Rozdział piętnasty

1.2K 124 44
                                    

Tej nocy Leya nie zmrużyła oka ani na minutę. Leżała wpatrzona w sufit całkowicie oderwana od rzeczywistości, pogrążona w przeszłości, która pokazem slajdów przeplatała się z teraźniejszością. Nie potrafiła zapomnieć o tym, co wtedy, jak i o tym, co wydarzyło się ubiegłego wieczoru i nie umiała poradzić sobie z natłokiem niechcianych myśli. Czuła się paskudnie, bo wraz z wyrzutami sumienia odczuwała również podniecenie. Takiej chemii, jaka wytworzyła się pomiędzy nią a Renzo zaledwie w ciągu kilku sekund, nie zaznała przez cały związek z Oliverem, ale ten fakt nie umniejszał jej winy — wręcz przeciwnie, narastała w przełyku, osiadła pod skórą i ani myślała odpuścić. Tym bardziej że Lawson, usłyszawszy informację o jej rzekomym złym samopoczuciu bardzo się przejął.

Przymknęła oczy, jednak błyskawicznie je rozwarła, kiedy pod powiekami zagościł niechciany obraz uśmiechniętego Renzo. Niemal czuła na sobie jego zapach a przecież było to niemożliwe. Umysł płatał jej figla, wycieńczał zmęczony organizm.

Wraz z pierwszymi promieniami słońca, rzucającymi podłużne snopy przez niezaciągnięte zasłony, Leya odgarnęła pościel. Nie było najmniejszego sensu tkwić w łóżku, bo i tak by nie odpoczęła. Wiedziała natomiast, co musiała zrobić i może zachowywała się jak tchórz, ale dopuściła się zdrady, przez co przestała ufać samej sobie.

Sądziła, że prysznic rozluźni spięte barki, odegna — chociaż złudnie — zmęczenie spowodowane brakiem snu, jednak tak się nie stało. Nadal zaciskała mięśnie, nadal czuła jakby pod powiekami zebrał się cały piasek z okolic Nevady. W głowie układała plan i kolejne wymówki, jakimi zamierzała uraczyć Olivera, by przekonać go do powrotu. Musiała także powiadomić o zmianach przyjaciółkę, której obiecała spędzenie w mieście całego weekendu.

Wychodząc z łazienki zerknęła przelotnie w stronę łóżka. Mężczyzna nadal spał, cicho pochrapując, a jego klatka piersiowa unosiła się rytmicznie. Nie chciała go obudzić, bo wtedy musiałaby się z nim zmierzyć — bądź co bądź, obecnie nie była gotowa na konfrontację. Dlatego najostrożniej, jak tylko się dało, zamknęła za sobą drzwi sypialni. Skontaktowała się z obsługą, zamawiając do pokoju kawę, po czym wysłała do Tatiany SMS-a z prośbą o spotkanie. Dochodziła szósta i miała nadzieję, że nie będzie długo czekać na odpowiedź. W międzyczasie dostarczono dzbanek z kawą. Jej zapach wypełnił cały salon intensywną wonią, sprawił, że na moment oczyściła głowę z gryzących myśli, kiedy się nią zaciągnęła.

Przysiadła przy stoliku, mieszczącym się na wprost okien, z których rozpościerał się widok na część zatoki Elliott a także Space Needle. Starała się skupić na krajobrazie, ale przypominało to walkę z wiatrakami.

— Dzień dobry, skarbie. — Leya nie pohamowała nerwowego drgnięcia, gdy usłyszała zaspany męski głos. Sądziła, że Oliver pośpi dłużej. — Nie powinnaś pić kawy na pusty żołądek. — Cmoknął ją w czoło, zajmując miejsce obok.

— Chcę wracać do domu — oznajmiła, zignorowawszy przytyk żywieniowy. Nawet nie uniosła głowy znad parującej filiżanki.

— Mamy lot dopiero jutro w południe... Czy coś się stało?

— Chyba łapie mnie jakieś paskudztwo — skłamała tak gładko, że z powodzeniem mogłaby zostać światową aktorką. — Możesz zostać, jak chcesz. — Wzruszyła ramionami.

— Dobrze, sprawdzę zaraz dostępne loty. Wracamy dzisiaj — zadecydował. — Leya, może poproszę Tatianę albo Santiago, żeby wezwali lekarza, jesteś strasznie blada.

— Nie, nie, nie ma takiej potrzeby.

Może zareagowała zbyt żywiołowo, jak na zaistniałą sytuację, ale nie potrzebowała dodatkowego szumu wokół własnej osoby.

REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz