Rozdział szesnasty

1.1K 125 35
                                    

Dzisiaj krótko🙈 więc w poniedziałek pojawi się bonusowy rozdział❤️. Pasuje? 😁 Mam nadzieję, że tak😈
Miłego weekendu!
Enjoy!


Gdyby nie palce, wczepione w skórę, Renzo zapewne zrobiłby coś głupiego. Ściślej rzecz biorąc — zabiłby Cesare przy jadalnianym stole, nie bacząc na ochroniarzy porozsiewanych po całej posiadłości wuja. Przeniósł spojrzenie z zaczerwienionych oczu ciotki na brata, którego dłoń mocno zaciskała się na jego nadgarstku. Tiago wyglądał jakby też powstrzymywał się przed wyciągnięciem broni i odstrzeleniem łba osobie, która przygarnęła ich pod swój dach.

Valeria, odkąd tylko przywitała mężczyzn milczała. Wzrok utkwiony miała w zastawie przed nią i ani razu nie uniosła wyżej głowy, nie wspominając o jakiejkolwiek rozmowie. O rodzinnej atmosferze przy posiłku nie było mowy.

Renzo doskonale pamiętał dzień, gdy jako nastolatek zapytał jej, dlaczego tkwi przy wuju. Odpowiedziała, że mogła trafić znacznie gorzej i żeby nigdy nie przyszło mu do głowy wypowiedzieć tych słów na głos przy Cesare, bądź kimkolwiek z jego najbliższego otoczenia. Więcej nie poruszył z nią tego tematu, więcej nie zapytał. Wtedy nie chciał narazić się na gniew najstarszego z rodu, dzisiaj nie chciał, by ciotce oberwało się "rykoszetem".

Ten dzień z minuty na minutę stawał się coraz koszmarniejszy. W nocy nie mógł zasnąć, nakręcany obrazami Leyi i jej faceta w skołtunionej pościeli. Wyobraźnia podsycała jego wściekłość, bulgotała mu w żyłach, niemal skwierczała pod skórą. I gdy już prawie — nie zwracając uwagi na późną porę — rzucił się w stronę drzwi z zamiarem przedostania się na odpowiednie piętro i wytargania Leyi z łap tego skurwiela, rozdzwoniła się jego komórka. Widząc, kto się do niego dobijał momentalnie wytrzeźwiał, odsuwając na bok wszelkie myśli o brunetce.

Ranek natomiast przywitał go lekkim bólem głowy i telefonem od wuja z przypomnieniem o wizycie. Nie uśmiechało mu się ponowne oglądanie Cesare, ale wiedział, że Valeria także wyczekiwała tych niedzielnych spotkań. Nie chciał robić jej przykrości, tym bardziej że na dniach zamierzał wracać do siebie.

Tak oto znalazł się w tym miejscu, raz po raz zaciskając mocno pięści, raniąc paznokciami wewnętrzną ich część. Na szczęście, zanim przyjechał skorzystał z hotelowego basenu i siłowni, więc wyrzucił nadmiar nagromadzonej przez noc frustracji. W innym przypadku mogło zrobić się nieciekawie, gdyby wuj go czymś wkurwił. Dodatkowo pocieszeniem było nadciągające spotkanie z Leyą. Na samą myśl o niej rozluźnił palce, a barki przestał przygniatać monstrualnych rozmiarów ciężar. To uczucie okazało się zaskakującą, aczkolwiek miłą odskocznią w tej ciężkiej atmosferze, która panowała przy stole.

Dopiero dźwięk telefonu oderwał jego myśli od panny Smith, a zaraz potem usłyszał głos brata:

— Ciociu, placek z malinami pierwsza klasa. — Santiago zacmokał, przyłożywszy trzy palce do ust. — Na mnie już czas, Tatiana czeka.

— Powinna wiedzieć, że nie będziesz leciał na każde jej zawołanie z wywieszonym językiem — warknął Cesare z dezaprobatą w ciemnym spojrzeniu.

— Jego narzeczona, jego problem.

— Nie tym tonem.

Renzo właśnie to chciał uzyskać. Celowym wtrąceniem się przeniósł gniew i niezadowolenie wuja na swoją osobę, tym samym dał bratu niemy znak, że ma nie reagować na zaczepki. Nauczyli się tego wiele lat temu, choć nie zawsze udawało im się utrzymać w ryzach gorącą, młodzieńczą krew, za co ponosili kary. Przynajmniej do pewnego wieku.

REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz