Dziwne uczucie, kiedy teoretycznie wiesz, że powinnaś się wściekać oraz pieklić, a w praktyce jesteś nieprzeciętnie spokojna. Przerażająco spokojna. Niemniej jednak nie mogłam dłużej udawać, że o niczym nie wiem. Valegor wiedział, Laila zdawała się również znać prawdę. Być może właśnie dlatego podczas naszej wycieczki po odmętach sennego labiryntu dopytywała z takim uporem o naszych porywaczy. Dziwiło mnie tylko, że wbrew wszelkim racjonalnym argumentom bierze jego stronę.
Odesłałam siostrę do reszty. Nie chciałam jej mieszać w moje prywatne sprawy. Owszem, porwanie jak najbardziej jej dotyczyło, lecz z Valegorem musiałam rozpracować nieco inne tematy. Łączyła nas nieco inna relacja. Byłam jego żoną oraz matką jego dzieci. On zaś był kłamcą.
- Kotku...
Laila jeszcze dobrze nie zniknęła z korytarza, a jego głos już dobiegł moich uszu. To nawet nie bolało, choć cały czas spodziewałam się nagle zacząć odczuwać niepomierny, przejmujący ból rozpalający każdą komórkę ciała do bolesnej czerwoności. Nic z tych rzeczy nie miało miejsca. Gdy tylko zostaliśmy sami, ruszyłam przed siebie, a chociaż kroczyłam na wprost mężczyzny o ciemnoczerwonej czuprynie, nie zamierzałam się zatrzymywać tuż przy nim.
Korytarz nie był miejscem adekwatnym do takich rozmów. Postanowiłam wyminąć go bez słowa, bojąc się, jak brzmieć będzie mój głos. Sięgnął, kiedy byłam blisko, ale odsunęłam się, zataczając nieznacznie koło. Gdybym mogła, szłabym ścianą, dając mu jednoznacznie do zrozumienia, że ręce ma trzymać przy sobie. Dostrzegłam smutek oraz rozdarcie w jego oczach, ale nie skomentowałam tego. Cichy, błagalny głos kolejny raz nazwał mnie kotkiem, lecz również teraz nie zareagowałam. Nie w sposób, jaki oczekiwał.
- Dołącz, kiedy będziesz gotów – rzuciłam, przystając przed wejściem do naszej sypialni.
Otworzyłam przejście i przekroczyłam próg kajuty. Val został na zewnątrz. Nie zamierzałam ciągnąć go tutaj siłą, zwłaszcza że byłam pewna, co postanowi. Choć w zasadzie miałam nadzieję, że jednak nie stchórzy, chowając głowę w piasek i olewając mnie oraz temat, jaki musieliśmy rozpracować. Odetchnęłam głęboko, modląc się w duchu do kogokolwiek, aby dobiegł mnie dźwięk otwierającego się wejścia do sypialni i kroków.
Dłonią przesunęłam po brzuchu. Pamiętać musiałam o tych dwóch małych, bezbronnych istotkach, których serca biły tuż pod moim. Kochałam je nad życie, dla nich starając się nie denerwować. Aczkolwiek od wizyty w sennym wymiarze moje emocje prezentowały się znacznie inaczej aniżeli przed tym wybrykiem. Lepiej nad nimi panowałam, czasem zastanawiając się czy cokolwiek jeszcze czułam naprawdę.
Gniew nie przypominał gniewu, lecz jego wyblakłą, złagodniałą wersję. Strach nijak miał się do lęków, jakie prześladowały mnie w niezliczonych już koszmarach, które przeżywałam swego czasu każdej kolejnej nocy. Rozpacz? Pewna nie byłam nawet czy tak właśnie powinna wyglądać, przywodząc jedynie na myśl smutek bądź utajoną melancholię.
Minęło kilka sekund, długich sekund, podczas których zastanawiałam się, jak wiele naprawdę znaczę dla męża. Wyraźnie powiedziałam, czego oczekuję. Teraz wszystko leżało w jego dłoniach, łącznie z naszą przyszłością. W międzyczasie zdążyłam postanowić, co stanie się jeśli, dla każdej alternatywy tworząc inny, oddzielny scenariusz z odmiennym zakończeniem.
Zamrugałam, odliczając kolejne sekundy w samotności. Im więcej ich upłynęło, tym gorsze pieczenie czułam pod powiekami. Niby nie dałam mu ograniczonego czasu, ale skoro nie potrafił potraktować nas na tyle poważnie, aby poświęcić mi chwilę i omówić tę chorą sytuację, nie dostrzegałam dla nas żadnej przyszłości. Równie dobrze mogłam przenieść się do sypialni siostry, chcąc dokończyć lot, aby na Lemyrthii jakkolwiek zniknąć. Jakoś przecież poradziłabym sobie z dwójką dzieci.
CZYTASZ
Sięgając gwiazd. Laila. TOM IV [ZAKOŃCZONE]
Literatura KobiecaŻycie szybko ją doświadczyło. Jako dziecko Laila straciła wszystko, musząc odnaleźć się błyskawicznie w nowej rzeczywistości. Nowe życie, nowe zasady, nowa rodzina i... Reythen. Pamiętała go z czasów, gdy jeszcze miała po co żyć. Natomiast teraz, g...