Renzo dawno nie odczuwał takiego rozluźnienia i spokoju jak w obecnej chwili, kiedy towarzyszyła mu Leya. Ta kobieta miała w sobie coś, co przyciągało go niczym magnes, co wyciszało jego demony. Nie walczył z tym dziwnym stanem, którego nigdy nie doświadczył, tylko pozwolił mu się wciągnąć głębiej.
— Wypuść mnie! — Do jego uszu dotarł wściekły głos, wraz z nim usłyszał odgłos szarpaniny.
Zagryzł mocno policzek, żeby powstrzymać śmiech, cisnący się na usta. Smith nie ustępowała. Szarpała za klamkę drzwi, próbując wydostać się z samochodu. Zatrzymali się właśnie pod pracownią Westa i potrzebował jeszcze chwili, kilku minut z nią. Nie była jak inne kobiety, nie interesowała się jego pieniędzmi, statusem i wyglądem. Ciągnęło ich do siebie, nawet ślepiec dostrzegłby niemal namacalną chemię między nimi, tak jak te kilkanaście miesięcy temu.
Oparł potylicę o zagłówek spoglądając na nią z rozbawieniem.
— Odblokuj te cholerne drzwi!
— Cariño, strasznie krzyczysz.
— Nie mów do mnie skarbie — warknęła w jego stronę. — Mam faceta i to, co zrobiłam było...
Nie pozwolił jej dokończyć. Złapał Leyę za kark i wykorzystując jej zaskoczenie, zaborczo pocałował. Chciała mu się wyrwać, ba, starała się nawet wyszarpać z jego ramion, ale był silniejszy, w dodatku był pieprzonym egoistą i zawsze dostawał to, czego pragnął.
Wzmocnił uścisk, uważając aby nie zrobić jej krzywdy i delektował się ciszą, przerywaną szybkimi oddechami i niekontrolowanymi jękami. Poddała się, odwzajemniła w końcu pieszczotę, przez co uśmiechnął się w akcie zwycięstwa. Zamierzał ją zdobyć, zamierzał mieć ją blisko siebie, nie bacząc na późniejsze konsekwencje.
Wtedy też dotarł do niego sens wypowiedzianych słów i krew zabulgotała mu w żyłach.
— Twojemu chłoptasiowi daleko do mężczyzny — syknął w jej nabrzmiałe od pocałunku usta, jednak nie zwiększył dystansu. Nadal mocno ją trzymał, pokazywał, do kogo należała.
— To nie twoja sprawa, nie ty się z nim pieprzysz.
— Nie wkurwiaj mnie.
— Więc mnie zostaw. — Spoglądała na niego równie gniewnie. — Wypuść mnie i zostaw w spokoju.
— Nie mogę. — Wzruszył ramionami czym ją jeszcze bardziej rozwścieczył.
— Nie możesz? — Aż się zapowietrzyła. Czerwień okryła jej dekolt i policzki. — To przetrzymywanie wbrew mojej woli! Za to gnije się w więzieniu!
— Chcesz wezwać policję?
— Podejrzewam, że masz ich w garści. Otwórz drzwi!
— Podejrzewasz? — Nie krył zdumienia. Przyjaźniła się z Tatianą Arastow, powinna już dawno dowiedzieć się, kim był i czym się parał.
— Nie obchodzi mnie to. Mam swoje życie. Renzo, proszę, chcę po prostu wrócić do pracy. — Zmiana w tonie jej głosu poruszyła nieznane mu dotąd struny w jego wnętrzu, przez co zmiękł.
— Nie odpuszczę...
Z chwilą, kiedy odblokował zamki, Leya szarpnęła za drzwi i pierdolnęła nimi tak, że szyby niebezpiecznie zatrzeszczały w ramach. Zaśmiał się na ten przejaw agresji, obserwując krągłe pośladki...
— Renzo, kurwa, słuchasz mnie?
Ból w kostce sprawił, że zamrugał, zaraz potem ściągnął ku sobie brwi. Spoglądał gniewnie w oczy brata, który przyglądał mu się z jawnym zainteresowaniem.
CZYTASZ
REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)
RomanceNie od dziś wiadomo, że zemsta najlepiej smakuje na zimno. Renzo Cardino całe swoje życie podporządkował chęci zemsty. Latami uczył się cierpliwości, próbując odnaleźć spadkobiercę największego wroga, aby uderzyć w jego słaby punkt. Jedno przypadkow...