Jedziemy na wycieczkę klasową. Siedzę z... wsumie to z nikim. Na wycieczkę jedzie cała klasa oprócz Oliwiera, którego mamusia na nic nie pozwala.
Po chwili dojechaliśmy. Moim oczom ukazał się duży, dość stary budynek. Miejsce miało czerwoną elewację, która schodziła z jego ścian. Dach był dość odnowiony, ale widać było, że niektóre blachy miały w sobie kilka dziur. Wszedliśmy do środka, i pan zaprowadził nas do pokoi. Mi dopasowano pokój 4 osobowy z Haroldem, Zorianem i Klartorem. Zaczęliśmy rozpakowywać bagaże. Zająłem łóżko na końcu pokoju, które nie rzucało się w oczy, a reszta chłopaków w samym jego centrum. Najbliżej mnie był Harold, wsumie go najbardziej z wszystkich z mojego pokoju lubiłem, i myślę że on mnie też. Zoriant jest fajny, ale przyjaźni się z Oliwierem, który na niego źle wpływa i jednym słowem go psuje.
Z Klartorem mam dobre relacje i myślę, że mogę uznać go za mojego dobrego kolegę.
Minęła chwila i zeszliśmy na kolację. Stołówka była jasna, ale jej stan nie był najlepszy. Kilka dużych plastikowych stołów na środku sali, do tego metalowe krzesła i duża lampa. Po prawej stronie był stół z szweckim stołem, a po lewej stronie drzwi otwarte na kuchnię, co moim zdaniem jest MEGA słabym rozwiązaniem