Rozdział dwudziesty

1.2K 120 27
                                    

Renzo dawno nie odczuwał takiego rozluźnienia i spokoju jak w obecnej chwili, kiedy towarzyszyła mu Leya. Ta kobieta miała w sobie coś, co przyciągało go niczym magnes, co wyciszało jego demony. Nie walczył z tym dziwnym stanem, którego nigdy nie doświadczył, tylko pozwolił mu się wciągnąć głębiej.

— Wypuść mnie! — Do jego uszu dotarł wściekły głos, wraz z nim usłyszał odgłos szarpaniny.

Zagryzł mocno policzek, żeby powstrzymać śmiech, cisnący się na usta. Smith nie ustępowała. Szarpała za klamkę drzwi, próbując wydostać się z samochodu. Zatrzymali się właśnie pod pracownią Westa i potrzebował jeszcze chwili, kilku minut z nią. Nie była jak inne kobiety, nie interesowała się jego pieniędzmi, statusem i wyglądem. Ciągnęło ich do siebie, nawet ślepiec dostrzegłby niemal namacalną chemię między nimi, tak jak te kilkanaście miesięcy temu.

Oparł potylicę o zagłówek spoglądając na nią z rozbawieniem.

— Odblokuj te cholerne drzwi!

— Cariño, strasznie krzyczysz.

— Nie mów do mnie skarbie — warknęła w jego stronę. — Mam faceta i to, co zrobiłam było...

Nie pozwolił jej dokończyć. Złapał Leyę za kark i wykorzystując jej zaskoczenie, zaborczo pocałował. Chciała mu się wyrwać, ba, starała się nawet wyszarpać z jego ramion, ale był silniejszy, w dodatku był pieprzonym egoistą i zawsze dostawał to, czego pragnął.

Wzmocnił uścisk, uważając aby nie zrobić jej krzywdy i delektował się ciszą, przerywaną szybkimi oddechami i niekontrolowanymi jękami. Poddała się, odwzajemniła w końcu pieszczotę, przez co uśmiechnął się w akcie zwycięstwa. Zamierzał ją zdobyć, zamierzał mieć ją blisko siebie, nie bacząc na późniejsze konsekwencje.

Wtedy też dotarł do niego sens wypowiedzianych słów i krew zabulgotała mu w żyłach.

— Twojemu chłoptasiowi daleko do mężczyzny — syknął w jej nabrzmiałe od pocałunku usta, jednak nie zwiększył dystansu. Nadal mocno ją trzymał, pokazywał, do kogo należała.

— To nie twoja sprawa, nie ty się z nim pieprzysz.

— Nie wkurwiaj mnie.

— Więc mnie zostaw. — Spoglądała na niego równie gniewnie. — Wypuść mnie i zostaw w spokoju.

— Nie mogę. — Wzruszył ramionami czym ją jeszcze bardziej rozwścieczył.

— Nie możesz? — Aż się zapowietrzyła. Czerwień okryła jej dekolt i policzki. — To przetrzymywanie wbrew mojej woli! Za to gnije się w więzieniu!

— Chcesz wezwać policję?

— Podejrzewam, że masz ich w garści. Otwórz drzwi!

— Podejrzewasz? — Nie krył zdumienia. Przyjaźniła się z Tatianą Arastow, powinna już dawno dowiedzieć się, kim był i czym się parał.

— Nie obchodzi mnie to. Mam swoje życie. Renzo, proszę, chcę po prostu wrócić do pracy. — Zmiana w tonie jej głosu poruszyła nieznane mu dotąd struny w jego wnętrzu, przez co zmiękł.

— Nie odpuszczę...

Z chwilą, kiedy odblokował zamki, Leya szarpnęła za drzwi i pierdolnęła nimi tak, że szyby niebezpiecznie zatrzeszczały w ramach. Zaśmiał się na ten przejaw agresji, obserwując krągłe pośladki...

— Renzo, kurwa, słuchasz mnie?

Ból w kostce sprawił, że zamrugał, zaraz potem ściągnął ku sobie brwi. Spoglądał gniewnie w oczy brata, który przyglądał mu się z jawnym zainteresowaniem.

REVENGE. Kolumbijskie dziedzictwo #1 (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz