O rodzinnym obiedzie

121 18 57
                                    

Gdy tylko wstałem rano, zacząłem bardzo przejmować się wizytą Roberta. Z jednej strony byłem podekscytowany i nie mogłem się doczekać jego przyjścia, ale z drugiej byłem zestresowany. Zależało mi na tym, abyśmy naprawdę miło spędzili ten czas. Kiedy wyszedłem z pokoju, mama już krzątała się po kuchni. Nuciła coś pod nosem i na pierwszy rzut oka było widać, że ma dobry humor.

- Dzień dobry, mamo- przywitałem się.

- Dzień dobry, synku. Słyszałam, że dość późno wczoraj wróciłeś. Byłam wczoraj bardzo zmęczona, dlatego tata powiedział, że na ciebie poczeka.

- Racja, widziałem się z nim. Trochę jeszcze porozmawialiśmy. A właśnie, gdzie jest tata?

- Poszedł umyć zęby, spokojnie- odpowiedziała i się uśmiechnęła.- Nie stresuj się tak, wszystko będzie dobrze, zobaczysz.

W tym momencie mój ojciec wszedł do kuchni. Było widać, że już jest lekko spięty. Mama zmierzyła go wzrokiem.

- Czym wy się obaj tak przejmujecie? To tylko obiad. Jeszcze Arka jestem w stanie zrozumieć, ale ciebie?- zwróciła się bezpośrednio do taty.- Robert będzie pewnie jeszcze bardziej zestresowany niż ty. Poza tym to dobry chłopiec.

- Dobry chłopiec?- zapytał zdziwiony ojciec.- Przecież to jest dorosły facet!

-No to tym bardziej jeżeli obaj będziecie się zachowywać, jak na swój wiek przystało, to wszystko powinno być dobrze- powiedziała radośnie, pocałowała ojca w policzek i w ten sposób definitywnie zakończyła dyskusję.

Po tej porannej wymianie zdań już mało ze sobą rozmawialiśmy. Razem z mamą zająłem się przygotowaniami do obiadu. Nie mogłem już wysiedzieć w miejscu, dlatego wszystko, co miałem zrobić, zrobiłem do dwunastej, włącznie z przebraniem się. Założyłem tę samą koszulę, którą miałem na ostatniej imprezie zorganizowanej w tym mieszkaniu. Gdy mama mnie zobaczyła, popatrzyła na mnie z troską i zapytała:

- Ty nie masz lepszych rzeczy w szafie?

- Mamo, sama mówiłaś, że to tylko obiad. Poza tym jestem dobrze ubrany... I Robert lubi tę koszulę- dodałem po chwili, aby było jasne, że nie zamierzam się przebierać.

- Dobrze, nie wnikam, ale rozbierz się, to przecież trzeba wyprasować. Nie widzisz, jak to wygląda?

Westchnąłem tylko, ale zdjąłem koszulę. Za chwilę byłem już w wyprasowanym ubraniu.

- Teraz chociaż wyglądasz jak człowiek- podsumowała. 

Spojrzałem na zegar i okazało się, że została jeszcze godzina do przyjścia Roberta. Nie mogłem wysiedzieć w mieszkaniu, więc pół godziny później stałem już przed kamienicą i czekałem. Wytłumaczyłem się tym, że będę musiał pomóc Robertowi wejść po schodach. Wydawało mi się, że minęły długie godziny, zanim ujrzałem mojego ukochanego, ale przypuszczam, że stałem tam nie więcej jak piętnaście minut. 

- Cześć, Arek- przywitał się.

- Hej, dałeś jakoś radę? W sumie mogłem jednak po ciebie iść- stwierdziłem i przytuliłem Roberta na powitanie.

- Wszystko w porządku. Przecież muszę sobie radzić sam, jak nie będę się ruszał, to będzie tylko gorzej, nie martw się tak. I tak poza tym ładna koszula- powiedział i się uśmiechnął.- A to dla twojej mamy. Będzie mi trudno wejść na górę, trzymając je- podał mi bukiet kwiatów.

Dopiero teraz w ogóle zauważyłem, że je ma. Byłem tak przejęty, że połowa bodźców z otoczenia do mnie nie docierała. Całe szczęście chociaż Robert wydawał się być spokojny. Wziąłem od niego kwiaty i powoli weszliśmy po schodach.

Właściwy Wybór// operacja hiacyntOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz