy okazuje się, że mają zostać przyrodnimi siostrami. Życie Rosemary Hale było totalną nudą aż do dni...