Konstytucja 3-go maja - kartka z pamiętnika

16 2 0
                                    

3-ci maja, rok 1791, Warszawa.

Bardzo stresowałem się przed ustanowieniem konstytucji. W końcu niedawno miałem rozbiory, co jeśli ustawa się nie przyjmie? Chyba jednak powinienem był pójść na Sejm Walny...

W dodatku stałem tam na środku, wystrojony jak jakiś cholerny paw! Nigdy nie lubiłem takich wystąpień...

Popatrzyłem na Torisa. Próbowałem nawiązać kontakt wzrokowy, ale mój były partner szybko uciekał w dół wzrokiem. Chyba nadal miał mi za złe tamto z odejściem...

Gdzie ja wtedy miałem mózg? Przecież mogłem mu pomóc! Ale nie kurwa, bo musiałem patrzeć!

(Sorry że tak bluzgam, pewnie młodzi to czytają, ale naprawdę jestem rozemocjowany! – od Feliksa)

Podszedłem do Poniatowskiego – akurat próbował przekonać hetmana Branickiego, że wie, co robi.

– Doprawdy, czy muszę tutaj być? – spytałem. Król wywrócił oczami.

– Feliksie, to jest ważne. Jako zapłatę, kiedy będziesz próbował przekonać Litwę o swojej racji, będę ci świadkiem.

Wiedziałem, że słowo króla nic nie będzie znaczyć dla Lici, ale mogłem próbować. Nie chciałem stracić przyjaciela, więc postanowiłem się zgodzić. Kiwnąłem głową niepewnie.

– Wyśmienicie.

Odszedłem i wtopiłem się w tłum. Założyłem kaptur. Nie chciałem, żeby mnie rozpoznano, wolałem pozostać anonimowy.

– Ciekawe, po cóż nas tutej zwołeli – mówił jeden z chłopów. Uważnie przysłuchiwałem się rozmowie.

– Waść ni słyszoł? – odparł góral. – Podobno król się ożenił. Teroz bedom dziecioki latoć po dworku.

– Waść już chodź – Kołłątaj wyciągnął mnie z tłumu za rękę i zaprowadził na scenkę z drewna.

Stanąłem na skrzypiących deskach, które uginały mi się pod stopami. Byłem pewien, że się wywalę, ale na szczęście nic takiego się nie wydarzyło.

– Witajcie, rodacy – powiedziałem donośnym głosem. Echo poniosło moje słowa. – Dnia dzisiejszego jesteśmy tutaj, aby uczcić ustanowienie konstytucji, zapewniającą wolność Rzeczpospolitej. Niestety, są także pewne minusy, jak na przykład zniesienie Liberum veto – i tutaj wszyscy podnieśli krzyk. – CISZA!

Szlachta zamilkła. Wszyscy kojarzyli mnie raczej z niewyparzonym językiem, aniżeli taką mocą.

– Ekhę, są także plusy, ale o nich póki co nie będę mówił.

Nienawidziłem swojego króla w tamtej chwili. Przysięgam, chciałem mu ukręcić łeb. To on powinien mówić, a nie ja!

– Mam nadzieję, że wszystko co dobre dotrze do nas jak najszybciej i chcę wierzyć, że to co złe już jest za nami.

Zszedłem ze sceny i pokierowałem się ku pewnemu litwakowi.

Martwiłem się, czy mi wybaczy?

– Hej...Liciek...

– Przepraszam, Feliks... masz prawo być na mnie zły. Nie powinienem był.

I wtedy uderzyła mnie ta myśl – to nie tak, że on był wkurzony. To ja.

– Totalnie jestem – powiedziałem i pokierowałem się do siebie.

399 słów.
Wiem. Słabe i krótkie...

Następnym razem będzie lepsze, obiecuję!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 05, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Konstytucja 3-go majaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz