004•All The Things "She" Said•

281 21 0
                                    

Na pewno Speedo zostanie spalony w chatce bo jest ateistą

Czy to wymaże? Nie wiem, zobaczymy w praniu

---

Niestety z przyjemnej podróży Albertowi została nieprzyjemna część. Przesiadka do auta Vasqueza i udanie złapanego. Obie rzeczy te nie podobały się mu tylko bardziej niszczyły humor, który był o dziwo dobry.

-Albert, ja...-chciał dokończyć jednak burkot wspomnianego typu "daj sobie spokój" uciszył go.

Zmienił bieg na drugi.

Nie miał nawet chęci odpalić Spotify i tą jebaną playlistę Dead Flower. Odpowiedz Speedo zabrała mu chęci do wszystkiego. Chce naprawić ich relacje, ale jak?
Zaprosi go na kawę może z brownie, który uwielbia może.
Idealny pomysł!

Zatrzymali się przy jakimś blaszaku niedaleko lotniska i portu. Albert wyszedł pierwszy, a na jego nadgarstkach poczuł znajomy ból metalu. Czas zacząć cyrk, jeśli Carbo nie rozjebie mu R8 to będzie połowa sukcesu. Kolejna połowa to będzie wyjście cało. Obstawia, że wyjście cało może być uważane, za rzecz wykonalną, ale ledwo.

Ma nadzieję, że nie zepsuje mu auta tak szybko jak je dostanie. O ile ktoś przeczyta testament i doczyta "Audi R8 dla Carbo by mnie nie dojebał". Pisał go przed kłótnią z Vasquezem.

Kurwa brakuje mu go, ale czy on właśnie go osądzał o palenie. Głupie pety, a sam się klei do Erwina. Dobra on chyba jest z Grzechem, ale i tak. Tak się nie robi.

Wszedł wolno do budynku, a za nim prowadzący go szatyn. Ujrzał przed nim kilka twarzy. Wyglądali jak klony Sindacco, ale brzydsze i starsze. Ohyda. Zbierały się odruchy wymioty, które musiał przytrzymać.

Jeśli przeżyje będzie mu się to śniło przy nocach.
Ma nadzieję, że nie będzie musiał mieć takich snów.

-Oj Vasquez, Vasquez nie wiesz co się pakujesz-odparł jeden strzelając w ramie Alberta. Ten upadł z bólu na podłogę, próbując zatrzymać krzyk z rany i łzy.

Za szybko to idzie. Mieli inaczej zaaragowac. Przecież oni muchy nie umieją skrzywdzić. Co tu się stało w tym momencie!?

-Co ty odpierdalasz!?-wydarł się kucając przy chłopaku. Jego wystawił swoje ostre kły, które były ściśnięte razem.

-Co on odpierdala? Vasquez do kurwy nędzej. Mieliśmy cię za brata, a ty nawet naszych imion nie pamiętasz. Jesteś jak ta dziwka, wybrałeś pedała zamiast sławę. Jebany kret. Myśleliśmy, że możemy ci ufać. Jak rodzina... Zastrzelić cel!-krzyknął chyba szef. Nie wie.

Szatyn zwrócił wzrok na nieznajomego, a później na okularnika. Nie wiedział co zrobić. Ręce mu się trzęsły, a myśli leciały sto kilometrów na sekundę.

Kurwa on straci Speedo, a nic nie może zrobić.

Jak ucieknie to zastrzelą.

Jak obroni go ciałem to tak czy siak postrzelą go.

Kurwa, kurwa, kurwa
Vasquez myśl, myśl...

-To nie tak-odpowiedział cicho.

-To nie tak? To nie tak?!-krzyknął oburzony przeładywując broń.

Później usłyszał strzał,
Nie wiedział czy to w niego czy jakiś nietrafny.
Lub może Zakszotu strzał?
Nie mógł nic zrobić.
To było niespodziewane.
Kurwa, Albert!

Vasquez zamknął oczy wiedząc, że to na niego czas jednak z tego czuł jakby krew kapała na niego, a nie z niego.

Otworzył oczy i zamarł. Albert obronił go ciałem. Kurwa co za pojeb. Później zaczęła się strzelanina, gdy Erwin z bandą wszedł jak w planie.

•Dead flower•||Blachary, Speedacco, Vasquez Sindacco x Albert SpeedoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz