Nazwanie jazdy do szpitala nieprzyjemną, byłoby więcej niż niedopowiedzeniem.
Przez całą drogę Kunikida zaciskał dłonie na kierownicy tak mocno, że kostki jego dłoni niemal całkowicie zbielały. Musiał się przy tym naprawdę starać, aby jego myśli nie uciekały za bardzo w stronę tego nieszczęsnego telefonu. Był zmuszony walczyć z samym sobą, aby skupić się na wyłącznie dwóch rzeczach - drodze i powstrzymywaniu drżenia rąk.
Tymczasem Atsushi wbijał wzrok w przemykającym za oknem krajobraz Yokohamy. Zdawał się być w jakiegoś rodzaju transie. Transie, w trakcie którego nie był świadomy ani tego, że po opuszczeniu budynku zaczął obgryzać paznokcie, ani tego, że prawdopodobnie jechali sporo szybciej, niż powinni.
Wydarzenia ostatnich dni zdawały się, po raz nawet nie wiedział, który popchnąć go na sam skraj. W takich chwilach zdarzało mu się zastanawiać, czy przed śmiercią miał kiedyś zaznać stałego i niezmąconego niczym spokoju. Nie żałował dołączenia do agencji, nie śmiałby... ale nie potrafił zaprzeczyć, że bardziej normalne życie pewnie byłoby czymś miłym...
Ta koszmarna sprawa, której doprowadzenie do końca powinno być priorytetem... śmierć Poe... to, co stało się z Dazai'em... Co miało wydarzyć się jeszcze? Czego mieli się dowiedzieć w szpitalu?
Nie był nawet pewien, czy chciałby poznać odpowiedzi na te pytania. Możliwe, że przynajmniej w jakimś stopniu wolałby, aby podróż do szpitala trwała wiecznie. Wtedy już nic nie mogłoby się bardziej skomplikować...
...a z drugiej strony stan zawieszenia, w którym wciąż martwiłby się o mentora i nie mógł poznać rozwiązania rozpoczętych spraw, pewnie dość łatwo mógłby się stać jego małym, prywatnym piekłem.
Ostatnim co Kunikida pamiętał dokładnie, było szukanie wolnego miejsca parkingowego przed szpitalem. Później tylko pustka, trwająca aż do momentu kiedy czekał z Atsushim pod salą operacyjną.
On siedział z notesem w rękach i zdawał się coś w nim pisać. Jednak kiedy zaczął odzyskiwać świadomość tego co działo się wokół dotarło do niego, że jedynie kreślił na kartkach jakieś krzywe znaczki, mające chyba udawać pismo. O dziwo w tamtej chwili myśl o marnowaniu cennego miejsca zdawała się go zbytnio nie interesować.
Natomiast Atshushi wyłącznie chodził w kółko, wciąż gryząc paznokcie. Był coraz bliżej puszczenia krwi, ale tego nawet nie czuł. Jego ciągłe krążenie coraz bardziej drażniło Kunikidę, ale ten nawet nie myślał o tym, aby zwracać mu uwagę.
. . .
Rozmowa pod tym jak Dazai się obudził, zaczęła się od rzuconych w eter bluzgów seryjnego samobójcy.
- Zanim zacznę odpowiadać na jakiekolwiek wasze pytania, albo tłumaczyć co mi się stało i skąd wiem to co za chwilę powiem, macie mnie uważnie posłuchać - niemal wysyczał, kiedy tylko spanikowany Atsushi zdążył otworzyć usta.
Chłopak dość widocznie chciał się zacząć kłócić z mentorem, jednak Kunikida mu tego zabronił. Po uciszeniu tygrysołaka poprawił okulary i wciąż siedząc przy łóżku, założył luźno nogę na nogę.
- Nie poznaję cię Dazai, ale proszę, słuchamy - żaden z dwójki towarzyszących mu mężczyzn nie potrafił ze stuprocentową pewnością zinterpretować tonu, z jakim wypowiedziano te słowa. Jednak w tamtej chwili nie miało to większego znaczenia.
- Pamiętacie pewnie sprawę „samobójcy". Doprowadziło was do sekty, prawda?
- Skąd ty...
- Pewnie doszliście do tego, że nie powiesił się sam, a wyręczyli go członkowie sekty. Kto wysnuł takie założenie? - mówił szybko, wbijając w nich wzrok. Dawno nie widzieli go tak poważnego, co więcej w tonie jego głosu zdawały się pobrzmiewać oskarżycielskie nuty.
CZYTASZ
Niezakończony świat [Ranpoe]
FanficCzasami nasze marzenia potrafią stać się naszym największym przekleństwem... Poe w końcu udało się dokonać tego, na co pracował przez lata - stworzył doskonałą powieść detektywistyczną. Jednak właśnie wtedy dotarło do niego, że już dawno zmienił sw...