25 - Mizugei

196 16 0
                                    

6172 słów

~~~~~~~~~



Kyo:

W końcu namówiłem Jimina do zamieszkania razem. A raczej przegoniłem Jeongguka do jego tatuśka. Więc było nam o niebo lepiej jeśli chodzi o codzienne interakcje. Bo z moim ciągle wypełnionym grafikiem nie zawsze znajdowałem chwilę, aby zabrać go chociaż na jakąś przejażdżkę. A teraz przynajmniej widywaliśmy się zarówno rano, jak i tuż po siedemnastej, czy też osiemnastej, kiedy wróciłem już z pracy. Przynajmniej wieczory mieliśmy tylko dla siebie. No, oczywiście o ile nie przerwał nam ich mój telefon lub Wonnie z ważną informacją do przekazania. W końcu moja profesja to nie było 9–5, gdzie po siedemnastej stawałem się wolnym od pracy człowiekiem. Czasami nawet w środku nocy byłem zmuszony wstać, aby załatwić jakąś nagłą sytuację. Ale Minnie to rozumiał, nie narzekając nawet kiedy jakiś telefon potrafił go obudzić w środku nocy, gdy uparciuch spał w mojej sypialni.

Kwestię pieniędzy też starałem się rozwiązać jakoś delikatnie. A „kieszonkowe" za pomoc Wonyo w jej obowiązkach wydawały się idealnym pomysłem, aby co tydzień wysyłać Minniemu około miliona wonów. Za które oczywiście po każdym przelewie robił mi awantury. Ale miałem nadzieję, że z nich skorzysta. Chociażby na paliwo do Landryny. Bo postarałem się o to, aby odesłać ich nie mógł.

Czasami zdarzało się nam jadać razem śniadania. A innym razem nawet i obiady. A dzięki temu mogliśmy się poczuć jak prawdziwa rodzina. Nie potrzebowałem do tego matki albo ojca, czy też kuzynostwa albo jakichś dziadków. Moją jedyną i najbliższą mi rodziną był Minnie. No i może trochę Jeongguk. Bo z nim nadal budowałem relację, nawet jeżeli poznałem go idealnie po zamienieniu z nim kilku słów. A ich dwóch w zupełności mi wystarczało.

Jednak skoro moja gwiazda zamieszkała ze mną, współpracowała z Wonyo oraz była przy mnie prawie non stop, musiałem zadbać o jej bezpieczeństwo. Dlatego pewnego spokojnego popołudnia, po wspólnym zjedzeniu obiadu przygotowanego przez Margaret, jak tylko zaczęliśmy się zbierać od stołu, podbiegłem szybko do Minniego, przerzucając go sobie przez ramię.

Starszy–młodszy mi krzyknął, raczej nie spodziewając się takiego manewru z mojej strony, bo zazwyczaj byłem grzeczny, nie planując takich szaleństw.

– A dzisiaj uskuteczniam kolejne porwanko – zapowiedziałem zadowolony z siebie, rozkoszując się przyjemnym ciężarem jego ciała.

Mimo wszystko chłopak zaraz się rozpogodził, rozumiejąc już moje zamiary, na co zaśmiać się krótko.

– Kyo... pójdę dobrowolnie, nie musisz mnie nieść.

– Ale lubię cię nosić – zauważyłem, a powód był raczej oczywisty. Zwłaszcza gdy moja dłoń poklepała go po tym pięknym, krągłym pośladku. Aż miałem ochotę go kąsnąć. Ale jeszcze skończymy przez to w lodowatej wodzie, u mnie w wannie. A nie takie mieliśmy plany na dzisiejsze popołudnie i wieczór. Dlatego zamiast tego złożyłem tam krótkiego całusa, kierując się początkowo do szafy, ukrytej w ścianie. A przynajmniej przypominała ścianę, tuż przy wejściu, mając za zadanie nie rzucać się w oczy. Popchnąłem beżową ściankę tej szafy, otwierając ją i przeszukując ją wzrokiem. Po tej stronie znajdowały się tylko kurtki i płaszcze Minniego. Bo druga była przeznaczona dla Wonnie. Ja oczywiście żadnych nie potrzebowałem, więc nie było tutaj sekcji przeznaczonej dla mnie.

– Czarny? Beżowy? Czy jakiś inny kolorek? – zapytałem początkowo, bo Minnie nie mógł ich zobaczyć. Choć zaraz wpadłem na inny pomysł: – A zresztą... Ja porywam, ja wybieram – stwierdziłem, nadal tak samo z siebie zadowolony, łapiąc zarówno za biały płaszczyk, jak i beżowy szalik, które idealnie pasowały do mojego aniołka.

"Take me away" - Jikook/Kookmin, YoonkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz